16. Otrucie

318 13 11
                                    

- Jesteś pewny, że dobrze się czujesz? - brunet, który stał w drzwiach pokoju księdza Mateusza, spoglądał badawczo na ledwo przytomnego mężczyznę. Oczywiście chciał zabrać go natychmiast do szpitala, ale ksiądz wciąż upierał się, że pojedzie, kiedy tylko jego przełożony odjedzie. Do tego czasu wolał się męczyć. Brunet miał jednak plan awaryjny, ale jedyne co mógł aktualnie robić to pilnować stanu Mateusza i czekać na księdza Biskupa, licząc, że ten przemówi młodszemu mężczyźnie do rozumu. 

O ile do tego czasu nie straci przytomności, co swoją drogą ułatwiłoby zabranie go do szpitala, oczywiście.

- Nic mi nie jest - odpowiedział słabo blondyn, trzęsąc się z zimna i nadal ignorując stan swojego zdrowia, chociaż z chwili na chwilę czuł się coraz gorzej.

Andrzej, wzdychając już któryś raz tego dnia, podszedł do przyjaciela mierząc mu temperaturę, a następnie mrucząc coś pod nosem i okrył leżącego mężczyznę kolejnym kocem, które jednak nic nie dawały, ponieważ blondyn wciąż trząsł się z zimna. Brunet położył rękę na czole przyjaciela, czując jak ten jest rozpalony ale widząc, że ten ponownie zasnął, zamruczał niezadowolony wciąż czekając na przełożonego Mateusza. Wiedział, że w każdej chwili mężczyzna może się pojawić. Wychodząc z
pokoju księdza, skierował swoje kroki w stronę salonu, gdzie siedział zmartwiony Możejko. 

Trojczyk zatrzymał się zaskoczony w drzwiach, zdając sobie sprawę, że nie usłyszał żeby ktoś wszedł.

- Jak z nim? - Orest wstał z zajmowanego fotela i podchodząc do lekarza, zauważył jak ten lekko się krzywi.

- Nadal odmawia pojechania do szpitala. Jedyne co mogę zrobić to czekać na jego przełożonego albo czekać aż straci przytomność - powiedział, kierując się na jeden z foteli i siadając w nim ciężko.

Siwowłosy poszedł w jego ślady i usiadł naprzeciw bruneta:

- Jego stan się pogarsza, ale jeśli wziąłbym go na siłę, mógłbym zniszczyć jego zaufanie, więc jedyne co mogę robić to sprawdzać go co chwilę i czekać, aż znowu się obudzi.

- Czyli musimy czekać na księdza Biskupa. - stwierdził policjant I przeczesał swoje siwe włosy. Niezbyt podobała mu się ta sytuacja, ale nie mieli wyjścia. Jeśli Mateusz się na coś uparł to nie było żadnej siły, by go od tego odciągnąć.

W tej samej chwili, w której mężczyźni pogrążeni byli w własnych myślach, rozbrzmiał dzwonek.
Możejko, który był najbliżej drzwi szybko podniósł się i poszedł otworzyć, natomiast Trojczyk wstał z zajmowanego miejsca, gdy tylko usłyszał głos księdza Biskupa, który właśnie wchodził do salonu.
Orest nie mówiąc ani słowa, poszedł do kuchni by zaparzyć kawy.

- Och, dzień dobry. - brunet przywitał się, podając dłoń starszemu mężczyźnie. - Dobrze, że wasza eminencja już jest. Musi mi ksiądz pomóc z Mateuszem. - powiedział szybko, wiedząc, że każda minuta jest teraz ważna. Ksiądz Biskup spoważniał momentalnie I skinął do lekarza głową, by ten kontynuował - Mateusz źle się czuje, ale nie pozwala zabrać się do szpitala. Jakby ksiądz Biskup mógł
go przekonać, by pojechał z własnej woli, nie chcę go brać na siłę by nie stracić jego zaufania, a księdza na pewno posłucha.

- No cóż. Mogę spróbować, ale czy mi się uda - nie wiem, wszyscy wiemy jaki Mateusz jest uparty. - powiedział i zaraz odwrócił głowę w stronę drzwi, skąd usłyszał czyjeś chwiejne kroki.

Mateusz, który wszedł na chwiejnych nogach do salonu, spojrzał półprzytomnie na mężczyzn w pomieszczeniu i wyciągając ledwo w ich stronę rękę, osunął się na kolana tracąc przytomność. 

