55. Boże, ty się cały trzęsiesz, Harry

3.2K 195 89
                                    

W pierwszej chwili, po wejściu do domu miałem ochotę głośno krzyknąć "jestem", jednakże przypomniałem sobie, że przecież Raisin mogła właśnie spać. Z tego powodu powstrzymałem się, jedynie w ciszy ściągając buty. Byłem okropnie obolały i nie sądziłem, że to wszystko będzie piekło w tak wielkim stopniu. Wszystko miała złagodzić maść, której mogłem użyć dopiero jutro. Do końca dzisiejszego dnia musiałem męczyć się z bólem, który poniekąd był.... satysfakcjonujący. Przede wszystkim byłem mocno ciekaw tego, jak popołudnie oraz wieczór minął mojej rodzince. Z dobrym humorem i leniwym uśmiechem na twarzy podniosłem się, poprawiając swoją koszulkę, która wystawała spod spodni, a pamiętam, że kiedy ją ubierałem była włożona w jeansy. Sapnąłem, wkładając koszulkę w spodnie i wtedy ujrzałem szatyna. Skrzyżował ramiona na torsie, opierając się o futrynę.

– Jesteś wcześniej niż myślałem, że będziesz – usłyszałem przy swoim uchu, automatycznie uśmiechając się, kiedy zdejmowałem swoją ramoneskę. Moja ręka szczypała, ale nie mogłem tego pokazać, co stało się trochę trudne. Musiałem dać radę, by Louis nie zobaczył tatuażu jeszcze przez najbliższe trzy dni.

– Film nie był jakiś długi – oznajmiłem mu łagodnie. – Ale przyznam za to, że był ciekawy.

– A co oglądaliście? – spytał szatyn, całując mój policzek. By to zrobić oczywiście musiał stanąć na palcach. Spanikowałem, zdając sobie w tym momencie sprawę z tego, że nic nie wymyśliłem, dopiero po chwili mówiąc szybkie:

– Martwa cisza.

– To... super. Raisin zasnęła przed chwilą. Nawet pies śpi, oczywiście pod jej łóżeczkiem. A ja musiałem siedzieć tu... tak zupełnie sam odkąd Lottie sobie poszła – wydął lekko wargę, zaczynając bawić się moim kołnierzykiem. Pokręciłem głową w politowaniu.

– Zrobiłem ci dzisiaj striptiz, a zachowujesz się jakbym cię porzucił – pokazałem mu język, bardziej obciągając rękawy swetra. Louis zaśmiał się.

– A ja zrobiłem ci kolację i chciałbym, żebyś zjadł ją razem ze mną, więc chodźmy już do kuchni!

Pochwycił moją dłoń, a ja nie stawiałem najmniejszego oporu, choć byłem dosyć zszokowany. Zwykle to ja proponowałem kolację, a gdy Louis to robił, zwodził mnie, następnie i tak mówiąc "to co zamawiamy?". To było zawsze tak samo zabawne. Unikał kuchni jak ognia, dlatego teraz tak strasznie się zdziwiłem.

Byłem dodatkowo trochę osowiały po tylu godzinach tatuowania. Nie miałbym sił na robienie kolacji, a teraz? Ta czynność mnie kompletnie ominęła i cieszyłem się tym. Nie mógłbym nie docenić takiej chwili, kiedy mieliśmy cały wieczór kompletnie dla siebie.

Uśmiechnąłem się mimowolnie, zauważając, że chwycił akurat za tę rękę, gdzie znajdował się tatuaż. Wchodząc do kuchni ujrzałem na stoliku dwa talerze z jedzeniem. Louis naprawdę się postarał. Czułem się wręcz rozpieszczony.

– Myślisz, że będzie dobrze nam dziś w nocy spała? – spytałem go, biorąc do ręki widelec. Stęskniłem się za swoją córką, ale wiedziałem, że Louis się ją zajął w prawidłowy sposób. Nie chciałem zakłócać jej snu swoimi ciężkimi krokami.

– Bawiła się z nami: ze mną i Lottie. Nakarmiłem ją, przewinąłem, wymyłem... zupełnie sam! Powinna spać całą noc – mówił z błyskotliwym spojrzeniem, zajmując miejsce przy stole. Ja usiadłem naprzeciw, dosuwając swoje krzesło. – No i starałem się przez ten czas nie spalić kuchni. Mam nadzieję, że to spaghetti będzie dobre. Według przepisu mojej siostrzyczki.

– Zaraz moje mistrzowskie kupki smakowe to sprawdzą – zachichotałem, nawijając makaron, który szybko włożyłem do buzi. Louis w tym czasie patrzył na mnie nerwowo, wyczekując na to, aż usłyszy moją opinię. Wiedziałem, że zależy mu, by mi smakowało.

Raisin • Larry StylinsonTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang