Rozstrojenie

149 16 4
                                    

Siedziałam pod ścianą nie mogąc zdobyć się na żaden ruch. Moje zamknięte oczy napłynęły łzami. Minęło tyle czasu - pomyślałam. Tylko po to go męczył. Po to tylko, by teraz go skazać na śmierć. Wbrew moim błaganiom.

Jak przez sen pamiętałam to jak krzyczałam, jak się szarpałam i płakałam przed tłumem, próbując odepchnąć kata od ojca. Teraz emocje opadły i choć nigdy nie czułam jakiejkolwiek bliskości w stosunku do moich rodziców, to czułam bolesną pustkę tam, gdzie powinien być gniew.

On przyjdzie. - Obiecałam sobie. - Na pewno jest już w Aryi. Dlatego zniknęła. Chciałam by zabiła Joffreya. Ostatnie strzępki sympatii zniknęły. Było tylko obrzydzenie i poczucie krzywdy. Pragnienie zemsty. Niech Arya go zabije. To potwór.

Usłyszałam pukanie do drzwi, lecz nie wstałam. Po chwili ponownie rozległo się pukanie, lecz ja nie miałam zamiaru się podnosić. Sandor miał klucze, nie pukałby. Książę już by krzyczał, sprawdzając, czy nic mi nie jest. Cersei posyłała sługi, których nikt tu nie wpuszczał, byli tylko pośrednikami ze strażnikiem na dole. Littlefighter już wyjechał. Jeyne siedziała na fotelu przerażona i także się nie poruszała. Kto to mógł więc być?

- Otwórz. - Mruknęłam cicho, ochrypłym głosem, wbrew sobie. Służka wstała i powoli szła w stronę drzwi. Otwieranie ich zajęło wieczność, lecz wcale się tym nie przejmowałam, nadal siedząc w tej samej pozycji i w tej samej sukni co wczoraj. Czemu Sandora od tamtej pory przy mnie nie było?

- Lady Sanso. - Usłyszałam głos starego maestera, który natychmiast podszedł do mnie i podał mi jakieś leki, które wzięłam bez słowa. Za nim wszedł Sandor, który wysłuchał gadania starucha z widocznym zniecierpliwieniem.

- Przebierz ją. - Polecił Jeyne dziwnie cichym głosem. Czułam dopadające mnie coraz większe zmęczenie, aż przed oczami zrobiło mi się ciemno.

***

- Wyjdź. - Warknąłem w stronę Jeyne, a ta wyleciała z pokoju jak oparzona. Nadal się mnie bała. Szczególnie w tedy, kiedy Sansa nie była przytomna. Patrzyłem na ptaszynę leżącą w łóżku i przykryłem ją pościelą. Zamknąłem porządnie drzwi i nalałem sobie kielich wina, cały czas patrząc na jej uśpioną twarz przyprawiającą mnie o poczucie smutku pomieszanego z gniewem.

Zdecydowanie najmniejszym wrogiem był Litterffiner. Pojechał do Wysogrodu po jakąś piękną księżniczkę, przyszłą żonę dla tego parszywego króla. Ile mógł ugrać z żywym Starkiem? Wiele więcej niż z martwym. Teraz zafundował sobie wojnę z młodym wilkiem. Uśmiechnąłem się delikatnie.

Przynajmniej ptaszyna będzie bezpieczna. Tu, przy mnie. - Pogładziłem jej blady policzek. - Nie muszę już martwić się o to, że Sansa, zostając żoną Joffreya będzie skazana na jego łaskę bądź niełaskę. Jednak nadal może ją skrzywdzić. Jest tyle sposobów na to by ją upokorzyć, że trudno by było wszytskie przewidzieć.

Rude włosy położone w nieładzie okalały jej twarz, zastygłą w spokojnym wyrazie. Mogłoby się wydawać, że wygląda niechlujnie, lecz dla niego cały urok tkwił w tych szczegółach, które nie zostały doprecyzowane. Podobały mu się splątane kosmyki, pogięte ubranie odsłaniające nagie ramię Sansy i owinięta wokół niej kołdra, pod którą chciałby się znaleźć i ją przytulić.

- Przepraszam, że nie mogłem być przy tobie, ptaszku. - Wyszeptał i zaraz pomyślał o fakcie który nie pozwalał mu przy niej czuwać po tym, co się wydarzyło. Jego dłoń z policzka Sansy powędrowała na rękojeść, nawet nie wiadomo kiedy. Skrzywił się i odsunął od rudowłosej siadając niedaleko niej, na fotelu.

