23) Niech on już skończy!

253 16 9
                                    

Na komendzie byli wciąż zgromadzeni wszyscy przyjaciele księdza, z tym wyjątkiem, że Wojtek tym razem przyniósł ze sobą tabletki uspokajające, które wręczył roztrzęsionej Natalii, babci Lucynie i Biskupowi, który w większości oglądania tortur swojego przyjaciela ledwo mógł stać, blady jak ściana. 

Oczywiście policjanci nie oglądali tortur cały czas, ale także działali, żeby odnaleźć księdza Mateusza. Właśnie w takim momencie, gdzie wszyscy zabrali się za robotę, a mieszkańcy ponownie przyszli na komisariat, rozległ się krzyk agonii, który sygnalizował wznowienie tortur. Patrzyli z bólem, jak ich ksiądz zostaje przypięty łańcuchami, a następnie biczowany, jeszcze mocnej ich serca ścisnęły się, gdy usłyszeli szloch Mateusza, by zaraz wezbrać się w zbiorowy męski okrzyk furii, gdy Wróblewski postanowił pocałować blondyna. 

Jednak to, co nastąpiło później, zmroziło ich do szpiku kości. Patrzyli z czystym przerażeniem, jak Adrian przymierza się do wbicia gwoździa do palca Mateusza, a nawet słyszeli wyraźnie błaganie blondyna, które na nic się zdało. W chwili, gdy metal przebił na wylot skórę i mięśnie jasnowłosego księdza, po pomieszczeniu rozległ się dziki wrzask nieprzypominający nic ludzkiego. Kilku policjantów, aż zzieleniało, udając się wprost do łazienki, a co poniektórzy, aż zemdleli, nie będąc przyzwyczajeni na takie okrucieństwa. Bo co innego widzieć już gotowca, a co innego proces, jaki się w odbywa przy torturach. 

Orest patrzył na to jednak z coraz silniejszą furią i nienawiścią. Miał ochotę jeszcze bardziej udusić tego parszywego dupka, o wiele bardziej niż naczelnika Morusa, ale jedyne co go teraz powstrzymało to fakt, że nie wiedzą, gdzie dokładnie był Mateusz wraz z tym psycholem. Tak więc teraz jedynie mógł patrzeć, jak jego przyjaciel cierpi katusze, wiedząc, że prawdopodobnie to nie będzie jeszcze koniec jego katorgi, nie dopóki ich nie odnajdą. Nie był, w stanie oglądać tych tortur, ale zmuszał się jeszcze bardziej w głębi serca, wierząc, że dzięki temu wspiera mentalnie swojego przyjaciela. Chociaż to nie był jeden z powodów, drugim był fakt, że chciał być świadomy wszystkiego, co zrobił mężczyzna. 

Inspektor nie był głupi, o nie. Dobrze wiedział, że Wróblewski nadaje na żywo tylko dlatego, by pokazać, jak bezsilni są, ale także by nikt nie mógł uwierzyć im na słowo. Zbyt wielka pewność siebie, w pewnym momencie rozbawiła siwowłosego, ponieważ od samego początku postanowił wykorzystać ignorancję Adriana i po prostu wszystko nagrywał. Jednak mimo wszystko nie napawało go to radością, ponieważ najbardziej ucieszyłby się, gdyby Mateusz był tu z nimi. Adrian mimo swojej wielkiej ignorancji jednak pomyślał o tym, by zabezpieczyć się przed możliwym wyśledzeniem, dlatego mimo najszczerszych chęci nie byli, w stanie namierzyć skąd dochodzi połączenie, jednak Możejko znał Paruzela, aż za dobrze dlatego wiedział, że prędzej czy później im się uda, ponieważ mężczyzna z kucykiem był uparty. 

Co najbardziej ich zaskoczyło to, to, że mężczyzna postanowił opatrzeć rany swojej ofierze. Jednak po chwili zrozumieli dlaczego. Chciał mieć więcej zabawy na żywym Mateuszu niż na trupie, ale w chwili, gdy skończył opatrywanie ran, rzucił się na blondyna, zaczynając go dusić. Widzieli, jak blondyn zaczyna szarpać się, by choć trochę spróbować nabrać powietrza, ale to jedynie sprawiało, że jeszcze bardziej się dusił. Byli przerażeni, że o to nadszedł ten moment, w którym Mateusz umrze, ale ku ich uldze Wróblewski puścił go, a duchowny łapczywie zaczął wprowadzać powietrze do płuc. 

Gdy mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, mogli jedynie patrzeć, jak po polikach leżącego księdza spływają łzy, by następnie blondyn zwinął się w pozycję embrionalną, zaczynając łkać. Sam ten dźwięk łamał im serca, mieszany z dźwiękiem płaczu babci i Natalii, które nie potrafiły znieść bólu. Orest wraz z Mietkiem zdawali sobie sprawę, że to zbyt wiele jak dla mieszkańców plebanii dlatego starali się ich przekonać, by zostali w domu, nie chcąc, by oglądali te straszne tortury. Jednak wszyscy wiedzieli, że rodzina księdza była strasznie uparta, dlatego odmawiali, przychodząc przez te trzy dni, by im towarzyszyć. 

Możejko westchnął, czując się okropnie, gdy słyszał płacz Mateusza i kobiet, ale co najbardziej zszokowało wszystkich, był fakt, że sam Biskup zdławił szloch, ukrywając swoją twarz w rękach. Siwowłosy nie był, w stanie się poruszyć pierwszy raz będąc świadkiem, jak ten zawsze opanowany mężczyzna, który znosił wybryki Żmigrodzkiego z taką anielską cierpliwością, teraz siedział tu, płacząc nad losem wspomnianego księdza. Zacisnął szczękę, wiedząc, że muszą odnaleźć księdza Mateusza dla tego mężczyzny, ponieważ to on był pierwszym przyjacielem blondyna. Wszyscy, którzy znali Mateusza wiedzieli, że Biskup jest prawie jak ojciec lub wuj dla młodego duchownego, dlatego to on w tej chwili najbardziej cierpiał. Cierpiał, widząc i słysząc, jak jego członek rodziny cierpi katusze.

Brązowooki podszedł do siedzącego i załamanego Biskupa kładąc mu delikatnie rękę na ramieniu, chcąc dodać mu otuchy. W chwili, w której dotknął mężczyzny, ten spojrzał na niego załamany I powiedział dwa słowa:

- Znajdźcie go — po czym ponownie ukrył twarz w rękach, starając się uspokoić. Orest odsunął się od mężczyzny, ustępując Trojczykowi, który postanowił zająć się eminencją. Możejko spojrzał na siedzące kobiety, gdzie Wojtek także starał się je pocieszać. 

- Niech on już skończy! - wrzeszczał rudowłosy mężczyzna, ledwo powstrzymujący się przed zrobieniem komuś krzywdy. Jego wzrok wyrażał czystą furię. Ich spojrzenia skrzyżowały się, a Pluskwa w dwóch krokach przeszedł odległość, jaka ich dzieliła, po czym z całej siły popchnął inspektora na ścianę, nawet nie rejestrując faktu, że funkcjonariusze byli gotowi siłą odciągnąć go od ich przełożonego — jeśli go znajdę to, go zabije, czy wam się to podoba, czy nie — wysyczał, dociskając mężczyznę jeszcze bardziej do ściany — chuj mnie obchodzi czy pójdę do więzienia. Gnój zginie za to, co zrobił Mateuszowi. Zajebie go gołymi rękami, rozumiesz? 

Nim ktokolwiek ośmieliłby się, chociażby zareagować, a inspektor odpowiedzieć Waldka już nie było. Mietek spojrzał na Oresta i obaj wiedzieli, że rudy mężczyzna mówił całkiem serio. Jedno było pewne, jeśli Waldek zabiłby Wróblewskiego, oni zamierzali zrobić wszystko, by ten nie został o to posądzony.

***
No siema.

Znów mamy scenę z komędy, ale nie samymi torturami żyje człowiek. Heh.

Już mogę uprzedzić, że w następnym rozdziale, będzie TA scena, więc radzę się przyszykować.

Jak wam się podoba, ten rozdział?

Ja lecę, bay

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszWhere stories live. Discover now