36.

1.9K 80 5
                                    

Hermiona tylko raz w życiu była na pogrzebie. Oczywiście nie licząc po drodze fałszywego Dumbledore'a i pożegnania Cedrika w czwartej klasie.Sięgnęła pamięcią do dnia, w którym umarł jej dziadek. Właśnie wtedy po raz pierwszy widziała swoją mamę jak płacze i nie rozumiała dlaczego, skoro wszyscy jej powtarzali, że odszedł w lepsze miejsce. W takim razie dlaczego byli smutni?„Hermiono pewnego dnia zrozumiesz, że nawet jeśli innych spotyka coś dobrego to jesteśmy smutni jeśli odchodzi od nas. Kiedy kogoś bardzo kochasz to życie bez niego, choćby nie wiem jak lepsze miałby wieść, nie będzie już takie samo. Nigdy nie zapełnisz pustki po kimś kogo raz kochałaś..." – właśnie te słowa usłyszała od swojego ojca, gdy żegnali starszego mężczyznę leżącego w trumnie. Pamiętała zapach kwiatów jaki unosił się w powietrzu, smutek, który panował wokół, ale przede wszystkim pamiętała zamknięte oczy swojego dziadka, który wyglądał jakby spał, jakby miał za chwilę się obudzić, wziąć ją na kolana i opowiedzieć kolejną wspaniałą historię. Kochała go i właśnie wtedy poczuła pustkę po raz pierwszy i przysięgła sobie, że nie chce czuć tego nigdy więcej.Gdyby tylko dożył dnia, w którym dowiedziała się, że jest czarownicą... Byłby tak ogromnie dumny! Tymczasem pogrzeb Neville'a niewiele miał wspólnego z tym co znała.Tak jak się zdecydowali, tak przybyli na prośbę jego babci, która nie przypominała ani trochę energicznej, złośliwej kobiety, którą niegdyś była.W ogrodzie rozstawiony był namiot, a pod nim stoły zastawione jedzeniem. Właściwie to nie tego się spodziewali, bo po ciele Neville'a nie było ani śladu. Bardziej to przypominało przyjęcie, coś w rodzaju stypy...Hermiona ścisnęła ramię Harre'go czując się niepewnie w tym miejscu. Z drugiej strony chłopaka wczepiona w niego Ginny również zbladła, wymieniając się z przyjaciółką zdziwione spojrzenia.- O co tu chodzi? – zapytała ruda prawie szeptem, a Harry pokręcił głową, rozglądając się niepewnie.- Wygląda mi to na jakieś... pożegnanie. Jest mównica – wskazał palcem na niewielki podest, obok którego stał Dumbledore z McGonagall i Snape'm. Hermiona spojrzała w tamtą stronę i poczuła ulgę widząc, że jej mężczyzna też się zjawił i momentalnie przybyło jej odwagi.- Widzieliście babcie Neville'a? – zapytał Ron, doganiając tę trójkę razem z Luną i bliźniakami. Pokiwali niechętnie głowami. – Strasznie wygląda, ale co się dziwić. – Wzruszył ramionami i westchnął.- Chyba powinniśmy zająć jakieś miejsca – mruknął Harry, przyglądając się dorosłym czarodziejom, którzy równie niepewnie siadali przy jednym ze stołów.Kiedy każdy usiadł na swoim miejscu, zapadła niezwykle niezręczna cisza. Jedynie dudniący w dach namiotu, październikowy deszcz, dawał znak, że świat wciąż istnieje, że się nie zatrzymał, a życie toczy się dalej.Tylko nie dla Neville'a – pomyślała Hermiona, wpatrując się smutno w strugi deszczu.Gdyby nie ona, gdyby potrafiła lepiej walczyć, postawić się Bellatriks... Neville zapewne byłby dzisiaj z nimi, ale niestety – była słaba. Wiedziała o tym. I na co jej były wszystkie lata nauki? Godziny, które spędziła ślęcząc nad książkami? Gdy przyszło co do czego i tak chowała się za plecami innych.Spojrzała w stronę mównicy, gdzie Dumbledore odchrząknął i uśmiechnął się lekko.