Wiatr szarpał jej długie loki, ale nie zwracała na to uwagi. Kucnęła przy białej tablicy i odgarnęła z niej czule śnieg, jakby głaskała coś bardzo delikatnego.
Nie potrafiła długo patrzeć na litery, które układały się w dwa, krótkie wyrazy, ale w końcu zrobiła postępy i przychodziła w odwiedziny, gdy tylko mogła.
- Udało się Sev, zostałam Ministrem Magii. – Powiedziała cicho, przykładając dłoń do tablicy. – Nie sądziłam, że mi się powiedzie, ale jednak. Teraz zmienię wszystko. Postaram się jak tylko potrafię.Westchnęła i otarła zziębnięty, czerwony nos. Wpatrywała się teraz pusto w miejsce, gdzie spoczywał mężczyzna, któremu poświęciła swoje życie. Była mu to winna. Poza tym nie sądziła, że będzie w stanie pokochać innego więc nawet nie próbowała. Zamknęła się w swojej twierdzy, odgrodziła od świata wysokim murem i nie dopuszczała nikogo. Potrzebowała tylko jednego, ale wiedziała, że nigdy nie dostanie tego na co czekała.Poświęciła całe lata karierze, a teraz gdy sięgnęła w końcu szczytu, wcale nie poczuła się lepiej. Sukces nadal nie zapełniał dziury, która pochłaniała ją od środka, a była długi czas przekonana, że to jej złoty środek. Nie umiała jej zatkać niczym, a tak naprawdę to nawet nie próbowała. Pozwalała by ból każdego dnia wyżerał w niej wszystko. Dzięki temu codziennie na nowo przeżywała śmierć ukochanego, ich miłość... To ją napędzało do działania, a nocami odbierało sen i spokój ducha. Była nieszczęśliwa, ale żyła. Tak jak tego chciał. Choć nie raz, nie dwa myślała o tym jak łatwo byłoby odejść... Nie mogła tego zrobić. Nie po tym jak oddał swoje życie, by ona mogła żyć. Przestała sobie wyrzucać to, że ją zostawił choć gdyby stanął tu przed nią to obrzuciłaby go najgorszymi przekleństwami na jakie było ją stać, a potem padła w jego ramiona i już nigdy nie wypuściła z rąk, nie tym razem...Tyle, że on miał już nigdy nie wrócić. I choć minęło tak dużo czasu... Gdzieś głęboko iskierka nadziei nie dawała jej spokoju.Podniosła się z ziemi i otuliła ramionami, gdy chłodny podmuch wiatru, skierował śnieg na jej twarz, mieszając się z zaschniętymi łzami na czerwonych policzkach.Ile razy tu przychodziła i obiecywała sobie, że to koniec? Ile razy wtykała sobie własną słabość, uległość? Musiała się pozbierać, ale w sumie to dlaczego... Po co?Pozwoliła się wyrwać z melancholii dopiero, gdy usłyszała cichy płacz i odruchowo obejrzała się wokół siebie, szukając jego źródła. Między nagrobkami poruszała się niewielka postać i najwyraźniej to od niej dochodziły te dźwięki.Hermiona spokojnym, pewnym krokiem ruszyła w tamtą stronę, upewniając się najpierw, że różdżka leży w łatwo dostępnym dla niej miejscu i w razie zagrożenia szybko się z nią upora.Była gotowa na wszelkie niebezpieczeństwa, ale nie spodziewała się widoku małego chłopca, który naciągał na uszy czapkę, a druga dłonią ocierał łzy wielkości grochu, które kapały z jego oczu. Spojrzał na nią przerażony, tak jak ona patrzyła na Bellatriks, gdy ta trzymała ją za włosy, groziła śmiercią... ale smutek na jego twarzy ścisnął ją w gardle i musiała odchrząknąć żeby była w stanie wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.- Nie bój się – powiedziała cicho, uśmiechając się lekko i kucnęła przy nim. – Powiesz mi czemu płaczesz? – Zapytała, wyciągając do niego chusteczkę. Może powinna była go wyminąć, pójść swoją drogą, ale nie umiała odwrócić się od smutku. Nie w takim miejscu. – Zgubiłeś się?Chłopiec pokręcił energicznie głową i pociągnął nosem. Nie wyglądał na więcej niż siedem lat, ale odważnie wziął chusteczkę, którą mu wręczyła i zaczął ją miętosić w drobnych rączkach.