Dział 28

1.4K 96 37
                                    

Gwiazdka/komentarz/follow = 😍
_______________________________________

Pov. Eliza

Trzymałam dziewczynę w swoich objęciach, dopóki się nie uspokoiła. Długo płakała, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Wiedziałam, że w tym momencie jestem jedyną osobą, która może ją w jakiś sposób wesprzeć. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam się wtedy za nią odpowiedzialna. Serce rozrywała mi myśl, że po tym, jak się uspokoi, będę musiała porozmawiać z nią na temat wydarzeń dzisiejszego wieczoru. Nie chciałam, by znów płakała, a od razu widać było, że jest to sprawa bardzo delikatna, z którą nie może sobie sama poradzić. Całą sobą pragnęłam jej ulżyć, wziąć część jej cierpienia na siebie. Było mi tak przykro patrzeć, jak płacze, że nawet mi łza kręciła się w oku. Nie rozumiałam, dlaczego wywoływało to we mnie tak silne emocje. Sama nie mam w życiu łatwo, więc dlaczego tak mocno dotykają mnie jej problemy?

Gdy poczułam, że w moich ramionach oddech dziewczyny unormował się, delikatnie odsunęłam się od niej i spojrzałam głęboko w jej zapłakane oczy.
- Lepiej trochę? - zapytałam Blanki dla pewności, jednocześnie ocierając brzegiem palca wskazującego resztki łez z jej policzków.
- T-tak... Dziękuję Pani - odpowiedziała cicho.
- Siadaj, zmienimy ten opatrunek - zarządziłam, wypuszczając ją z objęć.

Dziewczyna usiadła na swoim miejscu, a ja naprzeciwko niej.

- Weź sobie chusteczkę - powiedziałam, podsuwając Blance pełne opakowanie.
- Dziękuję.

- Pokaż tę rękę - nakazałam, łapiąc ją za nadgarstek, tym razem dużo delikatniej i nie w miejscu, gdzie znajdowała się rana. Nastolatka nie stawiała oporu, tylko w milczeniu obserwowała moje ruchy. Próbowałam wyswobodzic ją z tego prowizorycznego opatrunku jak najdelikatniej potrafiłam, jednak nic to nie dawało, ponieważ krew mocno przyschnęła do podpaski, a dziewczyna syczała, zaciskając oczy z bólu. Po dłuższej chwili udało mi się dostać do rany. Niestety nie mogłam zrobić tego bez naruszania strupa, więc z nacięcia w niektórych miejscach popłynęły strumyczki czerwonego płynu.
- Będzie bolało, ale muszę to przemyc - oświadczyłam, spoglądając na dziewczynę i chwyciłam za buteleczkę z wodą utlenioną. Odkręciłam ją, ale zawahałam się na chwilę.
- Nie masz uczulenia, prawda? - zapytałam zapobiegawczo, nie spuszczając wzroku z Blanki.
- Nie - pokręciła głową przecząco, co potraktowałam jako pozwolenie na dalsze działania i przystąpiłam do przemywania rany. Dziewczyna wykręcała się z bólu. Było mi jej strasznie szkoda, ale wiedziałam, że dla jej dobra muszę pozostać niewzruszona i nie pozwolić jej wyrwać ręki. Kierowana matczynym instynktem zaczęłam delikatnie dmuchać na bolące miejsca, by choć odrobinę ulżyć Blance - pomogło.

Osuszyłam jej rękę oraz przyłożyłam gaziki do rany, a następnie owinęłam ją bandażem, który rozcięłam na końcu i przewiązałam wokół ręki.
- Gotowe. Byłaś bardzo dzielna - pochwaliłam ją z uśmiechem, jakbym mówiła do dziecka. Doskonale wiedziałam, że w niej drzemie właśnie takie niewinne, wrażliwe dziecko, które potrzebuje jeszcze czułej opieki.
- Dziękuję - powiedziała ze smutnym uśmiechem, już chyba po raz setny dzisiaj.
- Nie ma sprawy.

Pov. Blanka

Nastała bolesna chwila ciszy, w której każda z nas czuła, że to ten moment, żeby omówić pewne sprawy. Ze spuszczoną głową wpatrywałam się w swoje dłonie.
- Powiedz mi... Co się dzisiaj stało? - zapytała Eliza zatroskanym głosem. Bałam się tego pytania, ale wiedziałam, że prędzej czy później ono padnie. Zupełnie nie wiedziałam jak mam na nie odpowiedzieć. Powiedzieć prawdę? Czy może wymyślić na poczekaniu jakąś historyjkę, że chłopak mnie rzucił? W kłamstwach byłam dobra, więc nie zaszkodziło spróbować.

Z całych sił próbowałam wydobyć z siebie ułożoną na poczekaniu opowieść o tym, jak to mężczyzna mojego życia złamał mi serce i porzucił bez mrugnięcia okiem, ale nie potrafiłam. Kłamstwo w jej obecności nie przechodziło mi przez gardło. Może dlatego, że nie potrafiłam kłamać już o miłości do kogos innego, skoro w moim sercu na tronie o nazwie "miłość życia" było miejsce tylko dla niej, a może właśnie ta miłość nie pozwalała mi jej okłamać. Sekundy trwały wieczność, a ona cierpliwie, bez słowa czekała na wyjaśnienia. Gromadziłam w sobie odwagę, jednocześnie szukając właściwych słów do opisania dzisiejszych zdarzeń - nie było właściwych.

