32.

2K 88 5
                                    


- Severus! Musimy porozmawiać. – Zrobiła minę do swojego odbicia i westchnęła zrezygnowana. – Jestem idiotką. – Dodała, patrząc na swoją wychudłą twarz. Co ona wyrabiała? Ćwiczyła przemowę, którą chciała wygłosić? Prychnęła i odwróciła się.
- Kogo ja chcę oszukać, co? W życiu się na to nie zdobędę. – Pomyślała, siadając na podłodze. Owszem – wszystko powoli się układało, wracało do normy. W końcu pogodziła się z przyjaciółmi, Zakon przyjął ją z otwartymi ramionami, a jutro wracała do Hogwartu. Ale jak miała to zrobić? Jak miała tam wrócić i znowu stać się częścią szkoły podczas, gdy nie potrafiła nawet zamienić słowa z kimś za kim tak tęskniła?
Wybaczyła mu. Nie była w stanie dłużej wciskać w siebie nienawiści. Rozumiała wszystko co zrobił. Była w stanie przełknąć wszystkie kłamstwa, którymi ją uraczył. Tylko nie umiała mu o tym powiedzieć.
Nie zjawił się więcej w Norze. Do niej też nie zawitał i teraz znowu rozpaczała. Tylko, że tym razem straciła go przez własną głupotę, przez własny żal.
Rozległo się stukanie do drzwi. Westchnęła i podniosła się z podłogi.
- Granger siedzisz tam od godziny. Otrułaś się czy jak?
Wyszła z łazienki i skrzywiła na widok blondyna, który działał jej powoli na nerwy swoim wszędobylstwem.
- Odwal się Malfoy. – Mruknęła i usiadła na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach.
- Na Merlina, Granger, rusz tyłek do niego, bo przysięgam, że wepchnę cię siłą do tego kominka!
- Mój kominek nie jest połączony z jego. – Powiedziała cicho, krzywiąc się.
Wydał z siebie dziwny dźwięk i wyszedł. Westchnęła. Wiedziała, że miał rację. Powinna w końcu porozmawiać z Severusem. Przecież w końcu się spotkają, wpadną na siebie.. Będzie znowu jego uczennicą, a muszą przecież jakoś zacząć współpracować. Tylko jak to zrobić?
Znowu westchnęła i wstała. Dobra – czas się z tym zmierzyć.

Zeszła na dół i pierwszy raz tak drżały jej nogi. Ale musiała to zrobić. Dlatego, gdy tylko wyszła na zewnątrz wyobraziła sobie brudną, ciemną ulicę Spinner's End i chwilę potem stała przed zniszczonym domem. Na sam jego widok poczuła pustkę w środku, a żołądek podszedł jej do gardła.
Tchórz.
Zacisnęła dłonie w pięść. Zaszła za daleko żeby się cofnąć. Rozejrzała się dyskretnie i wcisnęła dłoń do kieszeni. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, a po zmroku nie było bezpiecznie szlajać się po tak podejrzanych okolicach.
Weszła po schodkach i z pustką w głowie zastukała do drzwi.
Zastukała znowu.
Nic, cisza.
Westchnęła i chciała już odejść, gdy usłyszała kroki za drzwiami. Zaklęła w myślach, bo miała nadzieję, że może jednak go nie ma.. Próbowała, ale co jeśli go nie było.. Niestety stanął w drzwiach, a na jego twarzy odmalował się szok. Szybko jednak przybrał maskę obojętności i wpuścił ją do środka.
Rozejrzała się po wnętrzu i niezdolna zdusić tego w sobie, jęknęła. Wnętrze wyglądało gorzej niż fasada budynku. Zawsze uważała, że kto jak kto, ale Severus należy do ludzi ceniących porządek. Tymczasem dom wyglądał jakby przeszedł po nim huragan. Wszędzie walały się sterty papierów, pergaminów.. Spojrzała na niego i zamarła. Nie widziała go ponad tydzień, bo przestał pokazywać się w Norze i gdziekolwiek.. O dziwo miał związane włosy, luźny podkoszulek i spodnie od dresu. Skrzyżował ramiona. Serce się jej krajało, gdy dostrzegła cienie pod oczami. Nie był nawet ogolony tak dokładnie jak zwykle..
Merlinie, on cierpiał. Naprawdę cierpiał.
Cała złość z niej wyparowała. Nie potrafiła dłużej go odtrącać, nienawidzić. Był kim był, zrobił co zrobił, ale przecież to był on.. To Severus – mężczyzna, którego kochała. Jak mogli doprowadzić siebie nawzajem do takiego stanu? Dlaczego odpychali się, odrzucali, ranili w kółko? Po co? Sami rzucali sobie kłody pod nogi, zamiast po prostu żyć i cieszyć się każdym dniem.
Przyglądał się jej z niepokojem. Czekał na jakikolwiek znak, jakby nie wiedział czy uderzy go za chwilę, czy pocałuje..
Zamrugała kilka razy, a po jej policzku spłynęły łzy.
- Severus.. – głos się jej załamał, a jego oczy rozszerzyły w szoku – potrzebuję cię.
Nie musiała mówić nic więcej. Porwał ją bez słowa w ramiona i wtulił w siebie tak mocno, że zabrakło jej tchu. Ale nie chciała odejść. Nie chciała odsunąć się choćby na cal od niego. Nie teraz, gdy w końcu wszystko było na swoim miejscu. Nie teraz, gdy był przy niej, tak jak powinien był być zawsze.
Podniósł ją z ziemi i przeniósł do salonu, który był w tak samo opłakanym stanie jak reszta domu. Posadził ją na kanapie i usiadł obok, przyglądając się z uwagą.
Westchnął i ukrył twarz w dłoniach. Wiedziała, czuła, że jego tama pęka tak samo jak jej własna.
- Porozmawiaj ze mną. – Tym razem to ona naciskała. Widziała jak walczy ze sobą, ale w końcu spojrzał na nią z bólem w oczach.
- Nie mam prawa prosić cię o wybaczenie. – Jego głos drżał od emocji, które nim targały. Dotknęła jego policzka, uśmiechając się lekko.
- Sev.. Ja już dawno ci wybaczyłam. Tylko.. tylko nie umiałam. Bałam się przyjść. Bałam się, że mnie odrzucisz, że znowu odejdziesz.. Nie zniosę tego znowu, rozumiesz?
Była jak otwarta księga. Nie zamierzała ukrywać w tym momencie niczego. Jeśli zamierzał odejść, to dawała mu ostatnią szansę. Nie chciała więcej kłamstw, rozczarowań.. Pozwoliła sobie na ten ostatni promyk nadziei. Ale on się wahał. I to rozdzierało jej serce na pół.
- Posłuchaj mnie – spoważniał i spojrzał jej w oczy, a ona skuliła się w sobie. Wiedziała co zaraz usłyszy. Czuła to w każdej komórce ciała. – Nie mogę ci niczego obiecać. Nie wiem co będzie jutro. Nie wiem czy Czarny Pan nie zażyczy sobie twojej głowy, czy jutro nie nadejdzie ostateczna walka.. Nie wiem nic i nie mam możliwości kierowania swoim życiem. – Westchnął krzywiąc się i odwrócił głowę. – Chciałbym ci powiedzieć, że nigdy cię już nie zostawię. Ale nie mogę. Musisz to zrozumieć.
Milczeli oboje. Wlepiła wzrok w swoje dłonie. I co miała mu powiedzieć? Że ma to gdzieś? Że chce z nim spędzić każdą minutę jaka im pozostała?
Tylko, że wcale tak nie było. Pragnęła go całego, na zawsze. A jak mogła to mieć? Nie mogła.. Severus nie istniał tylko dla niej. Miał swoje zadanie, swoje własne życie, które musiał dzielić między tylu ludzi.
Nie była gotowa na to by stracić go znowu. Wiedziała, że dziura w sercu pozostanie tam na zawsze. Tylko.. tylko, że jak mogła go zostawić? Nie była w stanie tego zrobić.
- Rozumiem to.. Ale nie wiem czy to jest coś z czym sobie poradzę. – Powiedziała tak cicho, że była pewna, że jej nie dosłyszał, ale w końcu spojrzał na nią i skinął.
- Wiem. I nie żądam tego od ciebie. Nigdy nie powinienem był..
- Severus, nie mów tego – przerwała mu, patrząc twardo – nigdy nie mów, że to nie powinno było się wydarzyć, rozumiesz? Kocham cię i niech mi Merlin świadkiem, że nie zmieni tego armia śmierciożerców, Voldemort, a już na pewno nie ty. Nie masz prawa mówić, że to był błąd. Podarowałeś mi.. najpiękniejsze chwile. Zapłaciłam za nie wysoką cenę, ale warto było.
Zamrugał kilka razy, a na jego twarz wypłynął nietoperzasty uśmiech.
- Chciałem tylko powiedzieć, że nigdy nie powinienem był ukrywać przed tobą prawdy.
Och. Oblała się rumieńcem i spuściła wzrok.
- No tak..
- Nie mniej jednak cieszę się, że choć trochę szczęścia ci podarowałem..
- Więc to koniec? – Nie chciała dłużej ciągnąć tej rozmowy. Musieli się określić, bo jaki sens miało takie bieganie w kółko za sobą?
- Chciałbym żeby to było takie proste.
Westchnęła.
- Ja też. – Opadła na oparcie kanapy i przyłożyła sobie dłoń do czoła.
- Dawałaś sobie świetnie radę beze mnie. Po co to zmieniać?
Spojrzała na niego. Czy on właśnie wymuszał na niej odejście? Co chciał usłyszeć? Że była załamana? Że złamał jej serce na wszystkie możliwe sposoby? Że wcale sobie nie radziła? Merlinie, kochała go tak jak nikogo, czekała na niego tyle czasu.. Zagotowało się w niej. I po co tu przylazła co? Po co się tak starała, skoro on już ich skreślił?
- Masz rację. Po co to zmieniać. Było świetnie. Przyznam ci się, że w życiu nie przeżyłam lepszych wakacji! – wstała z impetem, a złość wypełniła ją po czubki butów – Jesteś kretynem, wiesz?! Zostawiłeś mnie, wysłałeś za mną Malfoy'a podczas gdy sam nie zamierzałeś się pofatygować! Pewnie było ci to na rękę, co? Pozbyć się przeklętej, upierdliwej Gryfonki. – Prychnęła i zmierzyła go wściekle, ignorując to twarde spojrzenie jakim ją obdarzył. – Spokojnie panie profesorze, więcej nie wejdę panu w drogę!
Chciała się odwrócić, wyjść, zniknąć z jego życia, ale oczywiście to on musiał mieć ostatnie słowo. Złapał ją za przegub i przyciągnął do siebie z takim impetem, że opadli na kanapę. Znaleźli się w niezbyt wygodnej pozycji. Ale nie była w stanie oderwać się od jego ciepłego ciała, od tego bijącego serca tuż pod jej..
Pocałował ją gwałtownie, przepełniony pożądaniem, miłością, złością.. Nie był to delikatny pocałunek. Oboje włożyli w niego wszystkie emocje jakie targały nimi od miesięcy. Był zwierzęcy, wypełniony wzajemną potrzebą.
Cisnęła gdzieś w kąt myśli o tym co będzie potem, bo jedyne czego pragnęła to jego całego. Zbyt długo czekała. Zbyt długo odpychali się, uciekali przed sobą.
Wsunęła zimne dłonie pod jego koszulkę i musiała się uśmiechnąć, gdy zadrżał. Nie przerwał pocałunku, którego oboje potrzebowali tak bardzo. Zwinnym ruchem ściągnął jej bluzkę. Ubranie wylądowało na podłodze, a po chwili dołączyły do niego spodnie i koszulka Severusa.
Nie była w stanie myśleć, gdy przesunął ustami po jej nagim brzuchu i zsunął resztki bielizny. Była naga - nie tylko fizycznie - bo obdarł ją z wszelkich zabezpieczeń, które zbudowała w swojej głowie.
- Hermiono.. – szepnął, patrząc jej oczy, chwilę przed tym jak zagłębił się w niej całej. Jęknęła, a łzy popłynęły po policzkach. Nie potrafiła odejść od niego. Nie chciała. I sama nie wiedziała dlaczego płacze. Była jedną, wielką mieszanką uczuć, które skumulowały się w niej.
Nawet nie zapytał o jej łzy. Wiedział co oznaczają, bo sam czuł to samo. Zatopili się we własnej miłości, w rozpaczy i szczęściu, które chwytali łapczywie.
Nie było im dane żyć razem. Czuła to. Łamali wszelkie prawa przeznaczenia, które ich od siebie wciąż i wciąż odsuwało. Tylko, że nie chciała go nigdy wypuszczać z rąk..

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz