Dział 24

1.5K 91 55
                                    

Gwiazdka/komentarz/follow=😍
________________________________
Później widziałam już tylko ciemność

***

Kobieta chwyciła w ramiona bezwładne ciało Blanki. Siadając zaraz obok niej, ułożyła jej głowę w zgięciu swojej lewej ręki, a prawą zaczęła klepać policzek dziewczyny. Jej wzrok padł na odłamek szkła z śladami krwi. Tysiące myśli przebiegły przez jej głowę. Zamarła w bezruchu. Spojrzała na rękę nieznajomej, a po chwili na twarz.

Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Uświadomiła sobie, że twarz dziewczyny zasłaniają splątane i posklejane od płaczu włosy, odruchowo chciała odgarnąć je z twarzy dziewczyny, jednak jej uwagę w jednej chwili przykuła stojąca niedaleko latarnia, która niespodziewanie zajaśniała bladym światłem, oświetlając mrok panujący wokół. Kobieta wróciła spojrzeniem do dziewczyny i jednym ruchem dłoni pozbyła się włosów z jej twarzy, którą szybko poznała w świetle latarni.

***

Pov. Eliza

- Blanka...? - szepnęłam łamiącym się głosem. - Dziecino, co Ty zrobiłaś...? - Szybko jednak odzyskałam trzeźwość umysłu i ponownie zaczęłam cucić dziewczynę chaotycznymi wstrząśnieciami za ramię i klepnięciami w policzek - Hej! Blanka! Obudź się! Obudź się, proszę! - ostatnie słowo wykrzyczałam już prawie płacząc - Proszę... - szepnęłam drżącym głosem, przytulając do siebie jej ciało. Szybko jednak poczułam, że mój rękaw zaczyna w jednym miejscu nasiąkać jakąś ciepłą cieczą. Odsunęłam się od niej zaskoczona i spojrzałam na swoją rękę. Na kawałku materiału dostrzegłam sporą plamę krwi.

Mój wzrok od razu padł na nadgarstek dziewczyny. Dopiero wtedy zrozumiałam, że przecież ona wciąż krwawi i muszę coś z tym zrobić. Sięgnęłam szybko do torebki w poszukiwaniu chusteczek higienicznych. Sprawnie wyciągnęłam ze środka szeleszczące opakowanie i zrozumiałam, że zostały w nim tylko dwie sztuki. Wzięłam jedną z nich i otarłam nią ranę oraz jej okolice, na tyle dokładnie, na ile można było zrobić to jedną chusteczką.

Odetchnęłam, widząc, że rana nie jest bardzo głęboka i tylko wygląda na szkodliwą, ale blizna zostanie na pewno. Próbowałam zatamowac krwawienie zużytą już chusteczką, ale szybko przesiąkła. Ponownie zagłębiłam dłonie w torebce, nie wypuszczając Blanki z ramion, żeby poszukać czegoś do zrobienia prowizorycznego opatrunku. Jako człowiek z natury kreatywny, pomyślałam, że wykorzystam w tym celu zapasową podpaskę, którą zawsze noszę przy sobie. Rozpakowałam ją z folijki i owinęłam wokół ręki dziewczyny miękką stroną do rany. Odkleiłam fragment papierka zapezpieczającego podpaskę przed wyschnięciem kleju i złączyłam oba jej końce. W ten sposób powstał szybki, łatwy w wykonaniu oraz skuteczny opatrunek z rzeczy, którą większość kobiet ma przy sobie zawsze.

Dlaczego ona zdecydowała się na coś takiego? Ktoś ją skrzywdził? Powiedział coś? Boże... Ona chciała się zabić. Skończyć życie raz na zawsze. Ona nie chciała sprawić sobie bólu. Ona chciała to skończyć... Chwila, chwila! Czy ona oddycha!

Przerażona własnymi myślami zbliżyłam ucho do ust Blanki w taki sposób, abym mogła widzieć też jej klatkę piersiową.

Oddycha! Całe szczęście.

W przypływie silnej ulgi, zupełnie nie panując nad sobą złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie wiem, co wtedy miałam w głowie, ale tak chciałam, żeby się obudziła, tak się o nią bałam i tak się ucieszyłam, słysząc jej oddech, że po prostu to zrobiłam. Po kilku sekundach poczułam na swoich ustach lekki ruch, zdziwiona odsunęłam gwałtownie twarz od dziewczyny i spojrzałam na nią wyczekująco, jednak nic się nie stało.

O nie, kochana, nie odpływaj mi tu drugi raz...

- Blanka! Blanka, nie zasypiaj! - potrząsnęłam dziewczyną - Heeeej! Spójrz na mnie! - odwróciłam jej głowę w moją stronę.

