Rozdział 29

104 5 0
                                    

Pewnego ranka, kiedy Julia siedziała na śniadaniu, wręczono jej kartkę, na której było napisane:

Twój areszt rozpocznie się dzisiaj o jedenastej wieczorem.
Proszę czekać na pana Filcha w sali wejściowej.
Prof. M. McGonagall

Dziewczyna zapomniała o tym areszcie. Ale cóż. Cokolwiek by nie wymyślili, na pewno nie będzie to takie złe. Jedną noc odrobi i tyle. Może nawet sprzątać. Naprawdę, nie ma to dla niej znaczenia.

...

Przyszła do wskazanej sali jako pierwsza. Zaraz po niej przyszedł Malfoy. Zdziwiła się, bo nie spodziewała się, że Draco jest tak punktualny, żeby przyjść przed woźnym. Chłopak zaś zdziwił się, że Julia też tutaj jest. Nie kojarzył, żeby Hufflepuff stracił ostatnio dużo punktów. Nie podobało się mu, że Puchonka również ma szlaban. Przerażała go, a dodatkowo, jak dotąd, nie zrobił na niej najlepszego wrażenia. Merlin jeden wie do czego była zdolna. Postanowił jednak spróbować choć trochę naprawić swoje pierwsze wrażenie, więc powiedział:

– Hej... Wiem, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt dobrze. Jednak co ty na to, żeby zacząć od nowa? Wtedy byłem...

– Byłem przekonany że jesteś słabą mugolaczką, którą lepiej by było wytępić? – przerwała mu ostro.

– W sumie to tak – odparł zmieszany patrząc się w podłogę.

– Draco, nie jesteś złym chłopakiem – powiedziała już łagodniej widząc jego reakcję. – Domyślam się jak byłeś wychowywany. Jednak zastanów się. Czy naprawdę w to wierzysz?

Malfoy, wręcz z automatu, chciał odpowiedzieć, że tak. Jednak zawahał się. Czy naprawdę uważał, że mugolaki i mugole są gorsi? Po raz pierwszy ktoś pozwolił mu myśleć inaczej. Był zszokowany nagłą wolnością wyboru. Jednak, kiedy już otworzył usta, żeby dać odpowiedź, przyszedł Filch. Popatrzył na nich triumfalnym spojrzeniem, ale oboje nic sobie z tego nie robili. W milczeniu czekali na trójkę Gryfonów, a kiedy przyszli, udali się za woźnym. Ten wyprowadził ich z zamku udzielając im przy okazji lekcji wychowania. Dotarli tak do chatki Hagrida. Półolbrzym przejął ich i po krótkiej wymianie zdań z Malfoy'em zaprowadził ich na skraj lasu. Tam powiedział:

– Popatrzcie tutaj. Widzicie te świecące ślady na ziemi? Takie srebrne? To krew jednorożca. Gdzieś tu jest jednorożec, którego coś ciężko zraniło. To już drugi raz w tym tygodniu – na te słowa żołądek Julii ścisnął się w supeł. Nie słuchała dalej. Pamietała tamtego jednorożca. Wiedziała, że umierał w męczarniach. Stwierdziła, że nie może pozwolić, aby kolejnego spotkało to samo. Żadna żyjąca istota nie powinna umierać w tak okropny sposób. – A teraz podzielimy się na dwie grupy – do dziewczyny ponownie zaczęły dochodzić słowa gajowego.

– Mogę iść sama? – przerwała.

– Julia, wiem, że znasz ten las jak własną kieszeń – po tych słowach reszta uczniów przyjrzała się jej ze zdumieniem – jednak w obecnej sytuacji nie mogę na to pozwolić. Pójdziesz z Nevillem i Draco, dobrze? Weźmiecie Kła.

– Dobrze – powiedziała niechętnie.

– Okej, to skoro już ustaliliśmy grupy, to pamiętajcie. Jak znajdziecie jednorożca, strzelcie zielonymi iskrami. Jeśli znajdziecie się w niebezpieczeństwie, czerwonymi. Jasne?

– Tak – odpowiedzieli chórem.

Następnie każda grupa poszła w swoją stronę. Julia szła przodem, a dwójka chłopaków próbowała dotrzymać jej kroku. Puchonka zaś była zdenerwowana. Gdyby nie oni, wezwałaby jednorożca i o wiele szybciej znalazłaby rannego członka stada. Tak zostało jej chodzenie intuicyjnie. Co prawda coraz lepiej szło jej wyczuwanie jednorożców, ale do tego musiała zacząć medytować, a na to nie miała czasu. I chociaż teraz czuła, że zwierzę jest w okolicy, nie potrafiła ustalić gdzie dokładnie. Nagle poczuła, że musi skręcić. Zrobiła to, ale zaraz zobaczyła nad sobą czerwone iskry. Gwałtownie się obróciła, jednak jedyne co zobaczyła, to Malfoy'a, który śmiał się obok Neville'a i przestraszonego oraz zawstydzonego Gryfona. Zmroziła Ślizgona wzrokiem, a następnie powiedziała :

Mój Hogwart z Severusem Snape'emWhere stories live. Discover now