Rozdział 25

128 6 9
                                    

Bariery Mistrza Eliksirów po raz pierwszy odtworzyły się w obecności innej osoby. Był to dla niego w pewnym sensie przełom. Dziewczyna, nie zastanawiając się zbyt wiele, wniknęła w jego myśli.

Najpierw znaleźli się w rodzinnym domu Snape'a. Tam jego ojciec stał nad matką nauczyciela i ją bił. Od mugola wyraźnie było czuć alkohol. W końcu młody czarodziej nie wytrzymał i krzyknął:

– Zostaw ją!

– Nie przerywaj mi gówniarzu! – usłyszał w odpowiedzi. – Chyba że chcesz zająć jej miejsce?!

– Tak, chcę!

Tobias porzucił znęcanie się nad Eileen i zabrał się za syna. Jak na siedmiolatka znosił to bardzo dobrze. Nie krzyknął ani razu, a z jego oczu popłynęło tylko kilka łez. Julia jednak czuła, że ten ból był o wiele większy niż to pokazywał. Już wtedy był mistrzem ukrywania emocji.

Następnie przenieśli się w inne miejsce. Snape stał na dworcu King's Cross wraz z Lily. Miał być to ich pierwszy rok w Hogwarcie. Ogromnie się cieszył, ale jednocześnie martwił. Co będzie z jego matką? Bał się o nią. Nie chciał, żeby cierpiała. Co jednak mógł zrobić? Był tylko dzieckiem, nawet magii nie mógł używać po za Hogwartem. Wszedł więc za przyjaciółką do pociągu. Gdy już usiedli w przedziale, zaczepił go James. To, że przyszły Gryfon go nie polubił to mało powiedziane. Jednak Snape nie przejął się tym zbytnio. Przecież to tylko głupie zaczepki, a ma przy sobie Lily, więc co może pójść nie tak?

Po tym płynnie znaleźli się na błoniach Hogwartu. Młody czarodziej siedział pod drzewem i coś pisał. Po chwili podeszli do niego Huncwoci, na pewno nie w celach towarzyskich. Za pomocą zaklęcia unieśli go do góry nogami. Chyba nikomu nie trzeba opisywać upokorzenia Snape'a kiedy jego szata opadła mu na oczy ukazując majtki. To uczucie jednak szybko zamieniło się w złość i cieszył się, że w pobliżu nie ma szkła, bo wiedział jak by się to skończyło. Następnie, za sprawą prośby Lily, James przerwał zaklęcie sprawiając że Ślizgon upadł na głowę. Julia była w szoku widząc jak bardzo się nad nim znęcali. Wiedziała, że nie miał łatwo, ale że aż tak? Z przerażeniem obserwowała dalszy rozwój wypadków. A było już tylko gorzej. Snape pod wpływem emocji nazwał przyjaciółkę szlamą. Ta odeszła twierdząc, że ostatecznie wybrał stronę. Zaraz po niej odeszli Huncwoci. A młody czarodziej został sam. Upokorzony, samotny i zły na Gryfonów a jeszcze bardziej na samego siebie. Nie hamował już łez. Cały drżał i słaniał się na kolanach. Uważał się za okropnego człowieka. Julia czuła, jak przez jego głowę przechodzą myśli samobójcze. Czuła że chciał wyciągnąć różdżkę i rzucić na siebie jakieś zaklęcie, którego skutki były by marne. Chciał cierpieć tak jak przez niego musiała cierpieć jego najlepsza i jedyna przyjaciółka. Ostatecznie jednak rzucił na swoją rękę zaklęcie tnące. Gdy stwierdził, że już wystarczy, przetransmutował leżący obok patyk w bandaż, a następnie owinął nim poranioną kończynę.

