Dział 14

2.1K 122 5
                                    

Gwiazdka/komentarz/follow=😍
_______________________________________

Pov. Blanka
Wróciłam do domu i położyłam się na łóżku. W domu nie zastałam nikogo i jakoś tego nie żałowałam. Wolałam teraz pobyć sama. Nadal nie mogłam wyrzucić z głowy wspomnień dzisiejszego dnia. Bolało mnie, że Diana nie potrafi uszanować tego, iż nie czuję do niej niczego większego. Moją miłością jest Pani Eliza. Zresztą, jeśli chodzi o nią, to naprawdę nie myliłam się, co do niej. Jeszcze przy nikim nie czułam się tak dobrze. Muszę przyznać, że przytula wprost nieziemsko. Jest najczulszą osobą, jaką spotkałam. To niesamowite, ona doskonale wiedziała, czego potrzebuję. Urzeka mnie, że nie stawia w relacji uczeń - nauczyciel zbędnych barier, tylko bardziej je zaciera. No i w dodatku robi przepyszną herbatę.

Niestety poza Panią Elizą nic nie układa się tak, jak bym tego chciała.
Nie dość, że przestaje mi dobrze iść z nauką, to jeszcze zostałam dzisiaj zgwałcona, a jakby tego było mało, to kończy mi się czas i powinnam niedługo powiedzieć Vanessie, kogo wybrałam na swojego pomocnika, ale jak ja mam w kilka dni znaleźć jakąś zwinną, mądrą oraz godną zaufania dziewczynę?

O kurwa, Diana by się nadawała. No poza tym, że ja bym jej już nie zaufała i jak niby miałabym z nią współpracować po czymś takim. Chociaż z drugiej strony nawet przyśniła mi się misja z jej udziałem, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo z tamtego snu zapamiętałam tylko imię dziewczyny i ten dziwny budynek. Gdybym tylko wiedziała od Vanessy więcej na temat moich przyszłych działań i sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie organizacja, mogłabym sprawdzić, czy ten sen był proroczy.

Niestety nie mam już czasu na szukanie kogoś innego. Będę musiała z nią jutro porozmawiać. Gardzę jej osobą, ale muszę zachowywać się profesjonalnie. Nie mam pojęcia jak to wyjdzie i czy w ogóle wyjdzie.

Przypomniało mi się, że Pani Eliza prosiła, abym przemyślała to wszystko jeszcze raz. Ja wiem, iż ona się martwi i to jest najpiękniejsza rzecz na świecie, ale nie pójdę do psychologa. Jak niby miałabym opowiadać obcej osobie o moim życiu oraz problemach? No jakoś sobie tego nie wyobrażam. Rodzicom tym bardziej o tym nie powiem. Po co? Żeby usłyszeć, że ich to nie obchodzi i lepiej, żebym zajęła się nauką, niż przejmowała takimi rzeczami? Że niby krzywda mi się wielka nie stała? Wolę siedzieć cicho. Poza tym, to dam radę sama. Zawsze dawałam, teraz też dam.

Nagle zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam połączenie przychodzące od mamy. Nawet ucieszyłam się, że dzwoni.
- Cześć mamo, miło Cię słyszeć - powiedziałam radośnie.
- Tak?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! - krzyknęła ostro.
- Nie rozumiem, co masz na myśli... - powiedziałam, starając się utrzymać spokój.
- Tak?! To ja Ci powiem. Dostałaś kolejną jedynkę z historii! - wrzeszczała - Co Ty sobie wyobrażasz?! Płacę za Twoją edukację niemałe pieniądze, masz gdzie spać i co jeść, dostajesz wszystko, czego potrzebujesz, a nie potrafisz nauczyć się na sprawdzian?! Strasznie się opuściłaś w nauce, młoda damo. A teraz słucham. Jak wytłumaczysz mi tę jedynkę?
- Mamo, ale ja naprawdę uczyłam się na ten sprawdzian. Na każdy inny też.
- Tak?! To chyba Ci nie wyszło - powiedziała z pogardą.
- Trudno, bywa.
- Nie bywa, tylko trzeba się porządnie wziąć do roboty, bo inaczej marnie widzę Twoją przyszłość.
- Ja to jej już wcale nie widzę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- No to jak już Ty jej nie widzisz, to ja tutaj nie mam nic do gadania. Przemyśl sobie to wszystko. Pa - fuknęła i się rozłączyła.
- Nie ma, kurwa, takiej opcji. Więcej już dzisiaj myśleć nie będę - krzyknęłam sama do siebie.

Byłam zła i smutna. Liczyłam na przyjemną rozmowę, ale moi rodzice widzą tylko numerki w dzienniku. Ona nawet nie zapytała mnie, jak sobie radzę na lekcjach, czy wszystko rozumiem, czy działo się coś ciekawego. Nic, zero. To nie jest pierwsza taka sytuacja, mam nadzieję, że jak oboje wrócą do domu, to nie będą mnie tym męczyć albo wrócą, gdy będę już spała.

