25.

2.3K 88 1
                                    

- Dlaczego raz nie możemy spotkać się jak normalni ludzie? - Zapytała smutno, choć na jej policzkach wciąż mieniły się dorodne rumieńce.
- Co masz na myśli? - Severus uśmiechnął się i przesunął wargami po jej bladym ramieniu. Westchnęła i podparła się na łokciu.
- Albo siedzę zrozpaczona i czekam na ciebie, albo wpadasz do mnie pijany, albo spotykamy się po jakiejś tragedii.. - Hermiona opadła na poduszkę i zamknęła oczy, starając sie zignorować jego delikatny dotyk którym ją raczył. - Chciałabym po prostu spędzić z tobą czas bo tego chcemy a nie dlatego, że chwytamy chwile.
Roześmiał się gardłowo słysząc te słowa.
- Może kiedyś się doczekasz.. ale teraz sama wiesz jak to wygląda.
- Wiem. - Jęknęła i otworzyła oczy. - Swoją drogą, co cię ugryzło wieczorem, co? Ja wiem że alkohol robi swoje ale nie musisz sie zmieniać w nietoperza żebym uwierzyła ze nim jesteś. - Uśmiechnęła się wrednie, a on obrzucił ja oburzonym spojrzeniem
- Nie wiem co ci się uroiło z tym nietoperzem ale w sumie patrząc na twój stan psychiczny to i tak nieźle.
- Severus! - Uderzyła go lekko w ramię, ale mimo wszystko wciąż się uśmiechała. Takie wieczory, a raczej noce właśnie kochała - gdy byli razem i śmiali się beztrosko, jakby istniało tylko tu i teraz.
- Przecież nic złego nie zrobiłem. - Mruknął i westchnął. - A co do Ślizgonów to postaram się.. ale wiesz że to dzieci śmierciożerców i naprawdę nie jestem w stanie wpłynąć na nich. Zresztą - nawet gdybym chciał spróbować to nie mogę..
- Bo mógłbyś sie zdradzić tak? - Warknęła zirytowana. Świetnie, tak właśnie zależało Dumbledore'owi na życiu swoich uczniów.
- Nie zaczynaj znowu, proszę cie. - Zamknął oczy i przygarnął ją ramieniem do siebie. - Nie mam ochoty wciągać Dumbledore'a do łóżka, jasne?
- Jasne. - ale wcale nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Dyrektor stał sie dla niej symbolem fałszu i zaczęła sie zastanawiać z kim tak naprawdę muszą walczyć.
Nagle podniósł się i pocałował ją tak mocno, że opadła pod nim bezwładnie, uśmiechając się słodko.
- A to za co?
- To taki mały przedsmak..
Zagryzła wargę a on uniósł brew.
- Czego? – Pisnęła dosłownie, rumieniąc się.
- Chodź do mnie to ci pokażę.
Nie musiał prosił dwa razy.Poranki w ramionach Severus'a należały do najlepszych. Mimo tego, że było jej za gorąco, gdy przyklejał się do niej ciałem, momentami szarpał za włosy i kręcił się niemiłosiernie w nocy, to czuła się zbyt dobrze i bezpiecznie żeby marudzić.
Spojrzała sennie na zegarek i wyskoczyła z łóżka jak oparzona.
- Sev wstawaj! – Krzyknęła, a ten przeciągnął się leniwie. Merlinie, gdyby stała z boku to musiało to naprawdę komicznie wyglądać. – Zaspaliśmy! Już ósma, śniadanie się zaczęło!
- To trzeba mnie było obudzić wcześniej! – Wstał gwałtownie i złapał swoje spodnie, które pośpiesznie wciągnął.
- Pewnie, bo ja od kilku godzin jestem na nogach. – Mruknęła i zniknęła za drzwiami w łazience. Wiedziała, że byłoby to nieco podejrzane gdyby zjawili się jednocześnie w Wielkiej Sali, chociaż tak naprawdę nikt raczej nawet nie pomyślałby o romansie Granger i Snape'a.. Uśmiechnęła się, widząc na ramieniu kilka czerwonych śladów. Musiał, no po prostu nie mógł się powstrzymać. Pokręciła rozbawiona głową.
Kiedy wyszła, już go nie było. Chwyciła torbę z książkami i raz jeszcze poprawiła spódniczkę od mundurka. Merlinie, kto by pomyślał, że będzie łamała szkolny regulamin na tyle sposób, że aż się w głowie nie mieściło..Pomimo rażącego spóźnienia, którego nie omieszkali skomentować Ron i Harry, uśmiech nie schodził jej z twarzy przez cały dzień. Jak to możliwe, że nagle wszystko stało się takie.. radosne? Jednocześnie gdzieś z tyłu głowy cichy głos podpowiadał jej bez przerwy, że jest za pięknie aby ten stan miał się utrzymać. Ale zamierzała wycisnąć z tych krótkich chwil ile tylko mogła.
