77. Jesteś słodkim stworzeniem, Louis

3.2K 163 165
                                    

– Szybko ją uśpiłeś – zwróciłem Louisowi uwagę, gdy chłopak wszedł do salonu, gdzie wylegiwałem się wygodnie na kanapie z włączonym w tle telewizorem. Byłem już pozbawiony sił, dlatego włączyłem telewizję, ale nie oglądałem jej z uwagą. Wyciągałem swoje nogi, które wystawały z kanapy. Cienki kocyk okrywał moje stopy i łydki. Na stoliku kawowym leżała niedopita zielona herbata. Cały dzień bolał mnie brzuch, nawet nie wiem dlaczego.

W każdym razie, byłem naprawdę zmęczony. W końcu Raisin robiła się coraz większą, w związku z tym była bardzo ruchliwa, ciągle się wygłupiała i musiałem za nią biegać i pilnować tego łobuza. Zacząłem podziwiać wielodzietne rodziny, ja z Louisem nieraz nie radzimy sobie z jedną, małą dziewczynką, co dopiero działoby się, gdybyśmy mieli więcej dzieci?

Podświadomie czasem wyobrażam sobie nas z otaczającymi dom szkrabami, ale na pewno nie zdecydujemy się na bobasa w najbliższym czasie. Chcemy skupić się na wychowaniu Rai; nawet nie mamy warunków na powiększenie rodziny. O niczym innym nie marzę tak bardzo, jak o tym by zacząć studiować, kształcić się i znaleźć godną pracę. Musiałem się z tym spieszyć skoro wraz z Lou chcemy zorganizować naprawdę szalony ślub, z czym równają się wielkie wydatki. Tylko skąd my weźmiemy tyle pieniędzy? Rodzina pomoże nam finansowo, ale wciąż, ja sam chciałem zapracować na najważniejszy dzień mojego życia.

Westchnąłem, rzucając koc na podłogę i usiadłem na kanapie jak normalny człowiek, robiąc miejsce mojemu narzeczonemu.

– Była zmęczona – odparł szatyn, sięgając po mój kubek i wypił jednym druszkiem ostatnio łyk napoju, ale skrzywił się. To nie była tak słodka herbata, jaką on pijał. – Ew. Gemma musiała ją wymęczyć, ale Raisin przed snem mi powiedziała, że świetnie bawili się na placu zabaw. Oczywiście ciocia musiała kupić jej łakocie.

Uśmiechał się leniwie, siadając obok mnie i od razu jego głowa wylądowała na moim udzie, gdy położył się na kanapie ze skurczinymi pod klatką piersiową nogami.

Wplotłem palce w jego grzywkę i zacząłem ją przeczesywac leniwymi ruchami, z delikatnym uśmiechem. Przy tym skupiłem wzrok na swoim pierścieniu, dostrzegając kontrast między biżuterią, a brązowymi kosmykami. Wykręciłem szyję,, którą teraz trochę zabolała od wcześniejszej niewygodnej pozycji.

– Komuś przydałby się fryzjer, co nie? – Zaśmiał się Louis, przymykając oczy, przez co miałem pewność, że to, co robię sprawia mu przyjemność. Pogłaskałem czule jego kark.

– Możesz tylko podciąć końcówki i nic więcej – świętowałem poważnym tonem, oglądając film. Tomlinson prychnął prześmiewczo. – Mówię poważnie. Masz cudowne, karmelowe włosy i mają dobrą długość. Troszkę je tylko odświeżysz i będzie świetnie. Wiesz, że Fizzy chciałaby być fryzjerką? Mówiła mi ostatnio – pwiedziałem, a om podniósł się do pozycji siedzącej, więc to ja teraz do niego przylgnąłem.

Oboje działaliśmy na siebie jak lep na muchy.

Byliśmy aż zbyt obrzydliwie czuli i namiętni.

Ale nasza codzienność nie pozwalała nam robić tego w ciągu dnia, dlatego to wieczorami i nocami się do siebie łasiliśmy. Czas stawał się być nasz, gdy Raisin spała.

– Słyszałem, rzepie – parsknął w ten sposób komentując to, jak kochałem się przytulać. Zwłaszcza do niego. – Coś ciekawego jest w telewizji?

– Jakaś komedia. Nawet całkiem zabawna i dopiero się zaczęło – oznajmiłem, spoglądając w plazmę. – Ta dziewczyna będzie druhną na ślubie swojej siostry, która bierze ten ślub z jej byłym, ale ta panna młoda nie wie, że jej narzeczony był kiedyś z jej siostrą. Skomplikowane.

Raisin • Larry StylinsonWhere stories live. Discover now