13. Koszmar

364 15 10
                                    

Obudził się z krzykiem, cały zlany potem, jak oszalały rozglądał się po ciemnym pokoju, oddychając coraz szybciej, gdy nie mógł zorientować się, gdzie się dokładnie znajduje. Po omacku udało mu się znaleźć szafkę na, której stała lampa, a gdy tylko ją włączył, zaczął powoli się uspokajać, przypominając sobie, gdzie właśnie jest.

Opadł ciężko na poduszki i przycisnął boleśnie ręce do oczu, starając się wyrzucić z głowy wspomnienia potwornego snu. W szpitalu także miewał koszmary, dopóki doktor Trojczyk nie przepisał mu tabletek nasennych, które były wręcz wyzwoleniem dla blondyna. Teraz jednak nie mając ich przy sobie, koszmary wróciły ze zdwojoną siłą, przyprawiając blondyna o mdłości i zawroty głowy.

- Mateusz? - ciche pukanie w drzwi, wprawiły nadal przerażonego niebieskookiemu w niekontrolowane drżenie — Mateuszu wszytko w porządku? - dopiero po chwili rozpoznał głos, zza drewna. Westchnął, zdając sobie, że krzykiem obudził prawdopodobnie całą plebanię, co potwierdziły ciche kobiece głosy zagłuszone przez drzwi.

- Wszystko w porządku — powiedział nadal zachrypniętym głosem. Wiedział, że rudowłosy mu nie uwierzył, ale nie chciał na razie mówić o swoich koszmarach. - Idźcie spać, nic mi nie będzie — słyszał jakieś głośne szmery zza drzwi, ale przecierając, palcami oczy wstał powoli. Czuł, że jego nogi są jak z waty, ale odstawił to na bok i podchodząc, powoli do drzwi otworzył je — naprawdę nic mi nie będzie, to tylko zły sen. Nie martwcie się — starał się by, jego głos był przekonujący, nawet jeśli wzrok zgromadzonych przed jego pokojem mówił jasno, że nie za bardzo się z nim zgadzają. Oparł się o zimne drewno, patrząc na nich ze zmęczeniem — Proszę? - spojrzał na nich błagalnie, czując, że jeśli szybko nie wróci do łóżka, czeka go bliskie spotkanie z podłogą.

- Dobra koniec tego — Natalia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i podeszła bliżej księdza, ignorując jego chwilowe wzdrygnięcie — ksiądz wraca do łóżka i idzie grzecznie spać — powiedziała, mierząc palcem na duchownego, który teraz dziękował jej w myślach. Blondynka doskonale zauważyła błysk ulgi w jego niebieskich oczach, w końcu nie znała go od dziś, by nie zauważyć, że mężczyzna ledwo stoi.

- Dobranoc wszystkim — Mateusz posłał im słaby uśmiech, po czym zamknął drzwi pokoju. Kładąc się do łóżka, do którego cudem dotarł, słyszał szmery z korytarza, ale nie interesował się już nimi. Zmęczenie, które towarzyszyło mu, od kiedy wybudził się z koszmaru, skutecznie wygrało walkę z blondynem, wysyłając go w krainę snów.

***

- Jazda do łóżek, ksiądz też się już położył, więc jazda — blondynka odwróciła się w stronę reszty osób, posyłając im stanowcze spojrzenie. Bo jakby nie patrzeć była trzecia w nocy.

- Ale... - Pluskwa chciał zaprotestować, ale jedno spojrzenie kobiety skutecznie go uciszyło. Mamrocząc, coś pod nosem o „niesprawiedliwości w tym domu”, ruszył w stronę swojego pokoju, a za nim reszta.

Natalia jeszcze raz spojrzała z troską na zamknięte drzwi, a następnie udała się do własnego pokoju. W końcu rano czekała ją praca, a samo się to na pewno nie zrobi.


~*~


Na plebanii rozbrzmiał melodyczny dzwonek, oznajmiający gości. Babcia, która siedziała w salonie razem z księdzem, ruszyła w stronę drzwi, otwierając je.

- O! Dzień dobry — Andrzej, który postanowił dzisiaj odwiedzić Mateusza, posłał promienny uśmiech w stronę starszej kobiety — Jest może ksiądz Mateusz?

- A pan to? - lekarz wiedział od reszty znajomych księdza, że kobieta lubiła sprawdzać gości, zadając im pytania, ale wiedział też, że kobieta mogła go po prostu zapomnieć. W końcu miała już swoje lata.

- Jestem Andrzej Trojczyk, byłem lekarzem Mateusza — wytłumaczył spokojnie, patrząc jej prosto w oczy, dostrzegając po chwili błysk rozbawienia. 'Ha! Mam panią' pomyślał zadowolony.

