Rozdział 3

459 18 3
                                    

Julia była szczęśliwa, choć jej oczy dalej zionęły chłodem. Nareszcie pierwsza lekcja. Wiedziała, że raczej będzie to tylko lekcja organizacyjna, ale lepszy rydz niż nic. Po cichu młoda czarownica liczyła. Że pod koniec uda się przeprowadzić choć trochę lekcji. Tak, nie była statystyczną dziewczyną i wprost uwielbiała zdobywać nową wiedzę.

Gdy tylko przyszła profesor, wprowadziła uczniów do szklarni numer jeden. Odrazu powiedziała, że na pierwszym roku zajęcia będą odbywać się tylko tu, bo są tu najbezpieczniejsze okazy. Spotkało się to z falą zawodu, jednak Julia miała na tyle rozsądku i wiedziała, że profesorka dobrze robi nie biorąc ich do innych szklarni. W końcu dla nich to coś nowego. Przynajmniej dla większości. W końcu co poniektórzy mieli już jakieś pojęcie o zielarstwie.

Po sprawach organizacyjnych nauczycielka postanowiła zrobić mały konkurs. Chciała się przekonać ile świeżo upieczeni uczniowe wiedzą. Wszyscy poza Hermioną i Julią odpadli. Sprout wymyślała coraz to nowsze pytania. Dziewczyny odpowiadały, a reszta patrzyła na nie jak na kosmitki. W końcu profesorka się poddała i dała Gryffindorowi i Hufflepuffowi po dwadzieścia pięć punktów. Wszyscy byli pod wrażeniem, a spojrzenia Puchonów na Julię się trochę zmieniły. Dalej był w nich strach, ale teraz również podziw.

Następne miały być eliksiry. Na tę lekcję Julia w szczególności czekała. Uwielbiała eliksiry chyba jeszcze bardziej niż zielarstwo. A fakt, że będą je mieli z postrachem Hogwartu, jeszcze bardziej uszczęśliwiał dziewczynę. W myślach mówiła sobie, że chyba jest jedyną Puchonką, która nie boi się Snape'a. Ale młoda dziewczyna była przyzwyczajona do inności. W końcu była jedyną czarownicą w sierocińcu.

Gdy tylko uczniowe znaleźli się w lochach weszli do sali eliksirów. Wszyscy oczywiście poszli na sam tył i walczyli o ostatnie ławki. Tylko Julia usiadła w pierwszej ławce, bez szemrania. Snape był zdziwiony. Nie wiedział tylko czy to objaw odwagi, głupoty, mądrości czy zuchwałości. Ale jednego był pewien. Trzeba utrzeć nosa tej małej. Dlatego po sprawdzeniu listy obecności powiedział:

– Lutile, co wyjdzie jak dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu?

– Wywar Żywej Śmierci.

– Dobrze – warknął Snape – Gdzie znajdę bezoar?

– W żołądku kozy.

– Zaskakujące Lutile, jednak nie jesteś aż taką idiotką. Dobrze, ostatnie pytanie. Czym się różni Mordownik od Akonitu?

– To dokładnie to samo, panie profesorze.

– Siadaj. Plus pięć punktów dla Hufflepuffu. I zostań chwilę po lekcjach - ostatnie zdanie powiedział tak, aby nikt inny nie słyszał.

Dziewczyna była lekko zaintrygowana, ale nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła ważyć Napój leczący z czyraków. Był to prostu eliksir, jednak dziewczyna już w sierocińcu wprowadziła zmiany w przepisie, tak aby był bardziej wydajny. Profesor obserwował jej ruchy z zaciekawieniem, a jednocześnie nie powstrzymywał się od sarkastycznych uwag na temat pracy dziewczyny. Bowiem w poszczególnych krokach, jej eliksir nie zawsze wyglądał tak, jak powinen. Młoda czarownica jednak się tym nie przejmowała i robiła swoje.

Skończyła jakoś piętnaście minut przed wszystkimi, a jej eliksir przybrał piękny kolor niebieski zgodnie z tym, jak powinien wyglądać. Szybko przelała go do fiolki i odniosła go Snape'owi, Następnie zaczęła sprzątać stanowisko pracy. Profesor gdy spojrzał na eliksir, odrazu wiedział, że jest bardzo dobry. Z niechęcią postawił dziewczynie W. Nawet on nie miał się do czego przyczepić, a to naprawdę jest sukces. Po kilkunastu ministrach zaczęli się schodzić inni uczniowie, oddając eliksir, jednak żaden nie zdobył tak dobrej oceny jak dziewczyna. Niedługo potem lekcja się skończyła i młodzi czarodzieje zaczęli wychodzić z klasy. Julia zaś zgodnie z poleceniem profesora została w sali. Gdy nauczyciel upewnił się, że wszyscy wyszli, zapytał się dziewczyny:

Mój Hogwart z Severusem Snape'emWhere stories live. Discover now