Rozdział 17 - Hermiona, Ron i Dan.

3.7K 260 51
                                    

 


Miałem dziwny sen. Z jednej strony zdawało się, że jestem zanurzony w wodzie, a z drugiej, że unoszę się w powietrzu, a wiatr szarpie moimi włosami jak podczas lotu na miotle.

Moje ciało unosiło się nieważko w mroku, niczym zawieszony w przestworzach kosmosu. Byłem niejasno świadomy jakiś postaci czających się w mroku. Tak jakbym dostrzegał ich kontem oka, jednak gdy tylko próbowałem ich zlokalizować, nikogo tam nie było.

Jednak najważniejszym punktem była niespotykane zjawisko znajdujące się przede mną. Jedyne źródło światła w bezkresnej pustce.

Kiedyś widziałem coś podobnego w mugolskiej telewizji. To było jak obserwowanie etapu tworzenia bardzo grubej szklanej szyby. Rozgrzane do czerwoności szkło jednak nie stygło tylko jarzyło się i falowało.

Nie to było jednak najdziwniejsze, a fakt wielkości tego obiektu, bo rozmiarami mogłem to przyrównać tylko do jakiejś planety.

Czy to było słońce?

Może znajdowałem się w kosmosie?

Tylko, dlaczego czułem wiatr na policzkach, a postacie, które widziałem tylko kątem oka zdawały się jak najbardziej prawdziwe i rzeczywiste?

Cienie, czające się w odległym krańcu pustki jak dementorzy, napawały mnie niepokojem, więc instynktownie starałem się zbliżyć do źródła ciepła.

Poruszyłem się niczym pływak, starając dotrzeć do wybranego przeze mnie celu. Szybciej niż to było możliwe zbliżałem się do czerwonego, żarzącego się obiektu. Gdy zatrzymałem się ledwo kilka stóp od niego dotarło do mnie, że to nie jest słońce i do tego, nie było tutaj aż tak gorąco, jak powinno.

Rozejrzałem się w wszystkie strony i w końcu potwierdziłem. To była wrząca lawa spływająca w bezkresnym wodospadzie. Wypływała ona z niekończącego się źródła dalej niżeli mój wzrok mógł sięgnąć i płynęła równe głęboko by zniknąć w nicości.

Chociaż wiedziałem, że nie powinienem tego dotykać, to wydawało mi się miłą perspektywą by nieco ogrzać swoje przemarznięte ciało korzystając z ciepła tego wodospadu.

Wykonałem jeszcze kilka ruchów pływaka i w końcu wystarczyło wyciągnąć dłoń w stronę tego płynącego ognia. W moim umyśle przemknęła informacja, że gdybym był tak blisko prawdziwej lawy, już zaczął bym się żywcem gotować. Mimo to w jakiś sposób docierało do mnie, że to sen.

Nie musiałem się niczego obawiać. Prawda?

Właśnie wtedy dostrzegłem cień w czerwieni. Dokładnie naprzeciwko mnie. Skupiłem wzrok na tym miejscu. Wydawało mi się, jakby po drugiej stronie tego wodospadu ktoś stanął.

Przez chwilę się wahałem, ale nie mogłem powstrzymać swojej ciekawości. Musnąłem palcami wodospad chcąc wiedzieć, czy naprawdę mogę to zrobić.

Gdy tylko opuszki moich palców dotknęły przeszkody, całość powierzchni zafalowała, znieruchomiała i zaczęła tracić swój żar stygnąc. W tym samym momencie zarejestrowałem że po drugiej stronie przeszkody naprawdę ktoś stoi. Postać za ogniem miała niepokojąco czerwone oczy. Były one coraz bardziej widoczne, w miarę jak lawa zastygała. Im ciemniejsza stawała się przeszkoda między nami. Tym bardziej widoczne wydawały się te czerwone, jak rozżarzone żelazo, oczy.

Niepokój pochwycił moje serce i pchany przeczuciem chciałem się wycofać. Było już jednak za późno. Ułamek sekundy zajęło pazurzastej dłoni przebicie się na moją stronę. Silna uścisk uwięził mój nadgarstek. Krzyknąłem spanikowany, próbując się wyrwać.

LamiaWhere stories live. Discover now