Blanka, daj jej szansę. Zaufaj jej. Ona naprawdę się o Ciebie martwi.

Westchnęłam głęboko i zaczęłam mówić:
- Dzisiaj pewien chłopak, którego miałam za dobrego przyjaciela, odwoził mnie do domu. Zamiast do domu pojechał do pobliskiego lasu, a tam próbował zgwałcić - łzy pociekły po moich policzkach, a głos zaczął mi drżeć - wypiął się z pasów, usiadł na mnie okrakiem i przygwoździł moje ciało do opuszczonego siedzenia. Krzyczałam, a jego podniecał mój strach. Rozbierał mnie, dotykał, a ja tego nie chciałam...
Uderzyłam go w krocze, a potem pobiłam do nieprzytomności. Nie panowałam nad sobą... Ubrałam swoje rzeczy i wyszłam z samochodu, zostawiając go zakrwawionego i nieprzytomnego. Nie wiem nawet, czy żyje... Z trudem dobiegłam do ulicy. Poszłam nad rzekę i próbowałam się uspokoić. P-potem zobaczyłam to szkło i... - urwałam - i chciałam skończyć to raz na zawsze... Resztę już Pani zna - zaszlochałam, dopiero teraz kierując swój wzrok na kobietę, bo wcześniej nie miałam na to odwagi. Zobaczyłam przed sobą zupełnie inną osobę. Siedziała przede mną skulona, cała zapłakana, wpatrując się we mnie szklanymi oczami. Wzruszył mnie ten widok, a kolejne łzy spłynęły po moich policzkach, a po chwili po jej również. Wpatrywałyśmy się w siebie, nie mogąc powstrzymać płaczu.
- Chodź do mnie - wyszlochała Eliza, a ja bez zastanowienie szybkim krokiem podeszłam do niej. - Siadaj - powiedziała sadzając mnie bokiem na swoich kolanach. Nie opierałam się nawet przez moment. Kobieta mocno przycisnęła moją głowę do swojej klatki piersiowej, a ja objęłam ją ramionami.
- Spójrz na mnie - odsunęła mnie lekko i zapłakana położyła dłonie na moich policzkach. - Posłuchaj mnie - przełknęła ciężko ślinę, zaciskając powieki, by następnie spojrzeć w moje oczy - nikt nie ma prawa krzywdzić Cię w taki, czy jakikolwiek inny sposób. Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nie zostawię Cię. Nigdy. Rozumiesz? - pokiwałam głową, zaskoczona słowami nauczycielki.

Dlaczego tak ją to poruszyło? Skąd tak czułe słowa w moim kierunku. Czy jej na mnie zależy?

- Maleństwo, ja zawsze Cię wysłucham i pomogę jak tylko będę mogła, ale obawiam się, że powinnaś iść z tym do psychologa, a przede wszystkim zgłosić tę sprawę na policję. Tego nie można... - jej słowa przerwał dźwięk klucza przekręcanego w drzwiach.

Obie spojrzałyśmy w ich stronę wyczekująco. Nagle ktoś otworzył je z impetem aż odbiły się od ściany.
- Kochaaaanieee - do przedpokoju wtoczył się schlany w trzy dupy mężczyzna. Nietrudno było domyślić się, że to jej mąż - wróciłeeeem do domuuu  - bełkotał pijackim głosem.
Eliza momentalnie wstała, prawie zarzucając mnie ze swoich kolan.
- Ooooo! Widzę, że przyprowadziłaś sobie młodą suczkę, idiotko - nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę, a agresja zaczęła rosnąć we mnie w zastraszajaco szybkim tempie. - Znudziłem Ci się nieudolna, gruba krowo, taaak?! I cooo? Myślisz, że ta młoda cipka Cię zechce? Z takim skurwiałym ryjem?! - spojrzałam na Elizę, w oczach której zaczynały ponownie zbierać się łzy, jednak nie reagowała - Zapamiętaj to sobie, jesteś zwykłą dziwką, zawsze nią byłaś! - zaśmiał się drwiąco i w tym momencie przegiął.
- Nie mów tak do niej! - podbiegłam do mężczyzny i w jednej chwili moja pięść spotkała się z jego wargą, a Eliza pisnęła z przerażenia. Facet lekko się zachwiał, ale, wbrew moim zalożeniom, nie upadł. Wykrzywił twarz w grymasie i dotknął ust, które boleśnie rozcięłam.
- Mały kurwiszon się stawia, taaak?! - wymieniliśmy lodowate spojrzenia - Chodź tu! - mężczyzna rzucił się w moim kierunku i z całej siły złapał za moją rękę w miejscu cięcia
- Ałaaaaaa - krzyknęłam z bólu.

____________________

Kto się tego spodziewał😏
Jak Wam się podoba rozdział? Będzie drama? Do następnego 🤗😘

Jestem przy TobieWhere stories live. Discover now