34.

2K 77 0
                                    

Hermiona nie mogła powstrzymać tej cichej satysfakcji w głowie, gdy Severus ścisnął jej dłoń, a jej serce pogalopowało jak stado koni. To był dla nich naprawdę duży krok, bo to była pierwsza oznaka tego co ich łączy, a to znaczyło przekroczenie mostu i nie było już odwrotu. Musiała naprawdę mocno się powstrzymywać żeby nie wyszczerzyć się złośliwie do Dumbledore'a, który przelotnie spojrzał na ich splecione dłonie, ale nie skomentował tego. - Witam moi drodzy. Chciałbym szybko przejść do rzeczy abyśmy mogli zająć się własnymi obowiązkami. Otóż jak wszyscy wiemy po ataku na Express Hogwart musimy wzmocnić i to znacząco obronę zamku. Nie możemy dopuścić aby coś takiego miało miejsce raz jeszcze – zmierzył leniwie zgromadzonych i jeśli ktoś chciał coś wtrącić, to mu się nie udało, bo zaraz potem kontynuował:- Część z was, a konkretne osoby wskażę po spotkaniu, mają pozostać w Hogsmade. W razie ataku, kominki mogą być zablokowane lub zniszczone, a to by bardzo utrudniło dostanie się do Hogwartu. Dlatego chciałbym abyście byli na miejscu i służyli pomocą, a także stali się drogą dla tych, którzy przybędą do was, gdyby bezpośrednio do Hogwartu było to niemożliwe.– Przerwał na chwilę, pozwalając by słowa dotarły do każdego. Severus poruszył się niespokojnie, ale gdy Hermiona spojrzała na niego pytająco, odwrócił wzrok.- Drugą sprawą jaką chciałbym poruszyć to pogrzeb Neville'a Longbottoma. Wiem, wiem – zaczął, gdy rozległy się szepty – że minęło sporo czasu, ale jego babcia zdecydowała się na uroczystość teraz. Chciałaby uczcić jego śmierć i poświęcenie.Hermiona miała wrażenie, że jego wzrok zatrzymał się na niej, ale gdy podniosła oczy, patrzył zupełnie gdzieś indziej.- Albusie. – Warknął Snape tuż obok niej. – Wydawało mi się, że uzgodniliśmy..- Niczego nie uzgodniliśmy. Zapytałem was o opinię, to wszystko. Sam uważam, że ten chłopiec zasłużył na chwilę uwagi. – Głos dyrektora był chłodny, ale opanowany. Tak jakby chciał pokazać, że nie przyjmuje więcej sprzeciwów, że nikt, a już na pewno nie Severus Snape będzie mu dyktował co ma robić.- Panie dyrektorze.. A kiedy miałoby to być? – Zapytała nieśmiało Hermiona, nim zaczął ciągnąc swój wywód.- W przyszły weekend, ale szczegółowe informacje Augusta przekaże później. Chciałbym abyście wpisali się na listę osób, które zamierzają się wybrać, do czwartku. Nie chcę żadnych niespodzianek ani zbędnego zagrożenia.- Zagrożeniem i głupotom jest to zbiegowisko, Dumbledore. – Syknął Snape, a Hermiona musiała wyrwać dłoń z jego uścisku, bo palce jej już pobielały, tak mocno ją ściskał.- Severusie później możesz wyrazić swoje uwagi. Tymczasem chciałbym przejść do kolejnej części.Mężczyzna u jej boku oddychał ciężko, ale założył ramiona na piersi i nie powiedział ani słowa więcej. Hermiona obserwowała tę scenę i sama nie wiedziała co sądzić. Z jednej strony chciała iść na pogrzeb Neville'a, pożegnać go jak należy.. ale z drugiej wiedziała też, że to może być niebezpieczne, zważywszy na niedawny atak, w którym właśnie zginął..- Ponieważ nie ma już wielu uczniów, którzy mogli stwarzać potencjalne zagrożenie, chciałbym abyście mimo wszystko mieli oczy otwarte i nie poddali się fałszywemu złudzeniu bezpieczeństwa. Wróg czai się tuż u bram, a my nie możemy sobie pozwolić na choćby jeden zły krok – zmierzył wszystkich wzrokiem, a na jego twarz wypłynął nikły uśmiech. – Nie popadajmy w paranoję jednak, pamiętajmy o tym, że życie toczy się dalej. Chciałbym aby obecnie tutaj uczniowie oraz panna Weasley wrócili na treningi, które poprowadzi ponownie profesor Moody. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?Każdy z nich pokiwał przecząco głową, łącznie z Hermioną, która miała wrażenie, że dyrektor świdruje ją wzrokiem- No dobrze, na tym chciałbym zakończyć. Chyba, że macie jeszcze jakieś pytania? Nie? No to świetnie, w takim razie dziękuję. Uczniowie mogą odejść, ale resztę proszę abyście pozostali na miejscach, bo chciałbym z wami omówić kwestię Hogsmade.Hermiona wstała z krzesła, bo nie marzyła o niczym innym jak wyrwać się z tego przeklętego miejsca. Spojrzała na Severus'a i westchnęła widząc jego naburmuszoną minę. - Zobaczymy się później? – Zapytała z nadzieją w głosie, ale nie zerknął nawet w jej stronę. Skinął prawie że niepostrzeżenie głową i podszedł do Dumbledore'a, a ona odeszła będąc na granicy cierpliwości.- Hermiona, co myślisz o tym pogrzebie? – Zagadnął ją Ron na schodach, obejmując Lunę u swego boku.- Sama nie wiem.. – zaczęła i spojrzała na chłopców, którzy patrzyli na nią nieco zaskoczeni.- Jak to? Przecież to Neville! – zaperzył się Harry i wyszedł na korytarz gdzie zaczekał na resztę.- Wiem Harry, ale weź pod uwagę, że takie zbiegowisko naprawdę może przyciągnąć ludzi – westchnęła, odgarniając włosy na plecy – poza tym umarł już... trzy tygodnie temu. Dlaczego dopiero teraz postanowiła urządzić pogrzeb? To nieco dziwne, nie sądzicie?- A mi się wydaje, że po prostu robisz wszystko tak jak Snape tego chce – syknął, zaciskając pięści, a w Hermionie momentalnie się zagotowało.- Harry dajże już spokój, proszę cię – powiedziała spokojnie, chociaż musiała walczyć ze sobą bardzo – wiesz dobrze, że nie chodzi o niego. Po prostu wydaje mi się to nieco naciągane i boję się, że znowu może stać się coś.. takiego!- Hermiona przecież nic się nie stanie! – Rzucił Ron, podchodząc ao niej, a Luna została kilka kroków za nimi, rozglądając się tymi rozmarzonymi oczami – Przecież Zakon tam będzie, co może się zdarzyć?- Och, no nie wiem Ron, może ktoś zginąć? – Uniosła brew, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Dlaczego czasami musieli być tak bardzo ograniczeni umysłowo, co? – Ostatnim razem Zakon też był obecny i co? I Neville nie żyje, bo nie są w stanie bronić każdego. Poza tym nie zapominaj Ron, że sami jesteśmy członkami Zakonu. - Tak, ale co z tego, skoro..- Ach dajcie już spokój. – Wtrąciła się Luna, a ich wszystkich zatkało, bo raczej nie często uczestniczyła w ich dyskusjach. – Nie zauważyliście, że ostatnio ciągle się kłócicie? Jaki to ma sens? Powinniśmy wspólnie podejmować decyzje, wspólnie szukać rozwiązań i iść na kompromis, a tymczasem ciągle skaczecie sobie do gardeł. – Mówiła spokojnie, a uśmiech z jej twarzy nie znikał i dlatego to wszystko brzmiało jakoś tak.. parodiowo. Ale miała rację. Hermiona westchnęła i uśmiechnęła się lekko do przyjaciół, którzy także przyglądali się blondynce zdziwieni.- Masz rację Luna – powiedziała cicho, bo no cóż.. nie często przyznawała Krukonce rację. – Wstrzymajmy się może z decyzją. Założę się, że będą teraz jeszcze o tym dyskutować.- Niech będzie. Ale jeśli pogrzeb się odbędzie to ja idę na pewno – Harry wzruszył ramionami. Kompromis to chyba słowo którego znaczenia nie znał..- Ja też. A ty rób jak chcesz Hermiona. – Dodał Ron i oboje odeszli, ciągnąc za sobą Lunę.Gryfonka zamrugała i potarła czoło. Co się z nimi do cholery stało przez te miesiące? Wojna niszczyła wszystko co mieli i miała wrażenie, że wliczają się w to ich mózgi.

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Where stories live. Discover now