A jakby tak zniknąć? Na zawsze? Nikt by nie tęsknił. Nie miałabym już więcej trosk, zmartwień ani problemów. Sama również przestałabym być problemem i dodatkowym wydatkiem...

Pov. Eliza
Ledwie przekroczyłam próg mieszkania, a wokół moich nóg już urzędowały dwa kociaki. Odwiesiłam kurtkę na wieszak, położyłam torebkę na szafkę przy wejściu i zaczęłam głaskać zwierzaki, a one w odpowiedzi mruczały i miauczały, prosząc o więcej pieszczot.
- Co? Stęskniliście się? Tak? - mówiłam słodkim głosem, drapiąc kocurki za uszkami i po szyi.
- Cześć, córeczko - powiedziałam, wchodząc w głąb mieszkania.
- Cześć - mruknęła sprzed telewizora, a ja wstawiłam wodę na herbatę.
- Jak było w szkole? - zapytałam.
- Dobrze, jak to w szkole, pomęczyli, pomęczyli, a o 15:15 z bólem serca musieli przestać - odpowiedziała Inga, po czym wstała z kanapy i stanęła w progu kuchni.
- No tak, bo my Was w tych szkołach tak męczymy, nie?
- No Ty nie męczysz, ale inni już tak - rzekła z uśmiechem i pocałowała mój policzek.
- Aż nie mogę się z Tobą nie zgodzić - również posłałam jej serdeczny uśmiech.

- Mamo, mogę iść dzisiaj na noc do Zuzy? - spytała mnie Inga.
- Pewnie - odparłam, sprawdzając, czy sos do warzyw jest dobrze przyprawiony.
- Super, dzięki - córka cmoknęła mnie w skroń i pobiegła do swojego pokoju, zapewne żeby zabrać spakowaną wcześniej torbę. Nie myliłam się, krótką chwilę potem pojawiła się w korytarzu z potrzebnym pakunkiem, ubrała się i krzyknęła na odchodne:
- Paa, mamo!
- Paa, kochanie! Baw się dobrze!

Znów zostałam sama w domu. Nie było mi to już obce. Często pozwałam córce na takie wypady. Wolę, żeby większość czasu spędzała poza domem. Tutaj nie można czuć się bezpiecznie. Starałam się wychować Ingę jak najlepiej. Chciałam, żeby nie odczuła zbytnio trudnej sytuacji rodzinnej. Z dumą mogę przyznać, że mi się udało, ale to inteligentna dziewczyna - wie, iż nie jest łatwo. Z całego serca chciałabym spędzać z nią więcej czasu, ale muszę pracować, sprzątać codziennie dom na błysk i gotować obiady dla kogoś, komu zdecydowanie się nie należą.

O, jest. Słyszę go. Słyszę jak w korytarzu wtacza się po schodach na górę. Gdzieś głęboko w sobie mam nadzieję, że spadnie i mój koszmar dobiegnie końca, jednak nic takiego się nie dzieje. Stawia ostatnie kroki przed wejściem, a ja zaczynam niezauważalnie drżeć. Chciałabym się schować, ale on mnie znajdzie. Znajdzie i zwyzywa od tchórzy. Nagle słyszę głośne łupnięcie w drzwi. Upadł. Wiem to. Naciska mocno na klamkę, ale drzwi są zamknięte, nie mam zamiaru ułatwiać mu dostępu do mieszkania. Liczy się każda sekunda bez zbędnego krzyku. Klucze brzęczą w jego dłoniach. Szuka tego właściwego. Niestety nie ma dużego wyboru. Najprawdopodobniej na kolanach próbuje trafić którymś w dziurkę od klucza, ale na próżno. Trafił. Patrzę przerażona w drzwi i czekam. Czekanie jest najgorsze. Naciska powoli klamkę, po czym dosłownie wpada do domu, spotykając się z podłogą, a drzwi pod jego mocą prawie wypadają z zawiasów, robiąc przy tym głośny huk, przez który odruchowo zamykam oczy.
Zaraz się zacznie.
____________________________
Co dalej? Nasze bohaterki wcale nie mają barwnego i łatwego życia.
Rozdział miał być wczoraj, ale nie dałam rady, więc jest dzisiaj rano.

Zapraszam do gwiazdek, kom i follow😀

Chciałam Wam znów niesamowicie podziękować, ponieważ w niedzielę (01.07.18r.) wybiło nam tysiąc wyświetleń i sto gwiazdek. Jesteście szaleni. Kocham Was i jeszcze raz dziękuję ^^ ♡♡♡

Jestem przy TobieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora