82.| Niecny Plan Harrego, ożywianie Belli, znowu Noe i Jakiś inny typ |

158 5 0
                                    

Zabrałem ten pył do mojego gabinetu w głównej siedzibie. Patrzyłem na niego, zastanawiając się w jaki sposób mam go zbadać. Nie mogę poprosić nikogo o pomoc, bo na pytanie "skąd to mam?", nie mogę odpowiedzieć. Niby zajmuję się również chemią i różnymi substancjami, aby ludzie nie wynaleźli jakieś mikstury, jednak to inna para kaloszy. Tu nie mogę niczego zniszczyć ani zgubić. Musi zostać oddane w stanie nienaruszonym. Na razie mógłbym jedynie zająć stanowisko, by samemu sprawdzić jego skład i oszacować wiek. Tylko co mi to da i czy w ogóle da? Jak ja nie znam pierwiastków tego wymiaru, a moja wiedzą ogranicza się do tej ludzkiej. Będę miał odpowiedzi, które będę musiał rozszyfrować. A wiek? To tylko liczba. Jednak chciałem, to mam. Teraz będę się bawił w alchemika.

~*~

Wróciłem do domu około godziny trzeciej. Długo mi zajęło rozstawienie wszystkiego w moim gabinecie, a badania jeszcze dłużej. Wszystko z najwyższą ostrożnością, aby okruszek się nie zgubił. Wyniki będę miał za około miesiąc, co jest bardzo pocieszającym aspektem, do tego czasu poczytam na temat chemii tego świata. Czuję się jak maturzysta, który zaczyna się uczyć parę dni przed egzaminem. Gdybym tylko wiedział, to bym od dawna się tego uczył.

Byłem w domu, ale nie czułem się jak u siebie, bo niesmak pozostał. W pudełku zastanawiałem się, czy to realizować i zrealizowałem, ale jakim kosztem? Osiągnąłem co chciałem, Karolina powiedziała nie, przerywając ten i tak lipny ślub, ale ten wyraz twarzy, gdy się dowiedziała, że to był test. Właśnie przez te smutne oczy, ten dom teraz jest niepełny. Chciałbym, aby wszystko było jak kiedyś. Aby Offender wrócił z Colin, a ja prowadził szalone życie z przyjaciółmi, wraz z cyrkiem. Tak niezależnie. Teraz mam na sobie jakąś odpowiedzialności. Tęsknię za tymi dniami, ale jakbym miał wybór, to bym niczego nie zmieniał. Wiem za dużo, by teraz się cofać. Muszę się dowiedzieć, czym jest ten czarny szatan z mojego młota, z czego zbudowane są demony pierwsze i niebawem zobaczę matkę. Wypełnia mnie dziwna euforia, boję się, ale i ekscytuję jednocześnie.

- Jestem! - Krzyknąłem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Tylko dusząca cisza. - Ta, wiem. Gniewasz się, ale zawsze możesz przestać i wrócić do tego co było. Miałem ciężki dzień w pracy, był dość stresujący, ale i ciekawy jednocześnie. Oczywiście nie mogę ci o niczym mówić, z pewnymi wyjątkami. No pokaż się, zawsze zadajesz tyle wkurwiających pytań, to teraz możesz je zadać do woli! Nie wiem, czy interesujesz się geografią, ale mogę ci powiedzieć o skali tego kurwidołka! - Mówiłem, ale odpowiadała mi głucha cisza. Poirytowany udałem się do jej pokoju, a na stole dostrzegłem list. - O matko, nienawidzę takich sytuacji. - Warknąłem biorąc go do ręki.

,,Uważam, że posunąłeś się za daleko. Twoje postępowanie przekroczyły granice i chce zerwać z tobą kontakt na zawsze. Nie chce cię widzieć. Wyprowadzam się. Żegnam, Karolina.''

Zgniotłem list z poirytowania.

- Ty sobie chyba żarty z pogrzebu robisz. - Warknąłem czując podstęp, albo żart. - Dobra, Jason by tego nie zrobił. Papyt może, ale chyba mu przeszło. Offender.. ale on nie żyje. Daria? To może być Daria, nie lubiła jej. Jednak nie jestem przekonany, czy dałaby radę ją porwać i to napisać. Hmm... - Zamyśliłem się. - Nie mogli jej porwać, kiedy indziej? - Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Iry. Z listy podejrzanych został tylko on - Harry, w końcu on jej non stop pomagał. Może i tym razem on ją przekonał do przeprowadzki, aby zmusić mnie do poczucia winy i przeprosin. - Hej, czy może twój durny syn nie jest z Karoliną?

- Nie wiem o kim mówisz, a mój syn nie jest durny! - Zaczął. Prychnąłem, na tą rodzicielską manierę.

- Dobra, nie ważne. To jest czy nie? - Przewróciłem oczami.

- Nie mam pojęcia, jestem zajęty. Jak chcesz, to sprawdź sam, jestem już poza domem. Wracam dopiero za dwa tygodnie. - Rozłączyłem się ze złości. Kochałem Irę, ale nienawidziłem tego, że jest na miejscu tylko na chwile. Oraz jego syn. Jego kurewski syn, który musiał się do niej przyczepić niczym lep czy kurwa nie wiem. Śliskie gówno, które nie chcę puścić. Przyjaźniłem się z Irą około pół wieku, był wsparciem, gdy zaczynałem jako pełnoprawny polityk. Potem dorobił się syna, dzieciak na początku mnie lubił, nawet czasami go pilnowałem, ale się zaczęło. Nie wiadomo skąd nagle zaczął mnie wprost nienawidzić. A teraz jest jednym z moich wrogów i ludzi, których wprost nie cierpię.

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz