35. Denerwujesz się pierwszą, prawdziwą nocą w twoim nowym domu?

5.8K 263 222
                                    

– Louis, proszę, pozwól mi znieść chociaż jedno, najlżejsze pudło... – nalegałem, stawając za szatynem. – Przecież ja się przy tej przeprowadzce wynudzę na śmierć.

– To... Jedno i nic więcej. Zanieś je do auta – powiedział, wpychając mi do rąk pudełko z moimi koszulkami, a raczej tylko ich małą (najmniejszą) częścią. Wyszczerzyłem się szeroko, całując go mocno w policzek i ruszyłem z dumą w stronę samochodu. Wręcz podskakiwałem, zadowolony, że mogę w czymś pomóc.

Odkąd wróciłem ze szpitala, czułem się zupełnie bezużyteczny. Wszyscy chcieli, żebym tylko leżał i się nie ruszał. Nie miałem im tego za złe, bo musiałem być delikatny, żeby z dzieckiem było wszystko w porządku, ale czas mijał, a ja czułem się już naprawdę w porządku i mogłem pomóc w noszeniu rzeczy. Przynajmniej tych lekkich. Rano udało mi się przemycić do auta kartony z kolekcją płyt cd i bielizną, ale gdy tylko Louis się zorientował, zrobił mi istną awanturę. Jego nadwrażliwość była urocza. Teraz tylko musiałem się do niej jeszcze bardziej przyzwyczaić, bo... mieliśmy zamieszkać razem. Na początku moi rodzice byli sceptycznie nastawieni, zwłaszcza mama. Uważała, że nam i dziecku byłoby dobrze tutaj, w domu rodzinnym, z jej pomocą i nadzorem... ale ja myślałem inaczej. Nasza córka potrzebowała własnego domu. Tutaj musielibyśmy gnieździć się w trójkę w jednym pokoju. Mieszkanie Louisa zapewniało dużo lepsze warunki. Więc tak, po ciężkich namowach, rodzice w końcu ustąpili i mimo, że ciągle patrzyli nam na ręce, widziałem w ich oczach zaufanie.

Niestety tak szybko jak wyszedłem z domu, złapała mnie okropna zgaga. Zacisnąłem mocno powieki, ledwo donosząc pudło do bagażnika, a gdy w końcu je tam położyłem, oparłem się o samochód, kładąc odruchowo rękę na gardle, które, miałem wrażenie, że płonie. Zobaczyłem kroczącego do mnie Louisa. Podszedł, stając przede mną.

– Znowu? – zapytał, kładąc z troską dłoń na mojej palącej żywym ogniem klatce piersiowej, na co ja skinąłem głową, wyrywając z siebie nieprzyjemne stęknięcie.

Spojrzał na mnie smutno, zbliżając się, by pocałować moje jabłko Adama.

– Zaraz mi przejdzie, wiesz przecież – oddychałem ciężko, głaszcząc się przy tym po bardzo dobrze widocznym już brzuszku. W końcu zaczynał się bardziej pokazywać, już nie dało się pomylić ciąży z przejedzeniem.

– Wiem, ale ciężko patrzeć na toz jak się męczysz, w dodatku to następuje przynajmniej dwa razy w ciągu... godziny! – objął mnie w tali, wciąż robiąc swoją troskliwą minę.

– Już mi ciut lepiej. Ignoruj to po prostu.

– W domu znajdziemy jakieś dobre, naturalne sposoby na zgagę. Słyszałem, że płukanie maślanką pomaga. A teraz – spojrzał tajemniczo – idziesz pożegnać się z rodzicami?

– Tak, tak – pokiwałem głową, ciągnąc go za sobą. – Chcę, żebyś był obok mnie, bo na pewno będę płakać.

Louis pocałował mój policzek i położył dłoń na moim biodrze. Masował je, prowadząc mnie do domu. Jak się okazało: mama, tata i Gemma, stali niczym na baczność w salonie. Widziałem w oczach swojej mamusi łzy, przez co odruchowo rozłożyłem ramiona, przytulając ją.

– Mamo, będę wpadać do ciebie cały czas, dlaczego płaczesz?

– Bo nadal jesteś moim małym syneczkiem i jest mi przykro, że zostawiasz mnie, bo lada moment też na pewno Gemma stąd wyfrunie – załkała w moje ramię.

– Mamuś, ja nie jadę na wojnę. Będę mieszkał bardzo blisko was.

– Będziemy przychodzić na obiady, bo minie trochę czasu zanim nauczymy się gotować coś innego niż naleśniki i jajecznica – zaśmiał się szatyn, podchodząc do mojej mamy, żeby położyć swoją dłoń na jej łopatce.

Raisin • Larry StylinsonKde žijí příběhy. Začni objevovat