Dział 32

1.4K 86 27
                                    

Gwiazdka/komentarz/follow=😍
_______________________________________

Pov. Blanka

Mijały dni, tygodnie, a ja wciąż unikałam Elizy jak ognia. Nie chciałam na nią patrzeć. Nie mówiłam jej "dzień dobry", ignorowałam jakiekolwiek uśmiechy i nikomu nie mówiłam o tej całej sytuacji. Nie chciałam. Wolałam dusić to głęboko w sobie i próbować zapomnieć, ale nie potrafiłam. Lara widziała, że z każdym dniem jest ze mną coraz gorzej i chodzę bardziej przygaszona. Całą sobą starałam się żyć, jakby tamten dzień nie miał miejsca, ale nie mogłam, a własna bezsilność wobec ciężaru tych doświadczeń, pogrążała mnie jeszcze mocniej. Przyjaciółka nieustannie próbowała mnie wspierać na miarę swoich możliwości, choć nie bardzo wiedziała jak, bo, mimo jej licznych próśb, nie chciałam opowiadać o wydarzeniach, które miały miejsce tamtego dnia. Jeszcze ta sytuacja z Adamem. Nie mogę przez to spać w nocy, bo ciągle widzę przed oczami albo jego, albo Elizę. Nie potrafię zdjąć z siebie jego obrzydliwego dotyku. Nie mogę nawet na siebie patrzeć, bo jak tylko pomyślę sobie, że jego ciało chciało czerpać przyjemność z mojego, to aż mam ochotę zniszczyć całe to ciało, w którym jestem uwięziona.

Na domiar złego od kilku dni regularnie otrzymywałam SMS-y od Vanessy z prośbą o pilne spotkanie. Ignorowałam ją. Liczyłam na to, że w końcu dotrze do niej, iż nie jestem odpowiednią osobą do wypełniania tych wszystkich misji. Nie chciałam mieć już niczego wspólnego z nią, Adamem, całą agencją i Elizą. Najchętniej wyeliminowałabym ich wszystkich z mojego życia.

Szłam właśnie korytarzem w stronę sali od angielskiego. Angielski z panią Stacy był najprzyjemniejszą lekcją, jaka była w szkole, bo kobieta jest bardzo pozytywną osobą i widząc mój zły humor, nie wymaga ode mnie wybitnej aktywności na lekcjach albo tryskania energią na każdym kroku.

Ostatnio pogorszyły się też moje oceny, choć staram się, by były lepsze. Nauczyciele dopytują, co się stało, proponują korepetycje, rodzice zaczynają się czepiać, a ja to wszystko potrafię, tylko nie mogę się skupić. Tak bardzo chciałabym, by wszyscy dali mi w końcu święty spokój, bo ja nie mam siły wykłócac się z nimi, że wszystko potrafię i zapewniać, iż to tylko chwilowy okres, który szybko minie. Problem w tym, że ja wcale nie jestem taka pewna, czy w ogóle minie.

Byłam już na ostatnim zakręcie przed salą, a zza rogu wyszła Eliza. Jak zwykle, odwróciłam głowę w drugą stronę. Nawet nie patrząc na nauczycielkę, przeszłam obok niej beznamiętnie. Niespodziewanie poczułam silny uścisk dłoni na przedramieniu, który w jednej chwili obrócił mnie w tył.
- Blanka, zaczekaj... - stęknęła w tym samym czasie sprawczyni całego zajścia - porozmawiajmy. Oczywiście nie był to nikt inny, jak właśnie Eliza.
- Nie mamy o czym - fuknęłam, próbując wyswobodzić swoją rękę, którą nieprzerwanie trzymała.
- Myślę, że jednak mamy - powiedziała stanowczo, patrząc mi głęboko w oczy.
- No dobrze - westchnęłam, ulegając jej spojrzeniu, a ona z widoczną ulgą puściła moją rękę - ale teraz spieszę się na lekcję, przepraszam - oznajmiłam i odeszłam, zanim zdążyła jakkolwiek zareagować. Oczami wyobraźni już widziałam jej zawiedzioną minę, ale nie mogę inaczej. Za dużo się wydarzyło. Nie jestem gotowa na tę rozmowę i raczej nie będę. Nie jest mi dobrze z tym, że tak ją traktuję, ale nie mam zamiaru robić złudnych nadziei ani sobie, ani tym bardziej jej.

