Rozdział 38

100 7 8
                                    

Julia obudziła się ze wrzaskiem. Snape, nawet gdyby zasnął, obudziłby się jak na komendę. Jednak przez cały czas czuwał przy dziewczynie, a od kiedy została minuta do jej wybudzenia, stał nad nią z antidotum. Dlatego też, kiedy usłyszał wrzask, w momencie wlał jej do ust eliksir. Puchonka poczuła ulgę praktycznie natychmiast, gdy przyjęła antidotum. Czuła się jak nowonarodzona. Od razu powiedziała:

– Bardzo dziękuję panie profesorze. I przepraszam.

– Najważniejsze, że wiesz, że źle zrobiłaś. Nie ma co roztrząsać przeszłości. A teraz powiedz mi - obwiniasz się za śmierć Lily?

– Nie – odpowiedziała szybko dziewczyna, jednak Snape tylko spojrzał na nią wymownie. Wiedział, że kłamała. – No dobra, tak. Ale to naprawdę była moja wina. Niepotrzebnie mnie chroniła. Voldemort i tak nie mógł mi nic zrobić – widział pytające spojrzenie nauczyciela szybko streściła mu to, czego dowiedziała się od Axilii.

– Julia popatrz na mnie – kiedy jej zielone, zeszklone, oczy patrzyły się wprost w jego czarne, kontynuował: – Byłaś rocznym dzieckiem. Nie mogłaś nic zrobić. Jedyna osoba, którą można obwiniać o śmierć Lily, to ja.

– Czemu niby pan?

– Widzisz, – Snape odwrócił wzrok – kiedy jeszcze popierałem Czarnego Pana, usłyszałem fragment przepowiedni. Dotyczyła ona Czarnego Pana i chłopca, który miał się urodzić pod koniec lipca, a jego rodzice mieli trzy razy zaprzeć się Czarnemu Panu. Przepowiednia zaczynała się słowami Oto nadchodzi ten który ma moc pokonania Czarnego Pana. Jako że nie wyrzucili mnie z baru, w którym była wygłoszona przepowiednia, przekazałem Czarnemu Panu początek. Stwierdził on, że chodzi o syna Lily. Próbowałem go powstrzymać, ale nie dałem rady. To wtedy udałem się do Dumbledore'a, z prośbą, aby chronił Lily. Jednak to nic nie dało. Lily umarła. Przeze mnie!!! – po tych słowach nauczyciel nie wytrzymał i łzy po prostu zaczęły cieknąć po jego policzkach. Padł na kolana. Emocje, których nie pokazał Julii, kiedy za pierwszym razem się przed nią otworzył, ujrzały światło dzienne. Puchonka zaś niewiele myśląc, podeszła i przytuliła nauczyciela. Zaczęła głaskać go po włosach. Ten zaś płakał w jej ramię tak długo, aż się nie uspokoił. Kiedy jego oddech wrócił do normy, dziewczyna go puściła, a on wstał i popatrzył na jej twarz. Też była we łzach. Musiała płakać razem z nim. Po krótkiej chwili dziewczyna odezwała się:

– To nie była pana wina. Voldemort od dłuższego czasu planował jej śmierć.

– O czym ty mówisz?

– Lily była bardzo zdolną czarownicą. Pamiętam, że kiedy byłam mała, stawała obok mojego łóżeczka i opowiadała o różnych swoich przeżyciach. Między innymi opowiadała, jak kiedyś Voldemort ją uwięził. Mówił jej, że może do niego dołączyć, nawet pomimo swojego statusu krwi. Odmówiła. Voldemort próbował ją zabić. A dokładniej chciał, żeby odeszła spektakularnie, jak to Voldemort miał w zwyczaju. Wyzwał ją na pojedynek. Lily, pomimo że sama odniosła ciężkie obrażenia, zdała mu taki cios, że była w stanie się teleportować. Voldemort nie mógł znieść tej ujmy na honorze, że pokonała go mugolaczka. Wypominał to też Lily w momencie jej śmierci. Planował jej śmierć już od dawna. A dosłownie przed tym jak ją zabił, dał jej jeszcze ostatnią możliwość dołączenia. Odmówiła. A chcąc chronić mnie i Harry'ego, poświęciła swoje życie.

Dziewczyna umilkła, a Snape patrzył na nią w osłupieniu. Puchonka wywróciła jego świat do góry nogami, ale o dziwo, czuł się z tym dobrze. Trochę tego ciężaru, który nosił na barkach od tak długiego czasu, zniknęło. Dalej czuł się winny, jednak już w mniejszym stopniu. Pod wpływem impulsu przytulił dziewczynę i powiedział:

– Dziękuję – po czym odsunął się trochę i dodał – Biegnij do siebie, bo zaraz spóźnisz się na pociąg.

– Do widzenia panie profesorze. Miłych wakacji.

Mój Hogwart z Severusem Snape'emWhere stories live. Discover now