- Miona, co z tobą? Jesteś trochę rozkojarzona.. – Harry przyglądał się jej podejrzliwie, gdy czwarty raz próbowała zmienić papugę (która wyglądała na oburzoną) w sowę. Zarumieniła się lekko i pokręciła głową.
- Nic takiego. Nie wyspałam się.
- Wiem, że ostatnio dużo się dzieje, ale pamiętaj, że już lądowałaś kilka razy w skrzydle w tym roku.. – powiedział z troską, a papuga zmieniła się w sowę podobną do Hedwigi.
- Widzisz? Wszystko w porządku.
Uśmiechnęła się szeroko, ale on nie wyglądał na przekonanego. Uciął na szczęście temat, a Hermiona pogrążyła się we własnych myślach, które gnały zdecydowanie poniżej tego piętra..Kolejny wieczór niestety przyniósł więcej rozczarowań. Hermiona w drodze do salonu Severusa wpadła na McGonagall która ze smutkiem przekazała jej, że jest na spotkaniu, a ona sama ma dzisiejszej nocy dyżur.
Nie wiedziała co bardziej ją przerażało - kolejna samotna noc na szkolnym korytarzu czy to, że Severus znowu poszedł do tego gniazda węży. Nie musiała długo się zastanawiać żeby dojść do wniosku, że bez wątpienia to drugie wprawiało ją w okropny nastrój.- Miona wybierasz się w weekend do Hogsmade, prawda? - Zatrzymała widelec w pół drogi do ust i spojrzała na Ginny.
- Wyleciało mi to z głowy. - Odpowiedziała po krótkiej chwili i wcale nie musiała kłamać. - Ale myślę, że tak.
- Super! Mam taką ochotę na kremowe piwo..
- A ja na Miodowe Królestwo. - Ron westchnął, a na jego twarz wypłynął rozmarzony uśmiech. Zaśmiała się i spojrzała na Harrego, który wcale nie był podekscytowany wyjściem.
- Co się dzieje Harry? - Zagadnęła go a on nagle oprzytomniał I uśmiechnął się lekko.
- Nic takiego. - Wzruszył ramionami i powrócił do dziobania w talerzu.
Posłała tęskne spojrzenie w stronę pustego krzesła Snape'a ale zdusiła w sobie smutek i przeniosła wzrok na powrót na przyjaciela,
- Później o tym pogadamy i nie myśl, że odpuszczę! - Pogroziła mu widelcem na co zrobił minę, ale w końcu wstała od stołu i westchnęła. - Muszę lecieć, mam dzisiaj obchód. Do jutra!Po dwudziestej drugiej korytarze stawały się naprawdę niezwykle mroczne. Zacisnęła dłoń na różdżce dodając sobie otuchy i zerknęła na zegarek. Jeszcze tylko dwie godziny - pomyślała i odetchnęła. Pytanie tylko czy powinna zaczekać na Severusa czy iść do siebie? Z jednej strony ich relacje pogłębiły się tak bardzo, ale z drugiej nie chciała go osaczać. Tak, to dobry plan: nie pójdzie - poczeka aż sam przyjdzie!
Lochy o tej porze i gdy cisza kuła w uszy, wydawały się jeszcze mroczniejsze. Wciąż miała w głowie dzień, gdy zaatakowali ją Ślizgoni i dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie na samo wspomnienie. Ale cóż, może gdyby nie to Severus nigdy nie próbowałby jej ratować? Może nie byliby w tym miejscu, są którym są teraz? A zdecydowanie bardzo się jej podobała pozycja jaką zajęła w jego życiu i czuła lekką satysfakcję na myśl, że jest ważniejsza niż wszyscy. Oczywiście nie żeby zaraz czuła się jakaś wyjątkowa - skądże!
Odwróciła się gwałtownie słysząc kroki. Tym razem to nie jej paranoja się udzielała, a jedynie obecność Pansy Parkinson, która w tym roku wyjątkowo dawała się we znaki. Hermiona rozejrzała się dyskretnie i nieco zaniepokoiło ją, że Ślizgonka była sama. Gdzie jej przydupasy?
- Pansy co tu robisz? Już dawno po ciszy. Dziesięć punktów od Slytherinu!
- Zamknij się Granger i słuchaj uważnie. - Syknęła i zrobiła krok w jej stronę. - Nie będziesz donosiła na moją siostrę jasne? Przestań się wpieprzać bo i tak jesteś już pierwsza na liście. - Kolejny krok.
Hermiona zmierzyła ją wzrokiem, oceniając swoje szanse. Dobra, Parkinson może nie była mistrzem pojedynków, ale z drugiej strony nie należała też do najgorszych. Poza tym po Ślizgonach można się było wszystkiego spodziewać.
- Powinnam była się domyślić, że pustogłowa blondynka znęcająca się nad słabszymi to twoja siostra.
Dziewczyna roześmiała się i wyciągnęła różdżkę. Och więc przechodzimy do ataku? Proszę bardzo! Gryfonka również przezornie uniosła różdżkę.
