20.

2.5K 92 8
                                    





Po kilkunastu minutach usłyszała trzask drzwi. Otworzyła oczy i nieśmiało zerknęła na nauczyciela, który ściągał właśnie swoją pelerynę i nie odzywał się słowem. Sama nie była w stanie nic powiedzieć więc wodziła za nim wzrokiem. Coś czuła, że się jej nieco oberwie. Podwinęła kolana pod brodę i zrobiła minę niewiniątka, gdy w końcu odwrócił się do niej z takim wyrzutem w oczach, że momentalnie spuściła wzrok.
- Upadłaś na głowę?! Co ci przyszło do tego durnego łba żeby pakować się przed Czarnego Pana?! - Warknął.
- Voldemort, Severusie, to jest Voldemort! – Powiedziała stanowczo, patrząc znowu na niego - Przecież sam zrobiłbyś tak na moim miejscu! – Podszedł do niej i zmierzył wściekle.
- Ale ja mam za sobą dwadzieścia lat stażu, potrafię się pojedynkować i moje życie nie zależy od bandy półgłówków, którzy będą obmyślać plan ratunkowy!
- Sam jesteś w tej bandzie.. – powiedziała cicho, a on zmrużył oczy. – Zresztą... nic mi nie będzie. Przecież to nic takiego. – Sama nie wiedziała czy próbuje przekonać siebie czy jego.
- Nie możesz tam iść, rozumiesz? Nie zgadzam się!
- Taką podjęłam decyzję.
- Pod presją innych! Nikt nie będzie zły na ciebie jeśli zmienisz zdanie! Połowa z nich by się wycofała!
Westchnęła ciężko.
-Ale ja będę zła na siebie... Znienawidzę się, rozumiesz? Nie powiem, że się nie boję, ale gdybym mogła decydować jeszcze raz to moja odpowiedź wciąż byłaby taka sama.
- Dlaczego tak bardzo chcesz mnie zostawić, co? – Serce jej zmiękło, gdy dostrzegła ból w jego oczach. Usiadł zrezygnowany na ziemi i oparł się plecami o fotel. – Robisz coś czego bałem się najbardziej. Nie będę mógł cię uratować.
- Sev.. – kucnęła obok niego, a myślach dziękowała Bogu za kogoś tak wspaniałego, bo pierwszy raz doświadczyła takiej troski. – Nie będziesz musiał. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. - Uniósł brew i skrzywił się, ale po chwili objął ją i ukrył zmęczoną twarz we włosach. – Mogę z tobą zostać? – Zapytała, przerywając milczenie a on podniósł głowę i uśmiechnął się wrednie.
- Boisz się sama spać? – Przewróciła oczami, ale odczuła ulgę widząc, że wraca jej nietoperz.
- Być może. Zresztą, kto powiedział, że chcę spać?
Oczy mu zapłonęły, a ona oblała się rumieńcem, gdy mocniej ją w siebie wtulił.
- Zapomnij. – Szepnął i zrzucił ją ze swoich kolan, po czym wstał. Jęknęła w duchu i już żałowała, że zarzekła się swojego celibatu. Wyciągnął do niej rękę i pomógł wstać. – Chodź, musisz się wyspać. Masz dwa dni żeby zregenerować siły. Potem może być ciężko jeśli dojdzie do walki.
Skinęła głową i znowu poczuła ucisk w brzuchu, ale zignorowała go i podążyła za nim do sypialni.
Weszła do niewielkiej łazienki należącej do sypialni i oparła się o wannę. Czuła się zagubiona, przerażona i właściwie to sama nie wiedziała tak naprawdę czego chciała. Bała się zadania, które stało przed nią, bo chociaż nie przyznawała się do tego Severus'owi, czuła, że wcale nie skończy się tak bajecznie jak sobie to wszyscy wymyślili. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i jęknęła. Ona miała postawić się Voldemort'owi? Stanąć w Malfoy Manor i zgrywać bohaterkę? Nie bała się nigdy walki - wiedziała, że prędzej czy później będą do niej stawać, ale nigdy nie przypuszczała, że będzie zmuszona stanąć twarzą w twarz z czarnoksiężnikiem... Nie, to przecież było zadanie dla Harry'ego! Przemyła twarz wodą starając się zapomnieć o strachu i transmutowała swoje ubranie w oliwkową piżamę. Cóż, chociaż się dopasują kolorystycznie. Uśmiechnęła się nikle do swojego obicia i wyszła z łazienki. Zaraz potem spojrzała nieśmiało w stronę dużego łoża, w którym mężczyzna leżał na boku i wpatrywał się w nią z uśmiechem.
- No co? – Mruknęła, gdy podeszła do niego trochę chwiejnym krokiem i wpakowała się pod białą kołdrę.
- Chcesz mi coś powiedzieć? Minerwa raczej nie będzie szczęśliwa na wieść, że jej pupilka chce zmienić dom. – Zaśmiał się na widok jej miny i pochylił się, by złożyć delikatny, choć dość jednoznaczny pocałunek na jej ustach. Jak na zawołanie, oplotła ręce wokół jego pleców, a on ponownie zaśmiał się i odsunął od niej.
- Nigdy w życiu nie poszłabym do Slytherinu. To lęgowisko żmij. – Tym razem to ona uśmiechnęła się wrednie, a on zmarszczył brwi i przewrócił obrażony na plecy.
- My chociaż się z tym nie ukrywamy, nie to co przebiegli Gryfoni, którym się wydaje, że są święci.
- Hej, ja wcale tak nie uważam! – Podniosła się, oparła na łokciu. Że też musiał mieć na sobie tą koszulę.. Spojrzał na nią z uniesioną brwią i przewrócił oczami.
- Może ty nie, ale większość z was chodzi dumnie jak pawie. Odwaga i męska cnota. Też mi coś. - Mruknął i uśmiechnął się wrednie.
- Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Gryffindoru, co? To taki obowiązek jak się jest Ślizgonem? – Zapytała i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Zaczęła palcem kręcić kółeczka naprawdę żałując, że ma no sobie tą przeklętą piżamę. Roześmiał się i włożył ręce pod głowę.
- Nie. To dlatego, że poza kilkoma wyjątkami spotkałem samych fałszywych własnym ideom ludzi i uważam, że nie zasługują na miano bohaterów.
- Większość Zakonu w pierwszej wojnie była Gryfonami.
- Ale nie wszyscy.. Zresztą, pierwsza wojna to nie był mój czas. – Zamknął oczy a ona pożałowała, że w ogóle o tym wspomniała. Przypomniała się jej za to rozmowa z Harrym i jej przemyślenia o przysiędze wieczystej..
- Dlaczego zmieniłeś stronę?
Otworzył oczy i spojrzał na nią twardo. Skrzywiła się. To chyba koniec pogawędki. Westchnęła i położyła się obok, zwijając w kłębek. Poczuła jak objął ją silnym ramieniem i wtulił twarz w jej włosy.
- Proszę, nie mówmy o tym. Kiedyś.. ale nie teraz.
Skinęła nieznacznie głową. Była zła, bo nie chciała żeby ukrywał coś przed nią, ale z drugiej strony tak niewiele wiedziała o nim i musiała czekać aż sam się otworzy.
Zapadła w głęboki sen i pierwszy raz od dawna nie śniły się jej żadne koszmary, gdy czuła jego ręce owinięte wokół ciała. Tak. To było zdecydowanie miejsce, w którym chciała się znaleźć i człowiek, z którym chciała w nim zostać.Następne dwa dni pamiętała jak przez mgłę. Miała wrażenie, że wszyscy wokół szeptali za jej plecami i planowali posunięcia. Dopiero później dowiedziała się od Dumbledore'a, że postanowili jej nie informować o swoich zamiarach ani o składzie żadnej z grup. Nie była na tyle dobra w oklumencji by oprzeć się Voldemort'owi i nie wydać całej misji. Pogodziła się z myślą o tym, że jest jedynie przynętą, ale Snape nie dawał jej chwili wytchnienia. Nawet w przerwach na posiłki kazał jej przychodzić i ćwiczyli to zaklęcia, to oklumencję. Wydawało się jej, że jest dużo bardziej spięty i przerażony tym wszystkim niż ona i nie potrafiła się gniewać, gdy wybuchał co chwila krzykiem, a potem nie odzywał się wcale. Pewnie też by się tak zachowywała z myślą, że może już nie wrócić. Ale kiedy przypominała sobie tych wszystkich mugolaków uwięzionych w Ministerstwie to nie mogła oprzeć się myśli, że są w stanie ich uratować. Nie zmieniało to jednak faktu, że na samą myśl o Malfoy Manor nogi miała jak z waty i chciała ukryć się pod łóżkiem, tak, by jej nikt nie znalazł. Oczywiście gdyby tylko choć raz wyraziła swoje wątpliwości Severus kategorycznie zamknąłby ją w swoim salonie i najchętniej to pewnie przywiązał do łóżka żeby nigdzie się nie wymknęła. I chociaż naprawdę, bardzo, ale to bardzo tego chciała nie mogła sobie na to pozwolić. To było tylko jej życie, jedno nieistotne życie, a do uratowania był ich co najmniej tuzin. Dlatego, gdy wieczorem Severus przyszedł po nią do komnat, mimo tego, że trzęsła się jak galareta, wyszła z uniesioną głową gotowa na wszystko co ją czekało.
