Rozdział 9 - Hogwart

4.8K 276 95
                                    

Notka 1. Sceny +18. Jestem beznadziejna w pisaniu tego typu scen. No ale... tekst pisany jest nie dla zarobku, a dla zabawy, więc przymknijcie oko na te koszmarne opisy.


- GRYFFINDOR!

Wykrzyknęła Tiara Przydziału zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, bądź pomyśleć.

Tak jakby stary kapelusz mnie rozpoznał i od razu przydzielił, bo miał serdecznie dość przekonywania mnie, że lepiej pasowałbym do Slytherinu. O ile dobrze kojarzę, prowadziliśmy tą rozmowę już na pierwszym i na drugim roku. Kapelusz uważał, że bardziej pasowałbym do Slytherinu. Ja wolałem Gryffindor.

Chyba, że coś się zmieniło i teraz, podczas ponownego przydziału jednak doszedł do wniosku, że gryfoni to moi prawdziwi towarzysze. Oddałem profesor McGonagall kapelusz i uśmiechnąłem się do niej. Ona skinęła mi głową i zaraz skupiła wzrok na liście uczniów przed sobą by wyczytać kolejną osobę. Dla niej byłem po prostu nowym uczniem.

Pamiętałem, że kilka razy w przeszłości wraz z pierwszakami, pojawiał się jakiś starszy uczeń przeniesiony z innych szkół. Trzech z nich, nawet zostało przydzielonych do domu lwa. Nigdy wcześniej jednak nie zdarzyło się aby, taka osoba kończyła na moim roczniku, więc nie wiedziałem jak inni gryffoni odnosili się do uczniów takich jak ja.

Wiwaty od strony stołu były trochę jakby zaspane. Część uczniów plotkowała jeszcze zawzięcie, więc mój przydział zauważyło w ogóle tylko parę osób. Łatka, „nowy" brzmiała raczej jak coś, co do czego odnoszą się obojętnie.

Usiadłem na krańcu stołu starając się nie patrzeć w stronę Hermiony i Rona. Prawdziwy Harry, siedział razem z nimi i o czymś rozmawiali. Zapiekło mnie w środku i zastanowiło oczywiście, o czym dyskutowali? Nie mogłem jednak do nich podejść. Było to teraz niemożliwe.

Odwróciłem wzrok spoglądając na Severusa. Siedział on przy stole prezydialnym i wydawał się być czymś rozdrażniony, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, jego oczy zabłysły i uśmiechnął się ironicznie.

Czego się spodziewałeś Severusie? Sam przecież mówiłeś. Raz gryfon, zawsze gryfon!

McGonagall poprosiła parę razy o cisze i zaczęła dalszy przydział pierwszorocznych. Wkrótce usiadła obok mnie jeszcze ósemka dzieciaków. Trzy dziewczynki i pięciu chłopców.

Wydawali się przestraszeni i niespokojni. Uśmiechnąłem się do nich uspokajająco. Mimo złości na całość sytuacji, to powrót do Hogwartu mnie uspokajał. Więc podejrzewałem, że i mój uśmiech musiał być pokrzepiający, bo wkrótce pierwszoroczni zaczęli się nieco rozluźniać i miedzy sobą zapoznawać.

Dyrektor, na którego starałem się nie patrzeć od początku uczty powitalnej, wstał na krótką chwilę witając wszystkich nowych studentów i krótko życząc smacznego. O mnie wspomniał tylko krótkim zdaniem, że ze względów zdrowotnych nie będę mógł sypiać w dormitorium Gryffindoru.

Nie patrzyłem na niego. A on nie patrzył na mnie.

- Z jakiej szkoły się przeniosłeś? – Zapytał się mnie chłopiec z drugiego roku o czekoladowych włosach. Jego magia wręcz iskrzyła z zainteresowaniem.

- Nie chodziłem wcześniej do szkoły. – odpowiedziałem używając przyszykowanej wcześniej historii.

I się zaczęło. Dlaczego mam takie dziwne oczy? Dlaczego nie mogę mieszkać w dormitorium? Skąd pochodzę?

Kolacja miała się prawie ku końcowi. Zanim pojawił się ktoś z piątego roku Gryffindoru by wybawić mnie od fali pytań.

Przywitała mnie z zwykłym i neutralnym „cześć" a jej magia koncentrowała się w dłoni tak jakby była gotowa rzucić w każdej chwili jakieś zaklęcie.

LamiaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