Ksiądz Biskup, który stał niedaleko wejścia, w ostatniej chwili złapał głowę blondyna, zanim ta zdołała spotkać się z podłogą. Trojczyk widząc, że mężczyzna nie odpowiada na wołanie swojego przełożonego, natychmiast zaczął sprawdzać młodego księdza, zdając sobie sprawę, że zbyt długo czekali.

- Musimy zabrać go do szpitala. - powiedział szybko, a Możejko, który zjawił się kilka chwil wcześniej, natychmiast ruszył w stronę drzwi, zamierzając odpalić auto. Trojczyk wraz z księdzem Biskupem chwycili Mateusza i ostrożnie zanieśli do samochodu policjanta, który już na nich czekał. - Orest, nie mamy czasu, musisz jak najszybciej dowieść nas do szpitala! - powiedział lekarz, siadając z tyłu samochodu.

Chwilę później ksiądz Biskup, po przekazaniu księdzu Jackowi by ten pilnował plebanii, wsiadł z przodu radiowozu.

- Jasne - odpowiedział jedynie siwowłosy zaczynając jechać z włączoną syreną w stronę szpitala. Teraz liczyło się jedynie uratowanie Mateusza.

***
- Do cholery, walcz! - krzyczał brunet, kiedy od pół godziny reanimował Mateusza. Chwilę wcześniej, zanim serce księdza stanęło, przyszły wyniki, z których wynikało, że blondyn został otruty. Jednak to odeszło na drugi plan, gdy jego serce przestało bić. - Obiecuję ci, że jeśli umrzesz nigdy ci tego nie wybaczę, zrozumiałeś?! Walcz do cholery jasnej! - brunet coraz bardziej bał się, że nie uda mu się uratować życia księdza Mateusza, ale jego obawy szybko się rozwiały, gdy tylko monitor dał znać, że
serce duchownego ponownie zaczęło bić.

Trojczyk odłożył urządzenie do reanimacji i oparł się ciężko o ścianę, przy łóżku księdza, oddychając powoli i się uspokajając. Możejko wraz z księdzem Biskupem stali niedaleko łóżka. 

Gdy serce blondyna przestało bić, przestraszyli się nie na żarty, a ciężka walka lekarza o życie ich przyjaciela tym bardziej ich martwiła, bo żaden z nich nie chciał śmierci młodego księdza. Jednak gdy monitor zaczął wydawać miarowe dźwięki, odetchnęli z ulgą, bo wiedzieli, że Mateusz do nich wrócił.

- Teraz jedynie możemy czekać, aż się obudzi - powiedział zmęczony lekarz. Przeszedł przez pokój i usiadł na krześle, zakrywając twarz rękami. Czuł, że przełożony Mateusza kładzie mu pocieszająco rękę na ramieniu. Musiał się uspokoić. Za bardzo był przerażony.

- Moi ludzie już szukają tego, który otruł Mateusza. Na pewno go znajdą, a wtedy zapłaci za to, co zrobił - powiedział inspektor nie odkrywając wzroku od nieprzytomnego księdza. 

W tej chwili był wściekły, ale spoglądanie na śpiącego mężczyznę trochę go uspokajało, bo wiedział, że teraz bardziej będą go pilnować i nie pozwolą, by coś mu się stało, a jeśli tak się stanie to osobiście zastrzeli tego, który jeszcze raz postara się skrzywdzić jego przyjaciela. 

To nie były słowa rzucone na wiatr, ponieważ Możejko potrafił być uparty.

*~*
Hejka!

Przychodzę z nowym rozdziałem 😁. Mam nadzieję, że się podoba.

Postanowiłam, że mimo braku rozdziału w tamten poniedziałek nie zamierzam przesuwać tego rozdziału na kolejny I niszczyć moją kolejkę, dlatego dzisiaj macie dwa rozdziały ☺️. Cieszycie się?

Ach, cóż to się tu porobiło. Najpierw Mateusz pod upada na zdrowiu, a zaraz okazuje się, że ktoś go otruł i biedne serduszko Mateusza przestaje bić. Ajć, jaką ja jestem zołzą robiąc mu coś takiego 😂

I wiedząc, że to jeszcze nie koniec xD

Dobra. Spadam, Bayo!

(Zawieszone) Zawsze pamiętaj o najbliższych twemu sercu / Ojciec MateuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz