Rozdział 24 - Wigilia.

4K 269 90
                                    

Autorka: Fantastmania/Lilka.

Beta: Ahrimanka.


DAN

Święta zbliżały się wielkimi krokami, ale mnie opuściła cała radość. Severus chyba zorientował się, że coś jest na rzeczy, bo zacząłem ciągle przesiadywać w jego komnatach, zaniechawszy spotkań z przyjaciółmi. Wiem, że przesadzałem. Nie mogłem jednak wyrzucić z swojej głowy rozmowy, jaką przeprowadziliśmy w Treewalle.

Nigdy się go nie zapytałem o jego poprzednie związki. Jasnym jednak było, że jakieś doświadczenia w tej dziedzinie posiadał. W jego komnatach nie można było zobaczyć zdjęć z przeszłości, poustawianych w ramkach. Jednak miesiąc wcześniej znalazłem coś o wiele ciekawszego.

Severus posiadał grubą teczkę na dokumenty. Tak jak wszystko, co stanowiło rzeczy materialne w jego życiu, teczka była dobrze opisana i wypełniona specyficznego rodzaju wiedzą.

Znajdowały się tam mianowicie dowody wszystkich jego osiągnięć: dyplomy, nagrody, certyfikaty zaliczenia stopni w dziedzinie eliksirów. Gdy pierwszy raz zwróciłem uwagę na tę konkretną teczkę, wciśniętą w róg jego biblioteczki, czułem się zmieszany i zawstydzony.

Severus skończył Hogwart z naprawdę dobrymi notami. Później udał się na naukę do kilku mistrzów eliksirów i pozaliczał masowo wszelakie kursy czy egzaminy.

Z tamtych dokumentów dowiedziałem się także, że nie każdy mistrz eliksirów był równy innemu. Mieli oni trzy poziomy biegłości, z czego pierwszy był tym najlepszym i pozwalał na wiele różnego rodzaju przywilejów. Każdy mógł warzyć jakieś eliksiry, ale nie każdy mógł zajmować się dystrybucją swoich wyrobów. Podczas wakacji pomagałem kochankowi w przygotowaniu składników do Wywaru Żywej Śmierci. Wtedy mnie to nie zastanowiło. Teraz jednak wiedziałem, że jako bardzo złożony i trudny wywar do uwarzenia, eliksir ten wymagał posiadania certyfikatu mistrza eliksirów pierwszego stopnia.

Oznaczało to, że szpital św. Munga, bez posiadania kontaktu z mistrzem eliksirów pierwszego stopnia, nie może dostać tego konkretnego wywaru. Większość lekarzy nie posiadała mistrzostwa z eliksirów, bo do wykonywania zawodu wystarczającym dla nich było zdanie Owutemów z eliksirów na powyżej oczekiwań. A w całej Wielkiej Brytanii na palcach jednej ręki można było policzyć mistrzów eliksirów pierwszego stopnia, którzy nie znajdowali się już na emeryturze.

I to wszystko było czarno na białym napisane w tej teczce z dokumentami.

Wyjaśniało też, dlaczego mój kochanek wciąż i wciąż warzył jakieś eliksiry w prywatnej pracowni. Nie było dnia, by nie odwiedzał swojego laboratorium, a co weekend znikał na co najmniej godzinę, by oddać eliksiry i odebrać nowe zamówienia. Od wakacji nigdy więcej mnie nie prosił, bym mu w czymś pomagał. Zawsze też poświęcał część czasu podczas dnia na doglądanie swoich mikstur w laboratorium, bez mojego w tym udziału.

Konfrontując się z faktem, jak bardzo niesamowity był Severus, czułem się niezwykle głupi i mały. Kochanek zapewnił mnie, że to nie ma znaczenia i powinienem o tym zapomnieć. Jednak nie zmieniało to tego, że między nami była przepaść. Czułem się jak głupek, który ledwo co nauczył się czytać, będący w związku z kimś, kto otrzymał kilka nagród Nobla.

Po kilku dniach odsunąłem od siebie te myśli, bo przecież Severusowi naprawdę wydawało się nie przeszkadzać to, że byłem głupkiem.

Teraz jednak znowu ta teczka wylądowała w moich dłoniach.

Tym razem jednak nie patrzyłem na dyplomy i certyfikaty. Patrzyłem na zdjęcia.

LamiaWhere stories live. Discover now