Otworzył notes matki i patrzył na niego, napawając się widokiem kolejnych stronnic, lecz nie czytając wcale słów. Jego potężna dłoń pieściła papier z lekkością, przy przewracaniu kartek i wywoływała w nim bliskie, nieznane emocje dzięki którym łzy stanęły w jego oczach i pewnie by spłynęły po jego policzkach, lecz zatrzymały się, kiedy usłyszał cichy głosik. Szybko odrzucił wywołujący w nim tyle emocji zeszycik i wstał, podchodząc do rudowłosej, która wierciła się niespokojnie. Tym razem nie zastanawiał się długo.

Odwiesił miecz i położył się obok Sansy przygarniając ją do siebie. Przez sen, lub półprzytomna wtuliła się w niego, a on otoczył ją ramionami. Jego klatka piersiowa posłużyła za poduszkę, co wywołało na jego twarzy kolejny uśmiech. Co się ze mną dzieje? Natychmiast spoważniał i pocałował Sansę w głowę. Ułożył się wygodnie i spróbował zasnąć, lecz nie bardzo mu to wychodziło. Wciąż wpatrywał się we włosy ptaszyny, lub rozkoszował się dotykaniem jej, nie wierząc w to, co się działo między nimi. Podniecenie bynajmniej nie pomagało mu w zaśnięciu. Jego zmęczenie dawało mu się we znaki, lecz czuł, że musi być na posterunku, gotowy do reakcji, co nie dawało mu spokoju. Czuł, że coś mogło się wydarzyć, lecz przez całą noc nie zdarzyło się zupełnie nic. Uczucie niepokoju minęło wraz z pierwszymi promieniami porannego słońca. Czas iść.

***

Uśmiech na twarzy był tak dziwny w tych okolicznościach, jednak nie mogła go powstrzymać, widząc zdenerwowaną Jeyne. Sandor mistrzowsko nauczył mnie opanowania swoich emocji w pewnych momentach i... dystansu. Uświadomiła sobie rudowłosa i nagle wyraz jej twarzy zmienił się na zdziwiony wysuniętym wnioskiem. Jak mogę być dziś taka spokojna z zewnątrz, kiedy w środku mnie się kotłuje? Jeyne ubrała mnie, co zajęło jej dwa razy więcej czasu niż zwykle, lecz ja po prostu stałam, nieruchomo i patrzyłam przed siebie. Nie docierały do mnie jej słowa przeprosin ani nic innego.

Ogarniało mnie dziwne uczucie. Czułam, że coś jest nie w porządku, lecz otaczała mnie także aura wolności. W końcu jestem tu sama. Jestem jedynym Starkiem. Nie... Co się ze mną dzieje? Jestem rozstrojona. Jeyne pociągnęła mnie mocno za włosy, lecz nie drgnęłam nawet, uparcie stojąc w miejscu. Jej przeprosiny skwitowałam milczeniem, teraz tak ponurym i przygnębiającym, że samą mnie dziwiła moja uprzednią wesołość.


Witam Witam!

Wszsytkich, którzy nadzieję stracili na kolejny rozdział. 😂

I tych którzy wyczekiwali. ♥️

Dziękuję obu i innym za to, że tu jesteście. Przepraszam, że mnie tak długo nie było, lecz pochłonął mnie rok szkolny.

Trzecia liceum to nie taka prosta sprawa i to jeszcze kiedy po zmianie nauczycielki z zeszłego roku, nowa chce z nami nadrobić praktycznie cały zeszły rok, jak i przerobić ten i jeszcze... powtórzyć cały materiał, który był do tej pory. 9 h polskiego stało się całym moim życiem krótko mówiąc. Nawet nie wiedząc co mam w danym tygodniu, wiem, że na pewno napiszę dwie kartkówki z polskiego i oddam co najmniej jedno pisemne wypracowanie. To pewniak. Do tego co dwa tygodnie nowa lektura... A to tylko jeden przedmiot!

No ale stwierdziłam że się nie będę zamęczać i znajdę czas na pisanie, bo mnie to dobija że nic nie piszę.

I... Gdzie ta Arya? 🤔

SanSan - Pies i PtakWhere stories live. Discover now