- N-nie proszę pani – powiedział głośno, ale głos mu się łamał, gdy kolejny szloch nim wstrząsnął. – A-ale ja nie c-chę tu p-przychodzić! – Zawołał zrezygnowany i otulił się ramionami, które drżały od płaczu.- Dlaczego nie chcesz? – uniosła lekko brew, ale nie mogła się jednocześnie pozbyć współczucia i zrozumienia dla tego malca.- B-bo tata mi każe! A ja n-nie chcę, bo... bo m-moja m-mama... - Rozpłakał się jeszcze bardziej, a Hermiona nie wiedziała co począć.Nie potrzebowała jednak więcej słów, bo wiedziała za dobrze. Jego mama nie żyła, a on nie potrafił się z tym pogodzić. Nie umiał spojrzeć na jej nagrobek, tak jak ona nie umiała patrzeć na nagrobek Severusa, tak jak ona nie potrafiła pozwolić mu odejść przez te wszystkie lata... Wciąż żyła wspomnieniami, karmiła się miłością, która umarła tamtego dnia, a to dawało tylko puste poczucie bezpieczeństwa...Westchnęła i wyciągnęła do niego rękę wstając.- Chodź, pokażę ci coś. To kilka kroków stąd. Chłopiec zawahał się, ale po chwili skinął i ruszył za nią, powoli uspokajając drżenie ramion. Był wyraźnie zainteresowany tym co miała mu do pokazania, a może starał się zgrywać dzielnego...Kucnęła na powrót przy nagrobku Severusa i wskazała na niego drżącą dłonią.- Widzisz to? Tutaj leży... mężczyzna, którego kiedyś bardzo kochałam. – Powiedziała cicho, wpatrując się w płytę, gdzie były wyryte tylko dwa słowa: Severus Snape. Nic poza tym, żadnych słów uznania, żadnych wyrazów szacunku... Wszystko to zamknęła bezpiecznie ukryte głęboko w sercu.- I on tez umarł? – zapytał po chwili, wpatrując się w białą tablicę.- Tak. Umarł, bo mnie uratował. Był bohaterem. – Przerwała na chwilę, zamykając oczy. - Ja też długo nie mogłam się z tym pogodzić i nadal bardzo za nim tęsknię. Był wspaniałym człowiekiem, ale wiem, że byłoby mu smutno, że go nie odwiedzam. – Powiedziała spokojnie, chociaż mówienie o tym na głos sprawiało jej ból, jakby na nowo otwierała zabliźnione rany.- Mojej m-mamie też byłoby smutno – Szepnął chłopiec, spuszczając zawstydzony głowę. – Ale... ja bym chciał żeby ona wróciła! D-dlaczego musiała odejść?Hermiona westchnęła ciężko. Dlaczego? Sama nie wiedziała dlaczego i każdego dnia zadawała sobie dokładnie to samo pytanie i wciąż nie mogła znaleźć na nie odpowiedzi.- Nie wiem kochanie, ale czasami tak się dzieje i nic nie możemy na to poradzić. Trzeba... trzeba żyć dalej. – Nie do końca mogła zrozumieć czy mówi bardziej do siebie czy wciąż do tego małego chłopca, który rozpaczał po swojej mamie.I wtedy wszystko się rozjaśniło, jakby ktoś usunął mgłę sprzed jej oczu, która zasłaniała widok dalej niż czubek jej własnego nosa. Jak mogła żyć skoro wciąż tkwiła w tym samym miejscu? Jak miała pogodzić się ze śmiercią Severusa, skoro każdego dnia odtwarzała ją na nowo? Ale pozwolić mu odejść? Tak po prostu...?Zagryzła wargę, uświadamiając sobie, że najbardziej bała się tej pustki. Przywykła już do ciągłego smutku, do poczucia straty, a gdyby się z tym pogodziła... Co pojawiłoby się w tym miejscu? Ulga? Samotność?Przełknęła ślinę i obróciła głowę w kierunku wołania, które ich dosięgło.- To chyba mój tata – powiedział smutno chłopiec, pociągając nosem. – Będzie na mnie zły.- Nie będzie – uśmiechnęła się i wyprostowała, odganiając myśli, które powodowały, że serce waliło jej jak oszalałe. Wyciągnęła rękę do chłopca. – Chodź, zaprowadzę cię do niego. Skinął głową i ufnie wsunął drobną rączkę w dłoń kobiety i ścisnął lekko, a ona zdziwiona spojrzała na ich splecione dłonie... i pożałowała. Pożałowała lat, które straciła na rozpaczy po kimś, kto nigdy do niej nie wróci.Ruszyli przez padający na nich śnieg i w końcu doszli do mężczyzny, który z ulgą klęknął przy chłopcu i przytulił go.