70.|Akcja z Ciążą, Nadzieja Przy Grobie, Partner Broni Oraz Candy W Delegacji

250 17 55
                                    


Obudziłam się dość wcześnie. Wczorajszą noc widziałam jakbym przez mgłę i kompletnie nie wiedziałam dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej. Takie krótkie szaleństwo, co doprowadziło do... Wtedy spojrzałam na delikatnie spuchnięte oraz czerwone ślady.

- Jezu Chryste... – Mruknęłam, gdy uświadomiłam sobie, że się cięłam. Szybko zakryłam to pod rękawem i po prostu siedziałam na łóżku zwinięta w kłębek. Wtem usłyszałam pukanie do drzwi. Gwałtownie usiadłam na łóżku.

- Śpisz? – Zobaczyłam w progu Błękitka, który wyglądał rzeczywiście jak siedem nieszczęść. Miał czerwone oczy, wory pod oczami, skórę bladszą niż zazwyczaj i ten głęboki smutek wymalowany na jego twarzy. Bez słowa usiadł obok mnie na łóżku i głęboko westchnął. – Gdzie byłaś? – Zapytał zachrypiały głosem. Wyglądał jakby był chory, to delikatnie mnie zaniepokoiło. Jeszcze nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.

- Dobrze się czujesz? – Położyłam mu rękę na czole. Był lodowaty, ale jednocześnie mokry, co wydawało się być dla mnie dosyć dziwne, lecz mogłam stwierdzić, że naprawdę może być chory. On spojrzał na mnie wrogo, także zabrałam niechętnie rękę, chodź jego zachowanie mnie poirytowało. A przecież wiadomo, że do potulnych nie należę. – Jesteś chory, a ja się martwię.

- Wyobraź sobie, że ja też się o ciebie wczoraj martwiłem. – Warknął, a rękami przeczesał swoje potrzepane włosy. – Gdzie byłaś? – Naciskał ze śmiertelną powagą w głosie. Byłam skołowana tym wszystkim, lecz musiałam powiedzieć prawdę.

- Bałam się, że Daria każe mi zrobić coś, co mi przeszkodzi, bo wczoraj był dosyć ważny dzień... No i... – Zacięłam się w półsłowie, a on cierpliwie czekał na tłumaczenie. Wzięłam głębszy oddech. – Także, postawiłam przenocować u znajomego.

- Czy coś pomiędzy wami zaszło?

- A co, zazdrosny jesteś? – Pacnęłam szybko, nawet nie myśląc nas znaczeniem tych słów i krzyżowałam ręce. Jego mimika ani trochę nie zmieniła, czym całkowicie zgasił moją chęć do czegokolwiek. Był niczym posąg, który emocji czuć nie może, boś toż kamieniem przecież jest.

- Nie, czemu miałbym? Po prostu jestem ciekawy jak się z tego wytłumaczysz. Chcę patrzeć, jak gubisz się w swoich własnych słowach...

- Ja ciebie nie pytam o Twoje relacje z tą jebaną kurwą! Chodź przypuszczam, że jest głęboka.

- Ta rozmowa nie ma sensu. – Ciężko westchnął, po czym wstał, a ja z desperacji pociągnęłam go za rękaw tak, że wrócił do poprzedniej pozycji. Patrzył na mnie tym swoim przerażającym zamglonym wzrokiem, jakby był martwy.

- Wiem, że byłeś w domu Lotrivera. Dlaczego? – Mówiłam łamiącym się głosem. On wlepił wzrok w podłogę, a następnie zaczął strzelać palcami. Jakby zastanawiam się nad odpowiedzią, co było dla mnie nowością.

- Po informacje. – Mruknął w końcu. – Mam dostęp do domów wszystkich demonów pierwszych, gdybym potrzebował informacji, a z racji, że wyjeżdżam w delegację, gdyż w poniedziałek odbywają wielkie obrady, to ich potrzebuje.

- Jak to w poniedziałek... Zostawiasz mnie... Z nią!

- Cieszyłaś się, gdy Ci to mówiłem. Kilka tygodni temu. To w czym problem!? A twoim opiekunem nie będzie Jason czy Papyt, lecz Daria! Żegnam. – Z tymi słowami mnie opuścił, a ja byłam przerażona z takiego obrotu sprawy. Dwa tygodnie z tą wariatką. Przecież ja oszaleje. Jednak widzę w tej sytuacji drugie dno... Błękitek był mną sfrustrowany od dłuższego czasu, a moje zachowanie tylko przelało czarę goryczy... Co ja teraz zrobię? Jezu Chryste, czemu to tak musi wyglądać. Co jeśli w jego mniemaniu nie brałam naszego związku na serio? Siedziałam na łóżku cała roztrzęsiona, płacząc, po prostu płacząc.
Po paru minutach otarłam łzy. Muszę coś zrobić, aby to naprawić. Nie mogę tylko płakać! Szybko wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, do Błękitka. Biegałam po całym domu, aby go znaleźć, lecz go, ani Darii tam nie było. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Where stories live. Discover now