Rozdział 13 - Rzeczywistość jest iluzją.

3.3K 262 28
                                    

DAN

W komnatach mistrza eliksirów, spotkałem Albusa Dumbledore'a. Wciąż nie mogłem w to uwierzyć.

Jego oczy były tak samo niebieskie jak kiedyś, ale jego twarz wydawała się inna, obca.

Magia starca, zazwyczaj szarawa, wyglądająca jak poranna rosa na źdźbłach trawy. Teraz była tak ciężka jak pochmurne niebo i trudno było mi na nią patrzeć. Była taka powolna. inna. Siłą powstrzymywałem się by do niego nie sięgnąć.

Nie mogłem z nim rozmawiać! Nie byłem na to gotowy! Nie chciałem tego!

Unikałem patrzenia na Dumbledorea od początku szkoły. Mimo, że stół prezydialny był też miejscem gdzie siedział Severus, to nie patrzyłem na niego od początku szkoły ani razu. Wiedziałem, że dyrektor w nim zasiada do każdego posiłku, a ja po prostu nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy. To tak jakbym unikał odpowiedzi na jakieś bardzo istotne pytanie. A teraz on stał tutaj. A ja byłem z nim całkowicie sam. I całkowicie niegotowy na to spotkanie.

Gdzie...

- Gidzie jest Severus? – starałem się zabrzmieć neutralnie, ale panika zawładnęła moim ciałem i na pewno było widać to na mojej twarzy.

- Został wezwany podczas kolacji – padła odpowiedź, a ja nagle poczułem się tak, jakby ktoś chlusnął we mnie wiadrem zimnej wody. Paraliż zmroził moje kości aż do bólu.

Severus wyszedł z Wielkiej Sali! A ja przez to, że nie patrzyłem na stół nauczycielski tego nie widziałem!

- Ze względu na to, że Severus nie mógł czekać zaproponowałem, że sam tobie przekażę tę nowinę. Tak byś wiedział, co się stało.

Pokiwałem głową. Cofnąłem się w tył, a czując za sobą płomień kominka przesunąłem nieco w prawo i wcisnąłem w kąt między kominkiem, a meblościanką.

Miałem ochotę się schować przed tym wszystkim. Moje myśli gnały jak szalone. Dłonie zaczęły drżeć.

Czułem się jak zostawiony na pastwę swojego oprawcy. Oby Severus wrócił jak najszybciej! Musi wrócić! Severusie!

- Dan. Chciałbym z tobą porozmawiać.

A ja?

Uciekłem.

Tak najłatwiej nazwać to, co zrobiłem.

Jak tylko dyrektor wspomniał o tym, że chce ze mną porozmawiać, zalało mnie takie przerażenie, że pośpiesznie, prawie wywracając słoik, wydobyłem sporą garść proszku fiuu i uciekłem.

Gdy wylądowałem już w swoim pokoju, jak zwykle się potykając i tym razem raczej efektownie upadając na kolana i ręce, czułem się jakbym umknął śmierci. Moje nogi po prostu osłabły, a ręce drżały. Brałem głębokie wdechy i wydechy starając się wyrównać oddech, ale to nie pomogło i moim ciałem wstrząsnął szloch. Brakowało mi tchu. Wiry magii przesłoniły mi wzrok.

Skuliłem się na ziemi i płakałem wtulając twarz w dywan.

Musiała minąć dłuższa chwila zanim mogłem się uspokoić i znaleźć na tyle siły by się poruszyć.

Nie za dobrze mi to szło. Wciąż się chwiałem i nie mogłem złapać rytmu. Czyżbym zapomniał jak się chodzi? Opierając się o stolik zdeptałem swoje buty z nóg i ignorując konsekwencję przybrałem swoją drugą formę.

Moje spodnie się rozdarły z głośnym protestem. Odpiąłem pasek i rzuciłem strzępy resztek odzienia na ziemię. Ściągnąłem też koszulę i krawat. Nagle wszystko, co dotykało moją skórę, drażniło mnie niepomiernie.

LamiaWhere stories live. Discover now