17. Nie patrz na mnie...

7.4K 345 270
                                    

Obudziły mnie poranne promienie słoneczne, które drażniły moje wrażliwe z rana powieki. W końcu otworzyłem jedno oko, już sekundę później znowu je zaciskając przez pulsujący w moich skroniach ból. No tak, wczoraj wypiłem zdecydowanie niemało...

Zakryłem swoją twarz dłońmi, wtulając się bardziej w poduszkę, jednak chwilę później poczułem pod nią uderzenie. Uchyliłem zamroczone snem oczy, podnosząc się na łokciach. Co do cholery jasnej robi Louis ze mną w jednym łóżku i do tego... nagi? Na krótką chwilę zapomniałem o bólu głowy, rozglądając się po pokoju, który widziałem pierwszy raz w życiu.

Bardzo mi się to wszystko nie podobało...

Poczułem jak moje ciało przeszedł dreszcz. Ujrzałem, że nie mam na sobie nawet głupiej bielizny, przez co szybko owinąłem się pościelą. Dolna część mojego ciała naprawdę bolała, więc wszystko było jasne. Do tego chłopak obok mnie zaczął się wiercić. Owinąłem się grubą pierzyną aż po samą szyję. Położyłem rękę na policzku chłopaka, który zacząłem nie tak delikatnie gładzić, mając nadzieję, że go w ten sposób doszczętnie wybudzę.

– Mghm? – mruknął przeciągle; wyglądał w zupełności pięknie, kiedy wybudzał się ze snu, jednak teraz nie mogłem myśleć o jego uroku. Chociaż najchętniej położyłbym się na jego klatce piersiowej i ponownie otulił jego zapachem.

– Louis – szepnąłem, potrząsając jego ramieniem – wstawaj...

Mój głos musiał zdziwić szatyna równie mocno, co moja samotna pobudka w, jak mniemam jego miejscu zamieszkania, dlatego też jego powieki momentalnie się rozchyliły, a on sam patrzył na mnie w niedowierzeniu. Zamrugał kilka razy, rozchylając swoje opuchnięte powieki, przez co teraz miałem dokładny widok na jego z rana jeszcze bardziej jasne tęczówki.

– L-louis – mój głos lekko zadrżał, przez co musiałem oczyścić gardło. – Zrobiliśmy to... Boże.

– Kurwa... – zaklął, podnosząc się do siadu, a po tym jak wykrzywił twarz w grymasie, gdy już to zrobił, domyśliłem się, iż jego również musiała rozboleć głowa. – Boli cię coś, kochanie? Proszę, powiedz, że byłem choć trochę delikatny...

– N-nie pamiętam, ale napewno Lou, nie mógłbyś mnie skrzywdzić, ale – zamarłem spoglądając na plecy szatyna. – Ty krwawisz, o mój boże.

Tomlinson oodniósł się z łóżka (o mało przy tym się nie przewracając z powodu morderczego kaca), aby podejść bliżej znajdującego się na ścianie lustra i tam niezgrabnie obejrzeć swoje łopatki.

– Wiesz... może i ja byłem delikatny, ale ty na pewno nie – zaśmiał się, na co ja odpowiedziałem mu tym samym, lecz mój uśmiech znowu bardzo szybko opadł.

Louis usiadł obok mnie, by objąć mnie ramieniem. – Przepraszam, Harry. Bardzo cię przepraszam – odparł, masując mój nagi bark. – Nie dopilnowałem... sytuacji.

Przełknąłem ciężko ślinę, wzdychając głośno w jego włosy. – Nic się nie stało, bo jestem pewny, że nie zrobiłeś tego wbrew mojej woli co można wywnioskować po malinkach jakie ci zrobiłem... – chłopak ponownie zachichotał, przejeżdżając palcami po swoim oznaczonym torsie, a ja kontynuowałem. – Po prostu jest mi przykro, bo to był nasz pierwszy raz i chciałem pamiętać go jak najlepiej... Mogło być... trochę bardziej romantycznie – prawie pisnąłem, mówiąc jak najciszej.

Louis spojrzał na mnie, całując delikatnie poszczególne miejsca na mojej szyi, jak się domyśliłem obcałowywał tamtejsze malinki.

– Jestem pewien, że oboje wszystko sobie przypomnimy, a jak nie to- cóż... Musimy powtórzyć nasz pierwszy raz – zachichotał wprost do mojego ucha. Dopiero teraz zauważyłem pod jego szczęką donośny, czerwony ślad.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz