Rozdział 37

111 7 9
                                    

Julia siedziała w dormitorium czytając książkę, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiła się trochę. Agnes poszła gdzieś z przyjaciółkami, więc to raczej nikt do niej, a ona nie miała kolegów w swoim domku. Zaintrygowana podeszła do drzwi i je otworzyła. Stała tam Puchonka z ich rocznika. Powiedziała lekko przestraszona:

– Harry stoi przed beczkami i cię woła.

– Dobrze, już idę – jej beznamiętny ton jeszcze bardziej przeraził dziewczynę, tak, że zniknęła w mgnieniu oka. Julia zaś, chcąc czy nie chcąc, wyszła na korytarz. Tak jak mówiła dziewczyna, zastała tam Harry'ego w towarzystwie Rona i Hermiony. Widząc ich powiedziała ozięble:

– Czego chcecie? – Gryfoni popatrzyli się po sobie. Puchonka nigdy nie zachowywała się w stosunku do nich w ten sposób.

– Chcieliśmy pogadać – odparł po krótkiej chwili milczenia Harry.

– Ok. Chodźcie za mną – odparła Julia i nie oglądając się za siebie ruszyła korytarzem. Weszła do pierwszej pustej sali, a następnie, gdy Gryfoni weszli, zaklęciem zamknęła drzwi i wyciszyła pomieszczenie. Następnie zapytała:

– To o czym chcieliście pogadać?

– O tym co się stało podczas spotkania z Voldemortem – odpowiedział Wybraniec.

– To nie wiesz? Pokonałeś go. Znowu. Brawa dla niezwyciężonego Pottera – zaklaskała w dłonie, ale zrobiła to tak szyderczo jak tylko się dało.

– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi – Złoty Chłopiec był coraz bardziej zdziwiony zachowaniem Puchonki.

– Dobrze, odpowiem na wszystkie twoje pytania. Ale niech oni wyjdą – wskazała na dwójkę pozostałych czarodziejów. – I tak im wszystko później przekażesz, a tak będzie nam się łatwiej rozmawiało – Gryfoni spojrzeli na dziewczynę z oburzeniem, jednak po chwili, gdy Julia cofnęła zaklęcie rzucone na drzwi, Ron i Hermiona wyszli. Puchonka ponownie rzuciła czar, który zablokował wejście, a następnie rzekła:

– Pytaj, nie mam całego dnia.

– Dlaczego tak się zachowujesz?! Co ci odbiło?!

– Szczerze? – zaczęła mówić, chociaż czuła, że jej serce wewnętrznie krwawi, kiedy wypowiadała te słowa.– To Dumbledore kazał mi się z wami zaprzyjaźnić i mieć na was oko. Nie mówię że jesteście źli. Jednak nie mogę zapomnieć co twój ojciec robił osobom na których mi zależało.

– Właśnie. To co tam mówiłaś to była prawda? – Harry szybko zmienił temat, nie chcąc słuchać o tym co robił jego ojciec. – Czy my jesteśmy rodzeństwem?

– Nie. Z tego co mi wiadomo, mój ojciec – to słowo było przepełnione jadem – był kuzynem twojej mamy. Zaś nasze mamy się przyjaźniły. Moja zmarła praktycznie zaraz po moim urodzeniu i od tamtego czasu twoja się mną zajmowała.

– Czyli naprawdę byłaś tamtej nocy?

– Tak.

– A więc to twoja wina że moja mama się nie broniła?! – Gryfon coraz bardziej się denerwował.

– Tak, można tak powiedzieć – odpowiedziała pewnie Julia, chociaż Harry trafił w jeden z jej najczulszych punktów.

– A więc gardzę tobą! To przez Ciebie nie mam rodziny! To twoja wina!

– Tak, masz rację. Masz tę kartkę, którą dałam ci na święta? – chłopak odruchowo włożył ręce do kieszeni i o dziwo znalazł tam kartkę. – Podaj mi ją. – Harry, patrząc się na nią ze złością, podał jej świstek papieru. Dziewczyna dotknęła go różdżką i zamknęła oczy. Po chwili ja kartce pojawiło się zdjęcie. Przedstawiało ono dwójkę uśmiechniętych czarodziejów. Każdy z nich trzymał jedno niemowlę na rękach. Następnie podała fotografię Gryfonowi i powiedziała:

Mój Hogwart z Severusem Snape'emNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