57. To... pierścionek?

4.7K 200 182
                                    

Czego byście chcieli życzyć dla naszego książkowego Louisa? 😏

**

Uchyliłem delikatnie powieki, dmuchając na opadający na moje oko kędziorek. Krótką chwilę zajęło mi zorientowanie się, gdzie ja właściwie się znajduję, dopóki nie dostrzegłem stojącego obok łóżka przenośnego, składanego kojca. Spała tam moja córeczka.

Rozejrzałem się po otoczeniu.

Przyjemna, niezbyt jaskrawa biel uderzyła moje oczy. Tylko zasłony miały kolor winnej zieleni, co tworzyło ze sobą ciekawy kontrast. Zorientowałem się, że jestem w hotelowym pokoju. Na mojej tali zaciskała się dłoń Louisa. Jego oddech szczypał mój kark, a jedna z nóg była przełożona przez moje biodro. Louis spał prawie na mnie uwieszony. Dawał mi ogromne ciepło, przez które czułem jak moje plecy oblepia struga potu.

Spał głęboko, więc mogłem spokojnie wydostać się z jego objęć. Aby to zrobić, ostrożnie uniosłem jego rękę, którą mnie obejmował i wyswobodziłem się z żelaznego uścisku, wstając z łóżka na równe nogi. Następnie wybrałem numer do recepcji, by poprosić obsługę hotelu o dostarczenie śniadania pod drzwi naszego pokoju. Ubrałem się w jedną z moich koszul, ale nie fatygowałem się w znalezieniu dolnej garderoby. I tak chciałem wziąć kąpiel, więc wydawało mi się to bez sensu.

Już po kilku minutach, słysząc ciche pukanie, zerwałem się, żeby otworzyć drzwi. Ujrzałem duży wózek na kółkach, na którym ułożona była taca z jedzeniem i dwoma świeżymi sokami z owoców. Talerze były ładnie ozdobione tak, jak sobie to wyobrażałem. Obok leżała karteczka z ręcznym napisem "Wesołych Świąt!". Wszystko tego dnia musiało wyglądać perfekcyjnie.

Po cichutku, aby nie zbudzić ani chłopaka ani córki, popchnąłem wózek wgłąb pokoju. Po zamknięciu drzwi wziąłem do ręki tackę. Położyłem ją na szafce nocnej po stronie Louisa, nim nachyliłem się nad jego odprężoną we śnie twarzą, którą zacząłem obdarowywać pocałunkami, aby delikatnie go w ten sposób obudzić.

Byłem naprawdę czuły, zaczynając całować jego skroń, kierując się w stronę jego prawego policzka, nosa, czoła i ust. On leżał na wznak i dopiero przy pocałunku w szyję, gdzie miał łaskotki, zaczął się poruszać i oddychać w trochę inny sposób. Przeciągnął swoje ramię ponad głowę, wkładając palce w rozrzucone po poduszce włosy. Wplątał palce w huragan jasnych kosmyków, drapiąc się w tył głowy.

– Mhhhh... – wydał z ciebie mamrot, gdy wycałowałem jego czoło, nie zostawiając żadnego, najmniejszego elementu twarzy szatyna bez pocałunku. Mój aniołek ma już dwadzieścia dwa lata! Miałem ochotę pisnąć, kiedy otworzył swoje oczy, patrząc na mnie sennie. Były tak intensywnie niebieskie, jak jeszcze chyba nigdy. Odcienie błękitu przeplatały się zamknięte w jego tęczówkach. Jednocześnie powieki wyglądały na zaróżowione i trochę napuchnięte. Wciąż wyglądał pięknie.

– Wszystkiego najlepszego, Loubear! – były to pierwsze słowa, jakimi go powitałem, szeroko się przy tym szczerząc, nim przytuliłem się do niego. Nie krzyczałem, ani nie wykonywałem energicznych ruchów. Chciałem, żeby spokojnie mógł się wybudzić.

– Wesołych świąt, Harry – powiedział chrapliwie, obejmując moją szyję, nadal w leżącej pozycji. Z leniwym uśmiechem odchyliłem się, by złączyć ze sobą nasze usta.

– Zamówiłem śniadanie – oznajmiłem, gdy tylko odsunąłem się od niego. Wziąłem do ręki tackę, którą następnie położyłem na kołdrze, kiedy szatyn podniósł się do siadu.

– Mmm... Kocham cię – wymruczał, przecierając dłonią swoje oczy. Zamrugał kilka razy, kiedy zbliżyłem truskawkę do jego ust. Zamówiłem nam całą miskę owoców, ale również tosty z masłem czosnkowym. Było naprawdę różnorodnie.

Raisin • Larry StylinsonOnde as histórias ganham vida. Descobre agora