- Deportujemy się za bramą. – Powiedział krótko i skinął by poszła za nim. Starała się opanować drżenie rąk, ale nie mogła. Z trudem stawiała kolejne kroki. Całe jej ciało krzyczało żeby zawracała, żeby nie pakowała się w gniazdo żmij, ale co miała poradzić? Za późno na odwrót.
Kiedy znaleźli się na błoniach, odnalazł jej dłoń i ujął we własną. Poczuła przyjemne ciepło, które zepchnęło odrobinę na boki strach, który ją wypełniał i spojrzała na niego. Twarz miał w pełni skupioną i dopiero zorientowała się, że nie ma na sobie zwykłych szat tylko te śmierciożercy.
- Będziesz tam ze mną?
- Tak. Czarny Pan już zwołał większość Kręgu, gdy go poinformowałem, że cię dzisiaj przyprowadzę.
- To dobrze, prawda?
- Dla tych w Ministerstwie tak. Dla ciebie.. niekoniecznie. – Skrzywił się, a ona przytaknęła i nie powiedziała ani słowa więcej. Za bardzo się bała, że nie wydusi z siebie słowa, a wtedy on zaciągnie ją powrotem do zamku. Szli w milczeniu aż doszli do bramy. Żałowała tylu rzeczy których nie powiedziała, tego że nie zdążyli.. Odrzuciła te myśli – przecież tu wróci! Ale teraz gdy patrzyła jak zdejmował zaklęcia ochronne z bramy nie była już taka przekonana, że na pewno raz jeszcze zobaczy Hogwart. Przełknęła ślinę kiedy otworzył bramę przez którą wyszli.
- Severus.. – Podniosła głowę i ze smutkiem zauważyła, że i on jest przerażony. Jego oczy lśniły i chociaż starał się zamaskować to obojętnością, widziała z jakim skupieniem się jej przyglądał. Pogładziła go po policzku, chcąc zapamiętać ten dotyk i zmrużyła oczy. – Wrócę.. obiecuję. – Powiedziała cicho bardziej do siebie niż do niego.
Usłyszała jak wypuszcza powietrze z płuc.
- Tam.. Nie będę miał jak cię chronić. Ale ty nie musisz udawać. Czarny Pan wręcz będzie zachwycony moją rolą szpiega. – Skrzywił się i objął ją ciasno. – Staraj się tylko nie myśleć o nas, dobrze? – Dodał po chwili łagodniej. – Jeśli tylko będziesz miała szansę to masz uciekać, jasne?
- A co z tobą?
Roześmiał się i spojrzał jej z uśmiechem w oczy.
- Idziesz do siedziby śmierciożerców i Czarnego Pana a martwisz się o mnie? Nie przejmuj się, Hermiono. – Pocałował ją długo w czoło jakby chciał wlać w nią trochę odwagi, a ona miała ochotę się rozpłakać. Ale przecież to nie koniec! Przecież będą tam ludzie, którzy ją obronią, prawda? Przełknęła ślinę i wczepiła się w niego ciałem. Poczuła jak zmienili się w dym, gdy deportowali się spod szkoły i zacisnęła mocno oczy.



Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Where stories live. Discover now