81. To jeden z najlepszych dni mojego życia

2.3K 165 158
                                    

To jest ostatni rozdział przed epilogiem. Ostatnio było 70 komentarzy, dacie radę to pobić?

– Za nas! – zawołał Louis, później stukając swoim kieliszkiem o ten mój. Wypiliśmy nasz szampan za pomocą trzech, solidnych łyków po tym, gdy odeszliśmy w kierunku samochodu, żeby dostać się na wesele. Ludzie wokół nas piszczeli, płakali i śmiali się, i to wszystko ze szczęścia i wzruszenia. Zaganiali nas w swoje ramiona, a później pojawił się Zayn z butelką alkoholu i Niall z dwoma kieliszkami. Do cholery, skąd to wszystko nagle znalazło się w ich łapach?

Usłyszałem ponowne okrzyki i oklaski kiedy oddaliśmy kieliszki w ręce Nialla, a w międzyczasie Zayn polewał szampana wszystkim. W tle muzykę stanowił delikatny wietrzyk i szum oceanu, który delikatnie się poruszał.

Przekręciłem się twarzą w stronę Louisa, wypuszczając ukradkowo powietrze przez nos w jego wygolony bok.

– Zanim przejedziemy do środka hotelu, gdzie czeka już sala weselna i obiad – zaczęła moja piękna sisotra... – chciałabym, żebyśmy wszyscy złożyli naszej parze młodej najserdeczniejsze życzenia. Właściwie myślę, że wszyscy chcielibyśmy życzyć im najzwyczajnie wieczności, trwałości i niekończącej się troski oraz miłości – powiedziała, trzymając kieliszek który uniosła do góry. Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, ponieważ po jej policzkach naprawdę ciekły łzy. – Całujcie się, całujcie się... – zaczęła cicho, coraz głośniej podwyższając ton swojego głosu.

– Spadaj! – krzyknąłem, co łudząco też przypominało pisk, rumieniąc się coraz mocniej, gdy dołączyła się do niej reszta gości.

– Nie mamy wyboru, co? – spytał Louis z takim samym oburzeniem. – Zakryjcie chociaż oczka Raisin – zginał się ze śmiechu, cały czas obejmując mnie w talii.

Wtedy do akcji wkroczyła moja mama, która prędko wzięła na ręce Tai, a gdy było już pewne, że ma zasłonięte oczka, Louis żarłocznie wpił się w moje wargi.

Chyliłem kąciki ust ku górze przez pocałunek, oddając z ogromną przyjemność pieszczotę, zasłaniając nasze twarze moim przepięknym bukietem, gdy moje ciało delikatnie przechyliło się do tyłu, a wzdłuż mych kręgów przebiegł przyjemny dreszcz. Oderwaliśmy się od siebie z dłońmi na swoich karkach, szczerząc jak głupcy.

– Nie liczy się, bo byliście zasłonięci! – wykłócał się Horan, w czym moja siostra mu zawtórowała. Ja korzystając z tego, że Raisin cały czas miała zakryte oczka, pokazałem im środkowy palec.

– To było zamierzone, Irlandczyku – Louis grymasił, a po upływie chwili otworzył on dla mnie drzwi, bym wsiadł jako pierwszy do pojazdu, co uczyniłem.

Gdy tylko odcięliśmy się od panującego gwaru, za pomocą zamknięcia się w aucie, mimowolnie westchnąłem głośno.

– To zabrzmiało desperacko – zachichotał Louis, trzymając moje udo. Jego palce powoli głaskały jasny materiał, gdy spoglądał na mnie z ogromem miłości. – Już się nie uwolnisz, co?

– Nie wierzę w to, co się właśnie wydarzyło, i że naprawdę nie zbankrutowaliśmy robiąc ślub na wyspie... – wymamrotałem, spoglądając na swoją prawą dłoń gdzie widniała moja piękna obrączka.

– Widziałeś wygrawerowany napis, kochanie? – spytał mnie trzymając moją dłoń w swoich małych rączkach.

– Tak – pokiwałem głową, przegryzając przy tym wargę. – Przecież uzgadnialiśmy, że ma być "Zapisani w gwiazdach" i jest...

– Tak, jest... – Lou uśmiechnął się przyciągając moją dłoń do swoich ust i ucałował miejsce gdzie leżała moja obrączka, a następnie palec na który przełożyłem pierścionek zaręczynowy. – Mój mężu.

Raisin • Larry StylinsonWhere stories live. Discover now