Rzdział 27 - Wilkołak i lamia

3.3K 270 28
                                    

ROZDIAŁ XXVII: Wilkołak i lamia

Maj tego roku przybył szybciej niż mógłbym zauważyć i zostało tylko półtora miesiąca do końca roku szkolnego. Moi przyjaciele zakuwali na egzaminy końcowe, mające się zacząć już w połowie czerwca, a ja po raz setny dziękowałem siłom wyższym, że rok szkolny powtarzam i przez całość mojego „przespanego" semestru egzaminy nie napawają mnie aż taką paniką, jakby to było, gdybym podążał normalnym tokiem nauczania. Trochę dziwnie się też czułem ze świadomością, że jestem o rok odmłodzony w dokumentach. Jakoś wcześniej nie odczuwałem tego aż tak, jak teraz. Nagle dotarło do mnie, że gdybym żył starym życiem, w te wakacje obchodziłbym swoje siedemnaste urodziny. A tak, to dopiero co obchodziłem szesnaste. Gdybym był pełnoletni, byłoby to przede wszystkim wygodniejsze dla Severusa, który wiedziałem, że był czasami mocno zdegustowany samym sobą.

Nasze życie jednak stało się teraz, pod koniec roku, nieco pospieszne i zaczęliśmy mieć problemy z znalezieniem czasu dla siebie. Severus zasypywał uczniów pracami domowymi, tak by byli oni przygotowani na egzaminy w odpowiedni sposób, i bardzo często poprawiał je do późnego wieczora. Mimo że często słyszałem, że nie znosi uczyć, to jednak zachowywał się w sposób nad wyraz kompetentny i zawsze czytał wszystko z uwagą, znajdując też przy tym czas na kąśliwe uwagi.

Moi przyjaciele odwiedzali mnie, gdy tylko mogli, jednak wyraźnie i oni rozumieli, że nasza nieco głośna ekipa może przeszkadzać mistrzowi eliksirów. A skoro moje pokoje były zajęte, spędzaliśmy ze sobą trochę mniej czasu już teraz, obiecując sobie, że spotkamy się podczas wakacji w moim Treewalle i wtedy wszystko nadrobimy. Tak więc moimi i Severusa teraz coraz rzadszymi gośćmi w lochach byli Ron, Hermiona i Harry. Raz czy dwa, na bardzo krótką chwilę, odwiedzili mnie Sarah i Raphael, wciąż nie do końca uświadomieni, dlaczego spędzałem cały czas z mistrzem eliksirów. No, i McGonagall oraz Dumbledore. Z tym, że oni częściej zasiadali z Severusem i przynosili mi, w szczególności profesor transmutacji, olbrzymią ilość słodyczy.

Dlatego gdy w pierwszym tygodniu maja, wchodząc do komnat, spotkałem Remusa Lupina, pijącego herbatę z dużego kubka, byłem nieco zaskoczony. Od czasu mojego niefortunnego spotkania z Huncwotami w wigilię i później, już po moim obudzeniu w Hogwarcie, nie widziałem się z nimi. Jednak Syriusz i Remus kilka razy do mnie napisali, najwyraźniej chcąc tym pokazać, że naprawdę mieli na myśli to, co powiedzieli i nie chcą się ode mnie odcinać.

Syriusz wysłał mi co prawda kilka prywatnych listów, w których wciąż mnie namawiał, bym zostawił „tłustowłosego ślizgona", porzucił szkołę i przyjechał do niego do domu.

Na te pięć nieco zbyt bezpośrednich listów odpowiedziałem z zapewnieniem, że jest mi w zupełności dobrze tam, gdzie jestem, i zniszczyłem pergaminy, tak by nie wpadły przez przypadek w dłonie mojego ukochanego. Oprócz tego dotarły do mnie jeszcze około cztery wiadomości od nich obydwu. Jednak przez cały ten czas nie otrzymałem żadnej prywatnej korespondencji od wilkołaka.

Dlatego, widząc go w komnatach Severusa, byłem nieco zaskoczony. Przede wszystkim z powodu, że Lupin wyglądał jak ktoś, kto chce mi coś ważnego powiedzieć. I to od dłuższego czasu.

Stanąłem nieco niepewnie w progu, rozglądając się za Severusem.

- Powiedział, że przyjdzie za niedługo i daje nam dokładnie godzinę - powiedział Remus z ciepłym uśmiechem i zerknął na zegarek. – Zostało nam czterdzieści osiem minut.

Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i usiadłem naprzeciwko, kładąc torbę na podłodze.

- Musiałem jeszcze wstąpić do biblioteki i poczekać na to, by przejście prowadzące pod komnaty Severusa nieco opustoszało. Zawsze kilka razy sprawdzam, czy nikt mnie nie śledził – stwierdziłem.

LamiaWhere stories live. Discover now