Sceneria znowu się zmieniła. Teraz, w świetle pełni księżyca, Ślizgon szedł w stronę Wierzby Bijącej. Podszedł do jej pnia i naciskając odpowiedni korzeń unieruchomił drzewo. Następnie wszedł do tunelu znajdującego się pod wierzbą. Szedł w ciemność rozświetlaną jedynie  przez wątłe światło różdżki, czując, że ma duszę na ramieniu. Jednak to, co zobaczył gdy doszedł do końca przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Zobaczył Lupina przemieniającego się w wilkołaka. Zamurowało go. Nie potrafił ruszyć. Merlin jeden wie jakby się to skończyło, gdyby nie James, który pod postacią jelenia wepchnął go z powrotem do korytarza. Zrobił to w ostatniej chwili, bo niepanujący nad sobą Remus rzucił się na drzwi czując człowieka. Kiedy niebezpieczeństwo zostało względnie zażegnane Rogacz się przemienił i popatrzył na Severusa wzrokiem wyrażającym przerażenie i gniew, a następnie  wyprowadził go na zewnątrz, a następnie zostawił i ponownie przemieniwszy się w jelenia, pobiegł do przyjaciela. Ślizgon nie wiedział co czuje. Dalej do niego nie dotarło co zobaczył. Stał tak niewiadomo ile, a następnie postanowił wrócić do zamku i powiedzieć o wszystkim Dumbledore'owi.

Teraz znaleźli się w Dolinie Godryka. Julia wiedziała już co się stanie. Widziała jak Snape wbiega do domu ukochanej, jednak znajduje tam tylko jej martwe ciało. Widziała, jak niemal słaniał się na nogach. Jak niemal ostatkiem sił wlewa jej do ust eliksir, mimo że wiedział, że nic to nie da. Przytulał zimne ciało, a jego serce rozpadło się na milion kawałków. Tylko przysięga złożona Dumbledore'owi powstrzymywała go od zabicia się. Gdy zaczął słyszeć kroki, aportował się, a następnie wszedł do swojego domu, gdzie zaczął pić, a następnie film mu się urwał.

Tym wspomnieniem zakończyli wędrówkę po głowie Snape'a. Zamknął z powrotem swoje bariery, jednak nie płakał. Wielokrotnie przeżywał te wspomnienia, jednak po raz pierwszy poczuł ulgę. Otworzenie się dla kogoś miało na niego niemal zbawienny wpływ. Teraz patrzył w oczy uczennicy. Ich wąska źrenica nic nie wyrażała, jednak czuł, że przeżyła wszystko razem z nim. W końcu dziewczyna odezwała się:

– Dziękuję za zaufanie panie profesorze.

– Tobie też za nie dziękuję.

Nikt tego nie powiedział, ale czuli, że teraz naprawdę są przyjaciółmi. Nauczyciel ubrał naszyjnik podarowany mu przez dziewczynę, a następnie schował go pod szatę. Reszta osób nie musiała wiedzieć o jego słabości. Następnie powiedział:

– Wiesz, że to były moje najlepsze urodziny odkąd pamiętam?

– Miło mi to słyszeć – odparła szczerze Puchonka.

– Ale jest jeszcze jedna rzecz którą musimy zrobić – odparł z błyskiem w oku.

Dziewczyna popatrzyła się na niego zaintrygowana, jednak nic nie powiedziała. Nauczyciel rzucił na nich zaklęcie kameleona, a następnie wyprowadził dziewczynę z gabinetu. Szli w milczeniu przez korytarze zamku. Dotarli do obrazu, na którym Mistrz Eliksirów połaskotał gruszkę. Zaraz po tym otworzyło się przejście. Julia zaintrygowana szła za profesorem. Gdy doszli na miejsce, okazało się, że znajdują się w kuchni. Dziewczyna ze zdumieniem patrzyła jak nauczyciel wyciąga książkę kucharską, a następnie pokazuje jej przepis na ciasto. Podwinął rękawy i wziął się do roboty. Puchonka szybko do niego dołączyła. Spędzili w kuchni około dwie godziny. Byli cali ubrudzeni mąką, ponieważ w między czasie stoczyła się mała bitwa, którą ostatecznie zdecydowali się zakończyć remisem. Ciasto ostatecznie wyszło z zakalcem, ale oboje zaczęli się z tego śmiać. Po raz pierwszy odkąd sięgała pamięć Snape i Julia się śmiali. Nie musieli nic mówić, ale wspólnie stwierdzili, że to jeden z najlepszych dni w ich życiu.
________________________________
Hejka!
Chcę Wam tylko powiedzieć, że nie wiem czy przez następne dwa tygodnie pojawią się rozdziały. Zaczynają mi się ferie i nie wiem czy będę miała czas. Ale postaram się zrobić wszystko żeby się pojawiły.
Miłego dnia/wieczoru/nocy 😘

Mój Hogwart z Severusem Snape'emWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu