66.| Spotkanie Jadowitych i fakty o szachetnej rodzinie Bleached | ✅

Start from the beginning
                                    

- Oczywiście... Ja po prostu nie wiem co powiedzieć. Jestem na Ciebie taki zły, że się nie pożegnałaś, ale również jestem wzruszony za twoją szczodrość oraz za fakt, że nie muszę sprzedawać nerki... - Już prawie płakał, także poklepałam go po ramieniu, a powolnym krokiem zbliżaliśmy się w stronę wyjścia.



Na ten czas opuściłam miasto, ale miałam w planach tam wrócić, aby dowiedzieć się czegokolwiek o Edenie. A jeśli starczy mi odwagi, to może spróbuję pokonać jednego z członków. Ponieważ Blue pokazał mi jak to zrobić. Swoją drogą, ciekawe skąd o tym wiedział?

Nie zastanawiając się dłużej nad tym faktem, poszłam razem z Ethan'em w stronę opuszczonych bloków na wybrzeżach Naszego miasta. To tam kiedyś odbywały się próby, ale odkąd zaczęli wynajmować mieszkanie, to miejsce stało się dla Nas czymś w rodzaju parku na spacer? Do którego szliśmy, aby na jakiś temat podyskutować, lecz nie tylko. Bardzo często się zdarzało, że gdy bójki były dla mnie za trudne lub mieli zbyt dużą przewagę, to uciekałam sprintem do tego miejsca. Wbrew pozorom nie było ono jakoś bardzo oddalone od terenów szkoły. Może z pół kilometra, coś w tym stylu. W każdym razie połowę goniących gubiłam na płocie kolczastym - gdyż bali się o swoje ubranka. A drugą połowę miedzy ruinami. Nie sztuką było wejść na ukruszoną płytę, która mogła się pod nimi zawalić. Tylko osoby, co przebywały tutaj całe popołudnia miały wiedzę na ten temat.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, to szanowny Pan podniósł mnie, aby było mi łatwiej pokonać płot. Zupełnie nie potrzebnie, ale nie chcę mu podcinać skrzydeł. Następnie on sam wszedł o swoich siłach, a wtedy poszliśmy w głąb upuszczonego placu.

~*~

- A więc... - Zaczęłam, gdy usiedliśmy na wątpliwiej jakość ławce. - ...jesteś demonem? - Na te słowa zakrztusił się powietrzem, a potem wstał i zrobił kilka kroków. Najprawdopodobniej dlatego, aby się uspokoić.

- Skąd to wiesz? - Odwrócił się w moją stronę, a ów słowa wręcz wysyczał. Delikatnie mnie to przestraszyło, ale już spieszyłam z wyjaśnieniami.

- Ja sama nim jestem, więc zauważyłam, że oczy Ci się święcą. - Wtedy odetchnął z ulgą, ponownie usiadł obok mnie, ale mocno pochylił się do przodu. Schował twarz w dłoniach, a jego oddech stał się wolniejszy, lecz cięższy. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ta informacja może doprowadzić go do takiego stanu.

- Jak? Czy to związek z Twoim odejściem? - Zadał pytanie, ledwo wyraźnie przez to, że nadal zakrywał twarz swoim dłońmi. Powoli wciągnęłam powietrze do ust. Zastanawiam się jak mu to powiedzieć, i czy w ogóle powinna mu o tym opowiadać.

- W pewnym sensie, tak. - Odpowiedziałam ostrożnie. - Właśnie dlatego tu jestem, znaczy nie tam gdzie powinnam. Czyli tu. Hmm... Jak to Ci powiedzieć?

- Zacznij od samego początku... - Zaproponował, a potem wyprostował się i spojrzał na mnie z śmiertelną powagą. Na chwilę zamknęłam oczy, aby uporządkować wszystkie myśli w mojej głowie. Myślę, że gdy mu o tym opowiem, to pomoże mi wrócić.

- Zostałam tego dnia... Porwana. - Na dźwięk tego słowa, jego oczy się rozszerzyły. – Choć lepszym określeniem będzie „zebrana za złamanie artykułu 9..."

- Jak ci się udał go złamać? Gdzie ty niby się pałętałaś? – Zapytał bardzo zdziwiony, a ja przypomniałam sobie jak Jason mnie w to wrobił.

- To długa historia, bo w zasadzie to dziwna historia. Wyobraź sobie, że jeden z nich potrzebował ludzkich modelek, więc mnie wrobił. – Na te słowa się cicho zaśmiał, ale nie powiedział ani słowa. – Więc musiałam czekać miesiąc, aż nie przygotują, albo nie sprowadzą substancji zapominającej, bym wróciła do domu. Jednak w dniu, w którym owa substancja była gotowa to postanowiłam się zaprzeć, bo nie mogłam tak po prostu odejść bez przeprosin. Widzisz, w pierwszych dniach zaszkodziłam jednemu i nie zdążyłam go za to przeprosić. A nie mogłam tego zrobić, bo został zabrany. Także tydzień byłam w lesie... A potem nie wiem co się stało. Wiem tylko, że umarłam.

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Where stories live. Discover now