Rozterka

312 22 7
                                    

Gdyby link do YouTube powyżej nie działał - https://youtu.be/FBp-dDTLVFo

Sandor otworzył zeszycik, kiedy już był w swoim pokoju i przeczytał po raz kolejny dwie opowieści. Widział ślady łez rudowłosej dziewczyny rozrzucone po różnych kartkach na różnych wysokościach. Tym bardziej było mu źle.

Nie okłamałeś jej. Ty po prostu zataiłeś prawdę o blond sadyście, na którego ona się nadzieje w tedy, kiedy będzie myślała, że wszystko układa się wspaniale. Nie możesz niszczyć jej nadzieji.

Teraz nie będzie chciała ze mną rozmawiać i będzie trzymała się na dystans. Tak jak powinna zachować się dama, kiedy ktoś nadszarpnie jej zaufanie. Znowu będę potworem, tak jak w pierwszej chwili, w której mnie ujrzała. Może to jednak lepiej? Na dystans czasem lepiej można ochronić innych. Na pewno nie pomogłem jej tymi historiami i rozmowami.

Poczuł nagle dużą chęć na przechadzkę. Musiał przestać siedzieć w miejscu i myśleć, lecz równocześnie nie chciał nigdzie wychodzić. Wewnętrzna potrzeba wyładowania energii była jednak zbyt silna by ją ignorować. Wyszedł i ruszył korytarzami w stronę dziedzińca, lecz szybko stało się coś, czego najmniej się spodziewał. Usłyszał kobiecy, donośny krzyk.

Pobiegł w stronę, z której dobiegał niewiele myśląc. Zobaczył rudowłosego ptaszka klęczącego w śniegu, a niedaleko przed nią ciało kilkuletniego dziecka. Sandor podszedł do ciała, lecz okazało się, że chłopak żyje. Poznał w nim Brandona Starka. Sansa patrzyła na niego. Podszedł do niej i ukląkł. Dla chłopaka nie był w stanie nic zrobić, lecz co innego dla jego siostry.

- On żyje. - Powiedział. - Chodź, pójdziemy po maestera. Musisz wstać. - Dziewczyna się zapierała i płakała, więc Sandor wziął ją na ręce i podszedł zpowrotem do jej brata. Opuścił ją i uklęknął przy niej. - On żyje, widzisz? Nie płacz. Będzie żył.

Sansa chciała przytulić brata, lecz jej nie pozwolił. Próby odpychania go na nic się nie zdały, więc znowu zaczęła płakać. Zwinęła się w kłębek, a on siedział obok niej, słysząc jak przybiegają ludzie zwabieni jej krzykiem. Pocieszał ją i tłumaczył, by nie dotykała brata, bo może mu tylko zrobić krzywdę.

- Jak się tu znalazłaś?

- Usłyszałam trzask. Pewnie spadł. - Wyjąkała, a Sandor objął ją ramieniem pozwalając przytulić się. Tak zastała ich lady Catelyn.

Był to ciekawy i dramatyczny widok. Chłopiec leżący prawie bez życia w śniegu, płacząca, rudowłosa córka i olbrzymi groźny mężczyzna z poparzoną w połowie twarzą, który ją pocieszał i pozwolił się przytulić. Ciekawe co pomyślała sobie lady Winterffel.

- Co się stało? - Spytała Catelyn. Podbiegła do syna, lecz nie ruszała go, poza odgadnięciem mu włosów z czoła. Sandor widział jak walczyła z emocjami. Jak każda matka chciała okazać uczucia synowi w dramatycznej sytuacji, lecz nie mogła tego zrobić tutaj. Gdyby ludzie zobaczyli ją w złym stanie, straciliby do niej zaufanie. Lady zamku nie może dać ponieść się emocjom.

- Lady Sansa usłyszała trzask, więc poszła sprawdzić co się stało, a ja usłyszałem jej krzyk. Bran leżał na śniegu, a lady Sansa klęczała nieopodal. Chłopak żyje. Pokazałem jej to i odciągnąłem od niego, by nie zrobiła mu nic chcąc przytulić. - Maester który właśnie przyszedł i usłyszał słowa Sandora skinął głową, podobnie jak lady Catelyn.

- Możesz ją zabrać? - Sandor wstał i wziął Sansę na ręce, by zanieść ją do jej pokoju. Cały czas mówił do niej, próbując sprawić by nie płakała. Za nimi szła Stara Niania.

***

Wszystko działo się szybko. Zobaczyła brata leżącego bez życia na śniegu i zaczęła płakać. Wydała z siebie jakiś dźwięk? Teraz już na pewno nie potrafiłaby tego zrobić. Miała zaciśnięte ze strachu gardło. Słyszała jak ktoś biegnie, lecz jej to nie obchodziło. Ten ktoś przeszedł obok niej i podszedł do jej brata. Miała nadzieję, że to maester. Podniosła głowę i zobaczyła Ogara. Co on tu robi?

SanSan - Pies i PtakWhere stories live. Discover now