- Moi drodzy, cieszę się, że zjawiliśmy się tak licznie – zaczął, rozglądając się zapewnie za Augustą, która zniknęła. – Nasza... gospodyni prosiła bym zaczął więc miło mi powitać was wszystkich. Zebraliśmy się tutaj wszyscy by uczcić pamięć Gryfona, ale przede wszystkim prawdziwego przyjaciela, pełnego honoru i odwagi chłopca, który był kolejną ofiarą wojny jaką toczymy. To spotkanie ma na celu uczczenie jego pamięci, ale przede wszystkim spędzenie czasu z małą refleksją i miłymi wspomnieniami o panu Lonbottom'ie. Jestem przekonany, że każdy z nas ma wiele do powiedzenia na jego temat, bo był naprawdę... świetnym chłopcem. – Westchnął przeciągle i gdy nikt nie podniósł się z miejsca, złączył dłonie i zamknął na chwilę oczy. – Pamiętam pierwszy dzień, gdy rozpoczynaliście naukę. Pan Longbottom również był wśród przestraszonych, niepewnych dzieci. Już na pierwszym roku dał się pokazać z najlepszej strony gdy...Hermiona nie słuchała co mówił dalej. Nie wiedziała czy to brak szacunku z jej strony, ale wypełniło ją poczucie winy i nie mogła dłużej tak po prostu z uśmiechem wpatrywać się w Dumbledore'a, który bez żadnej skruchy opowiadał o ich przyjacielu. A przecież on tez był winny! Gdzie był w momencie, gdy tak go potrzebowali? Gdzie był, gdy uczniowie umierali za niego? Załatwiał SWOJE sprawy udając martwego! Być może wiele decyzji, za które później przyjdzie mu zapłacić, spoczywało na jego barkach, ale wciąż... Hermiona nie potrafiła pojąć ani zrozumieć jak może robić z nich takie mięso armatnie. Spojrzała po twarzach przyjaciół, którzy w skupieniu przyglądali się dyrektorowi i nie mogła pozbyć się tego przerażającego uczucia, które każdego dnia wypełniało ją tak jakby zanurzała się w głęboką wodę, nie mogąc odbić od dna. Uczucie, że wszystkich ich straci. Że być może właśnie po raz ostatni patrzy w zielone oczy Harrego i wygięte w lekkim uśmiechu usta Ginny. Być może po raz ostatni spędzają czas w takim gronie albo ich kolejne spotkanie odbędzie się na następnej stypie, przeznaczonej dla kogoś z nich...Otuliła się ramionami, drżąc lekko. Miała ochotę wymiotować, chciała krzyczeć i płakać jednocześnie, bo strach który zagnieździł się w niej tak głęboko, paraliżował każdą pozytywną myśl.Zerknęła w stronę Severusa, który niewzruszony wpatrywał się w dyrektora, chociaż widziała jak czujnie obserwuje teren. Gdyby było zagrożenie wiedziałby, ale Czarny Pan odpuścił sobie ten dzień... Tylko czy aby na pewno? Kto tak naprawdę znał jego zamiary? Severus? Nie. On chyba sam nie do końca wiedział co chce uczynić. Zamrugała zdziwiona, że jej oczy zrobiły się wilgotne od łez, których nie mogła dłużej zatrzymywać. Otarła dłonią twarz, nie chcąc pokazać słabości jaką byli dla niej.Bo im dłużej patrzyła na twarze ukochanych jej ludzi tym coraz mocniej wątpiła w ich wygraną, ale upewniała się też w przekonaniu, że jest gotowa oddać za nich życie. Gdyby miała wybierać między sobą, a szczęściem Ginny i Harrego, którzy mogli stworzyć rodzinę...Spojrzała ponownie na Severusa, na wybranka serca, którego nigdy w nim nie chciała. Teraz? Nie wyobrażała sobie choćby dnia bez niego. Wypełnił szczelnie jej życie, każdą lukę, każdą szczelinę, każdą rysę. Zrozumiała już słowa swojego ojca, zrozumiała co miał na myśli mówiąc, że gdy kocha się kogoś raz, nie da się zapełnić po nim tej pustki. - Hermiona, w porządku? – zapytał Ron, wychylając się do niej ze swojego krzesła.Skinęła niepewnie głową, nie zdając sobie sprawy z tego, że wygląda jak cień samej siebie.- Tak, po prostu... Smutno mi. – Powiedziała krótko, wzruszywszy ramionami. Chłopak uśmiechnął się lekko i ujął jej dłoń.- Wiem, nam też. Ale nie martw się, będzie dobrze. Skinęła niepewnie głową, nie wierząc w słowa, które wypowiadał z taką lekkością. Wcale nie będzie pomyślała, zwracając głowę w stronę mównicy. Stała tam teraz McGonagall z nikłym uśmiechem, a żal postarzał jej twarz.Nagle wszyscy odwrócili się w przeciwnym kierunku, słysząc krzyki. Hermiona wstała i stanęła obok Harrego, który niepewnie zaciskał dłoń na różdżce.- GDZIE ONA JEST?! – dwójka przyjaciół wzdrygnęła się i rozejrzeli w poszukiwaniu zagrożenia.Wszyscy goście już stali z wyciągniętymi różdżkami w pełnym skupieniu, oczekując ataku.- Pytam się: gdzie ona jest?! – siwa kobieta wpadła w tłum, rozglądając się nerwowo. Hermiona przytknęła dłoń do ust i usłyszała zduszone jęknięcie Ginny.- Augusto o czym mówisz? – Zapytał Dumbledore podchodząc do kobiety, która miała wypisane szaleństwo na twarzy.