Pov. Eliza

Znowu uciekła. Znowu tak zwyczajnie odeszła. Już sama nie wiem, co mam robić. Wiem, że skopałam sprawę, ale dlaczego dostaję za to aż taką karę. Do niej chyba nigdy nie dotrze, że nie zrobiłam tego specjalnie, a wszystko, co powiedziałam, powiedziałam wyłącznie w trosce o nią. Gdyby nie te kilka słów za dużo, nikt nie wie jak by się to skończyło. Wolę nawet nie myśleć. Ale wygląda na to, że kosztowało mnie to utratę ostatniej szansy na odrobinę szczęścia. Chociaż dla mnie i tak najważniejsze jest jej szczęście, a jak sobie pomyślę, co ona musi przeżywać po kolejnej próbie gwałtu, to aż mam ciarki na plecach. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi sobie większej krzywdy niż ostatnio i nie dojdzie do tragedii...

Pov. Blanka

Po skończonych zajęciach udałam się w stronę wyjścia ze szkoły, jak co dnia. Powrót do domu tym razem nie był mi jednak pisany. Już po przekroczeniu terenu szkoły, podeszła do mnie, nie wiadomo skąd, Vanessa w codziennym ubraniu i ciemnych okularach, by nie zwracać uwagi przechodniów.
- Idziesz ze mną - oświadczyła głosem, nieprzyjmującym odmowy.
- Vanessa... - jęknęłam boleśnie.
- Natychmiast - syknęła, idąc w tylko sobie znanym kierunku. Przewróciłam oczami z niechęcią i poszłam za nią. Po kilku minutach doszłyśmy do samochodu Adama, schowanego za krzakami. Stanęłam w miejscu, nie mając najmniejszego zamiaru iść dalej.
- Zapraszam - powiedziała, otwierając drzwi kierowcy i weszła do środka. Chwilę zajęło mi zanim zrozumiałam, że ma zamiar prowadzić auto, w którym będziemy jechały tylko we dwie.

Usiadłam na miejscu z tyłu, nie odzywając się ani słowem. Po dłuższej chwili jazdy Vanessa zagaiła:
- Co? Myślałaś, że nie potrafię prowadzić i zawsze jeżdżę z obstawą? - spojrzała na moją reakcję w przednim lusterku. Nic nie odpowiedziałam. - Kiedyś byłam taka jak Ty. Życie nieźle mnie doświadczyło, a potem musiałam poradzić sobie sama, ale o tym może kiedy indziej - urwała temat. Dalszą drogę pokonałyśmy już w ciszy

Dotarłyśmy do siedziby organizacji i wysiadłyśmy z auta. Vanessa bez słowa zaprowadziła mnie do swojego gabinetu. Drzwi za nami automatycznie się zamknęły. Kobieta usiadła za swoim wielkim biurkiem, a ja w fotelu naprzeciwko niej.

- Dlaczego nie odpisywałaś na moje wiadomości - zapytała prosto z mostu.
- Bo... Byłam zajęta - spuściłam wzrok na dół i niespokojnie zaczęłam bawić się swoimi palcami, jak to zwykłam robić, gdy mam coś do ukrycia.
- Nie kłam - powiedziała spokojnym tonem - wiem, co wydarzyło się w aucie.
Podniosłam na nią swój wzrok zaskoczona, a ona kontynuowała:
- Adama już nigdy nie stanie na Twojej drodze. Został zabity za czyn, jakiego się dopuścił względem Ciebie. Nadużył swojej pozycji w organizacji, ryzykując tym samym utratę zaufania ze strony rządu względem SWA - oznajmiła bez cienia żalu w głosie, a ja wytrzeszczyłam oczy zdziwiona.
- Skąd wiesz, co się stało...? - zapytałam niepewnie, całkowicie zdezorientowana zaistniałą sytuacją.
- Podsłuchy w samochodach, o których wiem tylko ja, co oznacza, że Ty nie wiesz o nich nic, czy tak? - zapytała świdrując mnie wzrokiem.
- Nie wiem o czym? - zapytałam, zgrywając głupią.
- Bardzo dobrze - pochwaliła. Siedziałyśmy chwilę, wpatrzone w tylko nam znane punkty w pomieszczeniu, po czym Vanessa zaczęła:
- Blanka - spojrzałam na szefową - jest mi bardzo przykro, że doszło do takiej sytuacji. To nie powinno nigdy się wydarzyć. Chcę, żebyś wiedziała, że jeśli potrzebowałabyś rozmowy, to ja Cię wysłucham... - urwała na chwilę. - Mamy też zespół wykwalifikowanych terapeutów, więc jeśli chciałabyś skorzy...
- Nie trzeba - nie pozwoliłam jej dokończyć.
- No dobrze, ale nalegam, byś odpoczęła. Powinnaś się wyciszyć i ułożyć sobie wszystko w głowie.
- Tak zrobię - zapewniłam Vanessę - pójdę już.
- Powodzenia - pożegnała mnie, a ja wyszłam z jej gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Opuściłam budynek organizacji i wróciłam do domu.
_______________________________________
Doceńcie moje starania, proszę i miłego czytania😘

Jestem przy TobieWhere stories live. Discover now