- Bardzo pani dziękuję! Myślałem, że znowu mi gdzieś uciekł, a chyba bym tego nie przeżył po raz kolejny. – Mruknął, odsuwając chłopca na długość ramion i obejrzał go z troską. – Sebastian, nie rób tego więcej, dobrze? Jeszcze trochę i przysporzysz mnie o zawał!- Dobrze tato. Przepraszam. – Powiedział zawstydzony i przytulił ojca, którego ten gest wyraźnie zaskoczył.Hermiona przyglądała się im i nie potrafiła nazwać uczuć, które się w niej pojawiły. Chciała tego. Pragnęła mieć swoją rodzinę. Ale jak mogła ją mieć skoro jedyny mężczyzna, którego kochała nie żył? Jak mogłaby pokochać innego? To było w ogóle możliwe żeby zastąpić kimś dziurę wielkości świata w jej sercu?Wyprostował się i uśmiechnął przepraszająco, wyciągając dłoń.- Przepraszam panią. Jestem Noah Cuvier, a to mój syn Sebastian. – Pogładził chłopca po głowie, a ten skwasił się tylko na ten gest. – I wygląda na to, że chyba jestem winien pani kawę?- Hermiona Granger, miło mi – odparła, uśmiechając się lekko i ścisnęła jego dłoń.– Bardzo dziękuję, ale myślę, że nie ma takiej potrzeby. Mam nadzieję, że więcej panu nie ucieknie.- Też mam taką nadzieję. – Odpowiedział, przyglądając się z uwagą kobiecie, aż w końcu westchnął i wzruszył ramionami. – No nic, w takim razie nie zatrzymuję pani dłużej. Miłego popołudnia. – Odparł, po czym odwrócił się i trzymając syna za rękę, ruszyli w przeciwnym kierunku.Hermiona stała przez chwilę przyglądając się tej dwójce. Chłopiec odwrócił się i pomachał jej smutno, a jej serce zabiło mocniej.- Żyj dalejusłyszała w głowie i musiała na moment zamknąć oczy, gdy jej myśli wypełnił głos Severusa, a jego twarz rozświetlał przepełniony miłością uśmiech. Oczy na powrót wypełniły się łzami, gdy raz jeszcze spojrzała na jego nagrobek.Nie musisz go zastępować. Pokochaj na nowopowiedziała sobie cicho i miała wrażenie jakby ogromny ciężar właśnie spadł z jej barków.Czemu była taka ślepa przez te wszystkie lata? Czemu pozwoliła sobie zatonąć we własnym żalu i pogrążyć się w rozpaczy? Kochała Severusa prawdziwą, najszczerszą miłością i nie była w stanie pogodzić się z jego odejściem, ale nie mogła już nic na to poradzić, nie mogła wrócić mu życia...Potrzebowała siły by pójść dalej. Serce waliło jej jak oszalałe, ale czując się jakby stawiała pierwszy krok w życiu, ruszyła szybkim tempem przed siebie, doganiając powoli mężczyznę i jego syna. - Zaczekajcie! – Krzyknęła zdyszana, a tamci zatrzymali się, odwracając z uśmiechem. – Chyba jednak kawa w taki dzień to nie najgorszy pomysł. – Dodała z lekkim uśmiechem, gdy ich dogoniła, a chłopiec rozpromienił się, podobnie jak jego ojciec.- W takim razie kawa. – Skinął głową i cała trójka, ramię w ramię opuściła cmentarz, pozostawiając smutne, a zarazem piękne wspomnienia za nimi.Hermiona obejrzała się za siebie ostatni raz i zamknęła w sercu czarne oczy, nie zamierzając ich nigdy wypuścić. To był kawałek Severusa, który zatrzymała. Jak jego dom, książki i wspólne marzenia. Ale musiała ruszyć na przód i w końcu to do niej dotarło. Nie sądziła, że to będzie łatwe – nawet przez chwilę. Tyle, że nareszcie zrobiła ten pierwszy krok na przód i chociaż nie zamierzała wymazać choćby jednej minuty z ich wspólnego życia i wiedziała, że to będzie trudniejsze niż wszystko co do tej pory osiągnęła, ale chciała rozpocząć je na nowo."Kocham cię Severus. Na zawsze." - pomyślała smutno, ale jednocześnie ta myśl dodała jej siły, której tak potrzebowała by żyć. Odwróciła głowę i spojrzała daleko przed siebie, uśmiechając się do przyszłości, która na nią czekała.

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Where stories live. Discover now