- Gdzie ona jest Albusie?! Nie dam jej, tym razem dostanie to na co zasługuje!Gryfonka niepewnie spojrzała w stronę Severusa, który również się jej przyglądał i miała dziwne przeczucie, że to ją chciała dopaść babcia Neville'a. A więc winiła ją za śmierć swojego wnuka i co gorsza miała rację...- Plugawa Lestrange! Najpierw moje dziecko teraz wnuk! Gdzie ona jest Dumbledore?! – Ryknęła ponownie, a Hermiona poczuła jak oblewa ją zasłużona ulga. - Augusto uspokój się... - zaczął dyrektor, chwytając ją za ramiona.- Nie chrzań mi tu Albusie! Wiem, że ją ukrywasz! Pokaż się Bellatriks! Zmierz się z czarownicą a nie z dzieckiem! No dalej!Zebrani spoglądali na siebie z mieszanką współczucia, żalu i zdziwienia, gdy kobieta w amoku szarpała się z Dumbledore'm.Na środek wyszedł Snape i pochylił się do dyrektora.- Idź stąd Albusie, niewiadomo co ta głupia kobieta zrobiła – warknął, wpatrując się wściekle w Augustę.- Severusie...- Albusie, Czarny Pan może wiedzieć, że coś się dzieje, idź nim się dowiedzą, że żyjesz – syknął ponownie, wchodząc pomiędzy niego a kobietę.Dyrektor skinął głową i nim wszyscy zdążyli to zarejestrować, zniknął. Hermiona wpatrywała się w całą tą scenę z walącym sercem.- Koniec spotkania! – Krzyknął Snape, przytrzymując kobietę. – Minerwo! – zawołał, a McGonagall pospiesznie zjawiła się u jego boku i zaczęła uspokajać panią Longbottom.- No to jest dopiero pożegnanie... - Mruknęła Ginny, krzywiąc się z niesmakiem.- Dziwisz się jej? Straciła wszystko. – Powiedział Ron, chwytając za dłoń Lunę, która wyglądała na niezwykle smutną i poruszoną całym zajściem.Kiedy McGonagall zabrała kobietę i pociągnęła ją w stronę domu, panował już chaos. Ludzie nie wiedzieli co ze sobą zrobić.Hermiona przepchnęła się przez tłum i podeszła do Severusa, który właśnie dyskutował z Moodym i nie wyglądał na zadowolonego.- Granger, wracajcie do szkoły. Pilnujcie Potter'a – rzucił Alastor, poświęcając jej jedynie przelotne spojrzenie.Spojrzała niepewnie na Severusa.- Zaczekaj tu Moody – mruknął i chwycił ją za ramię, odciągając od towarzystwa. – Ma rację, bierz Potter'a i Weasley'a i wracajcie do Hogwartu. Natychmiast. Wyślij patronusa do Hagrida, otworzy wam bramę. Resztę zostaw, wrócą z Zakonem.- Severus czemu? Co się dzieje?- Podejrzewam, że ta głupia kobieta mogła rozpuścić wieść, że chce dopaść Bellatriks. Oczywiście Czarny Pan wie o tym zebraniu, ale Bella nie odpuści okazji... Nawet jeśli oznacza to sprzeciwić się Panu. – Westchnął ciężko, świdrując wzrokiem Gryfonkę. – Teleportuj się z Potter'em i Weasley'em. Chyba dasz radę przenieść tych półgłówków? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że potrafią to robić. – Mruknął, a Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się lekko i kiwnęła.- A co z tobą?- Niech cię to nie obchodzi. Macie chronić Potter'a, a resztę zostaw nam.Poczuła ukłucie strachu w piersi i gdy się odwrócił pociągnęła go za szatę i spojrzała w oczy. Nie wiedziała skąd, ale pojawiło się w niej dziwne uczucie, że się z nią żegna. Znowu...- Severus...- Wracajcie, już! – warknął tylko, wyrwał się z jej uścisku i wrócił do swojego rozmówcy.Z ciężkim sercem, ale poczuciem misji przecisnęła się do przyjaciół.- Harry, Ron, mamy stąd iść.- Co? A Ginny? Luna?! - Wrócą z resztą Zakonu, Ron – odpowiedziała, czując się jak bezduszny kat, ale dostała jasne polecenie i wszyscy byli świadomi wagi jaką miało życie Harrego.- Hermiona ja nie mogę...- Nie pytałam cię o opinię – warknęła w iście snapeowskim stylu i chwyciła za dłonie tę dwójkę.W momencie, w którym chciała się deportować, usłyszała charakterystyczne pyknięcia i już wiedziała, że Severus miał rację.Zamarła na ułamek sekundy, słysząc śmiech Bellatriks, ale zacisnęła zęby i pomimo protestów przyjaciół, aportowali się do Hogsmade.

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Where stories live. Discover now