- Naprawdę myślisz, że ty coś możesz? Jesteś nikim Granger, rozumiesz?! - Krzyknęła i jednocześnie posłała w jej stronę czerwony promień.
Hermiona odbiła zaklęcie I próbowała rozbroić przeciwniczkę, ale okazało się, że to wcale nie było takie proste.
Nagle to z jej dłoni wyleciała różdżka i uderzyła ze szczęknięciem w podłogę. Odwróciła się gwałtownie i zamarła na widok Crabbe'a i Goyle'a. No właśnie.. coś tu nie grało. Tylko że zorientowała się za późno, bo stała właśnie bez jakiekolwiek obrony, właściwie to naga.
- I ci teraz Graner? Polecisz na skargę do nauczycieli? - Podeszła bez wahania i wzięła różdżkę z podłogi. Hermiona wpatrywała się w nią obojętnie, chociaż w środku czuła, że cała dygocze ze strachu. Bała się - tylko głupiec by sie nie bał, gdy troje Ślizgonów, którzy nienawidzą szlam właśnie mierzyli w nią różdżkami.
- Pansy! Zjeżdżajcie stąd.
Dobra -kogo jak kogo ale na pewno nie spodziewała się tutaj.. Dracona Malfoya zgrywającego rycerza na białym koniu. Wyszedł z zza rogu i minął dwóch przygłupów, podchodząc do Pansy.
- Draco nie psuj nam zabawy. - Powiedziała słodko, mrugając oczami. Merlinie, co za obrzydlistwo - pomyślała patrząc jak Ślizgonka się mizdrzy do chłopaka.
- Mamy ważniejsze rzeczy do roboty niż zabawy ze szlamami! - warknął i momentalnie uśmiech z twarzy Pansy spełzł. - Nie możesz jej nic zrobić, bo będą wiedzieli. Jeszcze nie dzisiaj.
Mierzyli się chwilę wzrokiem, a Hermiona z trudem powstrzymywała się przed łzami które wzbierały w jej oczach. Co jeśli Malfoy się nabija? Była bezbronna. Właściwie mogła umrzeć tu i teraz, bo kolejny raz dała sie przechytrzyć. Przecież Severus ją zabije jeśli zginie..
- Masz szczęście szlamo. - Warknęła ku jej ogromnej uldze i cisnęła różdżkę do jej stóp. Hermiona nie ruszyła się jednak i wpatrywała w dziewczynę. Ślizgoni minęli ją, szturchając mocno. Oj po tym to bez wątpienia zostaną jej siniaki.W końcu cała czwórka odeszła i dopiero wtedy odważyła się podnieść różdżkę z ziemi. Nie wiedziała co myśleć o tym co się stało, bo wszystko było zaskakujące. Malfoy, który właśnie wyratował ja z opresji? Nie, to przecież niemożliwe...Kolejny dzień spędzony bez Severusa dawał się już we znaki. Nawet nie zauważyła kiedy stał się jej tak bliski i że każda minuta z nim była tak niesamowicie cenna.
- Potter, Wealey, Granger. Na słówko do mnie!
Trójka spojrzała po sobie, ale już wiedzieli, że to nie zapowiadało niczego dobrego. Podeszli do McGonagall, gdy cała reszta wyszła z klasy, a ona obrzuciła ich posępnym spojrzeniem.
- Dzisiaj jest spotkanie Zakonu w Norze. Dumbledore prosił żebym wam przekazała. Podajcie to do Longbotom'a, Chang i Lovegood, jasne?
Skinęli głowami.
- Dobrze pani profesor, ale.. coś złego się dzieje? – Harry zapytał niespokojnie, ale ta wzruszyła ramionami i zasiadła za biurkiem.
- Dowiesz się wieczorem Potter. Tymczasem radzę wam pospieszyć się na eliksiry.
Wyszli z klasy, a Hermiona poczuła, że cały dobry humor i szczęście prysły. Westchnęła przeciągle, a chłopcy jej zawtórowali. Nikt nie spodziewał się dobrych wieści jeśli miało się odbyć spotkanie.
Ponadto, dochodziły jej rozmyślania nad Ślizgonami. Czy Malfoy wczoraj właśnie uratował jej tyłek? Nie, przecież to niemożliwe! Owszem, uspokoił się w ostatnim czasie, ale to wciąż był on.. Ten sam dupek który przez ostatnie lata jak nikt dawał się im we znaki, ten sam dupek, który zaatakował ją już raz na początku roku.. ten sam, którego ojciec był Śmierciożercą. A mimo wszystko zaczęła bardziej zwracać uwagę na Pansy, która nieznośnie rzucała się wszystkim do gardeł. Wiedziała, że powinna porozmawiać z Severusem - kto jak kto ale on zna się na Ślizgonach. Nie oszukałby jej - już nie raz, nie dwa pokazał, że jej życie stawia na pierwszym miejscu.

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Where stories live. Discover now