- Aj chłopcze, wiem, kim jesteś, tylko cię sprawdzałam — powiedziała z uśmiechem, machając niedbale ręką, przepuszczając go w drzwiach. Gdy tylko lekarz wszedł na plebanie, zauważył siedzącego Mateusza, który w tej chwili patrzył się w jeden oddalony punkt. Brunet doskonale wiedział, co to oznacza i, nie podobało mu się to.

- Mogłaby pani nas na chwilę zostawić? - zapytał nadal, patrząc na siedzącego mężczyznę. Kobieta podążyła za jego wzrokiem, by po chwili odwrócić się na pięcie i wyjść z plebanii, mówiąc, że pójdzie się przejść.

Lekarz podszedł powoli do blondyna, klękając naprzeciwko niego i kładąc swoją rękę na kolanie mężczyzny. Ten wzdrygnął się i jakby wybudzając się z transu, spojrzał nadal oddalonym wzrokiem na bruneta. Andrzej, wiedząc, że znajduje się za nim stolik, usiadł na nim, nadal nie zabierając ręki.

- Koszmar? - zapytał, dobrze znając odpowiedź. Nie pierwszy raz już widział go w takim stanie i, właśnie dlatego teraz pluł sobie w twarz za to, że zapomniał przepisać leki nasenne dla przyjaciela.

- To nic takiego — odpowiedział blondyn, marszcząc lekko brwi, ból głowy nie dawał mu spokoju od samego rana, ale nie chciał bardziej martwić przyjaciół. Już i tak wszyscy są zmartwieni wydarzeniami z nocy, więc nie chciał jeszcze im tego dokładać.

- Nic takiego, hm? - brunet jak zawsze mu nie uwierzył. Prychnął coś pod nosem „o niemożliwych pacjentach, ignorujących swoje zdrowie”, po czym wstając, ruszył w stronę kuchni.

Nawet tu nie był, by wiedzieć, gdzie się ona znajduje, ale otwarta jadalnia już mu podpowiadała, gdzie znajdzie owo pomieszczenie.

Będąc już w małej kuchni, odszukał szklankę i nalewając do niej wody, ruszył z powrotem do salonu. Siadając ponownie na stoliku, podał zimny napój mężczyźnie obok, patrząc na niego cierpliwie, w końcu blondyn, jeśli będzie chciał, to mu powie. Już nie pierwszy raz przechodzili taką rozmowę, więc Andrzej wiedział, że drugi mężczyzna potrzebuje czasu.

Za każdym razem koszmary się zmieniały, zawsze było coś innego w śnie, więc Trojczyk nie mógł dokładnie określić, jak straszny był tym razem. Blondyn drżącą ręką podniósł trzymane szkło, biorąc powoli łyk przeźroczystej cieczy.

- Wiesz, że nie lubię mówić o tych koszmarach — powiedział cicho, nadal nie patrząc w oczy doktora. Nie miał dzisiaj zbyt dobrego nastroju, by o tym mówić. W myślach błagał, by lekarz nie naciskał i pozwolił mu w inny dzień o tym opowiedzieć.

- Wiem. Dlatego powiesz mi, kiedy będziesz gotowy — Andrzej posłał lekki uśmiech w stronę swojego byłego pacjenta, wstając szybko i przenosząc się kanapę obok Mateusza — póki co będę tu siedział i ci towarzyszył, nawet jeśli będziemy milczeć — kontynuował i rozsiadł się wygodniej.

- Może partie szachów? - zapytał po chwili blondyn, przerywając dłużącą się ciszę. Lubił doktora Trojczyka, a kiedy nie miał dnia na rozmowy, gdy był jeszcze w szpitalu, to właśnie lekarz proponował grę, nigdy nie dostając odmowy.

- Aj Mateuszu, ty wiesz, co ja lubię — odpowiedział ze śmiechem i pochylił się, kiedy blondyn przyniósł wspomnianą grę.

Kiedy już reszta domowników wróciła na plebanie, zastali dwójkę mężczyzn grających w salonie. Witając się, zajęli się swoimi sprawami, dając grającym prywatność. W takim właśnie układzie, aż do wyjścia lekarza, minął im cały wieczór.


~*~

Heh.

W końcu skończyłam ten rozdział 😅. Nawet nie macie pojęcia jak się z nim męczyłam. Miałam dać tu ich opisaną rozmowę, ale jednak zrezygnowałam, nie mając na nią pomysłu.

Mam nadzieję, że rozdzialik się podoba i, że nadal ktoś to czyta 😂.

Ps. W następnym rozdziale, będzie time skip o miesiąc. Potrzebuję go, więc mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli za te przeskoki.

Idę pisać kolejny, Bayo!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec Mateuszजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें