Severus.
Zabić, poćwiartować, zniszczyć.
Przeklęty chłopak!
Takie mniej więcej myśli krążyły w mojej głowie, gdy Dan w końcu się mnie posłuchał i znikł z polany. Spojrzałem złowrogim wzrokiem na nieprzytomną gryfonkę i dzięki następnemu czarowi diagnostycznemu otrzymałem informację, że dawka jadu, jaką dostała mieściła się w normach i najdalej jutro obudzi się z tego nienaturalnego snu. Z jej nogą pielęgniarka powinna sobie bardzo szybko poradzić, więc nie musiałem się o to martwić. To, co mnie teraz przysparzało pytań to ten gryfon.
Raphael Brown właśnie wpakował się w spore tarapaty.
- Niewolno ci nikomu powiedzieć, że widziałeś Linda w tej formie. Rozumiesz? Nikomu, a w szczególności ani słowa dyrektorowi.
Dzieciak, który do tej pory patrzył się w miejsce gdzie zniknął Dan teraz spojrzał na mnie z przestrachem.
Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, bo w tym samym momencie na polanę dotarli nauczyciele. Dumbledore, Hagrid i depczący mu po piętach zasapany profesor Flitwick.
- Dzięki Merlinowi. Dzieci. Czy nic wam się nie stało? – Dumbledore wyraźnie odetchnął z ulgą.
- Panna Blome jest nieprzytomna. Radziłbym ją natychmiast przetransportować do skrzydła szpitalnego. Już jej podałem antidotum na jad akromantuli, ale to nie są jej jedyne urazy.
- Och. Tak oczywiście. Hagridzie, Filiusie zabierzcie proszę pannę Blome, a my zajmiemy się Panem Brown.
- Się robi psorze. - Pół- olbrzym nachylił się i podniósł nieprzytomną dziewczynkę zawracając w stronę zamku. Mały profesorek, który tyle co stanął i złapał jeden oddech, westchnął z rezygnacją i wycierając chusteczką czoło, wykonał zwrot o 180 stopni, by potruchtać za olbrzymem.
- A pan, panie Brown, jakieś urazy? –dopytywał dyrektor.
Dzieciak pokręcił głową.
- Czy w takim razie mógłbym cię prosić, abyś w drodze do szkoły opowiedział mi co się stało?
Gryfon wyraźnie się zawahał przed odpowiedzią, a ja przezornie rzuciłem mu jeszcze jedno, ostrzegawcze spojrzenie nad głową dyrektora.
W końcu zaczął opowiadać. Byli na szlabanie jeszcze z dwójką starszych uczniów Slytherinu i to ich oskarżył o wpakowanie ich w tarapaty. Wiedziałem, że mieli oni wspólny szlaban ze względu na magiczny pojedynek sprzed kilku dni, na którym ich przyłapałem. Wciąż nie wiedziałem dlaczego doszło do sprzeczki i rzucania w siebie zaklęciami, bo nawet moi ślizgoni nabrali wody do ust i milczeli.
W normalnych okolicznościach od razu przerwałbym dzieciakowi podczas jego oskarżeń, ale tym razem milczałem, naprawdę byłem ciekawy jego wersji wydażeń, nie wspominając o tym, że widział on Dana.
Raphael powiedział, że dwaj ślizgoni złośliwie przecięli smycz z zwierzakiem jakiego wyprowadzali, a ten uciekł natychmiast w las. Gryfoni mieli nadzieję, że zaraz złapią północnika, ale zaraz po tym jak znaleźli się między drzewami, ktoś pozbawił ich różdżek i poprzez wytrwałe, rzucanie klątw w ich kierunku zmuszał ich do ucieczki.
W końcu, jak znikąd pojawiły się akromantule.
- To było straszne. Ugryzły Sarach, a ona straciła przytomność -opowiadał z przejęciem, gdy byliśmy już niedaleko wejścia do zamku. Widziałem zbliżających się w naszą stronę aurorów co zaniepokoiło mnie ze względu na Dana. Miałem nadzieję, że zdążył wrócić do zamku niezauważony.
CZYTASZ
Lamia
FanfictionHarry Potter stracił swoje imię, nazwisko i człowieczeństwo w zaledwie jedną noc. Musi zacząć wszystko od nowa, a start jest tak bardzo pod górkę, jak to tylko możliwe. Lamia. Stworzenie o pół gadzim, pół ludzkim ciele pojawiła się na świecie. Skąd...