Pov. Blanka

Uchyliłam lekko powieki, próbując pokazać tym samym, że nie trzeba mną już potrząsać i jako tako kontaktuję, choć wciąż nie byłam świadoma tego, co się stało ani dlaczego leżę i ktoś mną potrząsa. Z trudem otworzyłam oczy, żeby wykonać polecenie głosu, który jeszcze nie docierał w pełni do mojej świadomości. Zobaczyłam nad sobą twarz. Kobiecą. Nic więcej nie potrafiłam o niej powiedzieć, bo obraz, który widziałam, był zupełnie pozbawiony konturów i tańcowały po nim czarne plamki.

Zmarszczyłam brwi, chcąc zobaczyć coś wyraźniej. Obraz powoli zaczął tworzyć w mojej głowie wyraźną całość, a plamki zwalniały tempa. W końcu zobaczyłam wyraźnie twarz kobiety z zaciśniętymi w kreskę ustami i zamarszczonymi brwiami, co nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że kobieta jest wyraźnie zaniepokojona tym, co się wydarzyło.

Ale co właściwie się wydarzyło?

Nagle zdarzenia tego wieczoru zaczęły wracać do mojej głowy i wszystko stało się jasne. No... Wszystko, poza tym, dlaczego leżę na ziemi w ramionach jakiejś kobiety.

Odruchowo mój wzrok ponownie padł na jej twarz. Na TĘ twarz, którą rozpoznałam dopiero w tamtym momencie.
- Pani... - próbowałam nazwać to, co widzę, jednocześnie nie wierząc własnym oczom, ale kobieta mi przerwała.
Ciii... - powiedziała kładąc palec na swoich ustach - wszystko jest dobrze. Dasz radę wstać? - kiwnęłam niepewnie głową, a kobieta zaczęła podnosić się razem ze mną. - Pomogę Ci - Powoli podniosła mnie z ziemi, sprawnie przejmując władzę nad moim ciałem. Objęła mnie ramieniem i zaczęła prowadzić w nieznanym mi kierunku, ale nawet nie interesowało mnie to wtedy.

Coraz wyraźniej przypominałam sobie dzisiejszy dzień. Tak wiele się wydarzyło. Najpierw byłam w szkole, potem Vanessa kazała upozorować porwanie moje i Adama, żeby sprawdzić jak radzę sobie w sytuacjach bez wyjścia. Jeszcze później oficjalnie poznałam moje asystentki. Potem ta cała sytuacja w lesie, na koniec nieudana próba samobójcza, a teraz to.

Szłam prowadzona przez Elizę, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Nie mówiłam nic. Nie chciałam. Zbyt bolesne obrazy przemykały przez moją głowę. Wyobrażałam sobie, co by było, gdyby nie udało mi się wyrwać Adamowi.

Zgwałciłby mnie? Tak po prostu? Bez wyrzutów sumienia i jakichkolwiek skrupułów? Co teraz będzie z SWA? Zrezygnuję? Co powiem Vanessie? Prawdę?

Te i inne pytania nie dawały mi spokoju. Nie potrafiłam skupić się na niczym.

Pov. Eliza

Patrzyłam na jej pozbawione uczuć spojrzenie. Nie potrafiłam nawet wyobrazić sobie, co ona czuje, co ma właśnie w głowie. Myślami wracałam do wydarzeń sprzed chwili. Do tego spontanicznego pocałunku, do którego nigdy bym się nie dopuściła.

Dlaczego to zrobiłam? To tylko uczennica. Co we mnie wystąpiło? Może to było tylko pod wpływem emocji, a może... może właśnie tego chciałam...

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Jedyne, czego mogłam być pewna, to to, że o tym incydencie wie tylko jedna z nas, i na szczęście jestem nią ja.

Zatrzymałam się przy moim samochodzie. Wciąż trzymając stabilnie dziewczynę, zaczęłam jedną ręką szukać kluczyków w torebce. Wydobyłam z dna poszukiwany przedmiot i kliknęłam na nim przycisk z otwartą kłódką.
- Wsiadaj - powiedziałam miękko do Blanki, otwierając przed nią drzwi od przedniego miejsca pasażera, na co posłusznie wykonała moje polecenie. Pomogłam jej wejść do auta, po czym sama zrobiłam to samo i usiadłam za kierownicą.
- Gdzie jedziemy? - zapytała nieśmiało dziewczyna cichym, chrapliwym głosem.
- Do mnie - powiedziałam stanowczo, jednocześnie kończąc naszą rozmowę, o ile można ją tak nazwać.
_______________________________________

Dzień dobry moi kochani! Czyta to ktoś jeszcze? Pokażcie się😘

Jestem przy TobieWhere stories live. Discover now