18.

2.5K 103 2
                                    


                                                                                 
Nie wiedziała, gdzie postawić jej relacje ze Snape'm. Od ich wielkiego pocałunku (no i tego następnego) nie powtórzyli tego, chociaż bardzo usilnie próbowała go do tego popchnąć. Przestał - tak jak jej powiedział i stali się ponownie uczennicą i nauczycielem. Chociaż nie był już taki wredny i odpychający, to nie pozwalał jej się zbliżyć, nie pozwalał przekroczyć granicy, którą i tak już pokonali, a ciężko było jej zapomnieć o tych kilku chwilach, gdy ją dopuścił do siebie. Łapała się na tym, że unikała towarzystwa przyjaciół – czuła się winna. Winna tego, że ukrywała przed nimi ich spotkania, tego że obdarzyła go uczuciem, którego nigdy by nie zrozumieli. Dla Harre'go i Ron'a to wciąż był ten okropny nietoperz, zdrajca i śmierciożerca, a ona nie mogła już dłużej słuchać ich ociekających jadem komentarzy. Dlaczego nie potrafili dostrzec ile ten człowiek poświęcał dla nich? Najwięcej - więcej niż Dumbledore powinien od niego żądać. Ale pomimo tego, że wciąż ją odpychał, czuła jak obserwował ją podczas posiłków, zajęć, a czasami wpadała na niego, bo akurat znalazł się dziwnym trafem w pobliżu jej komnat. Nadal ćwiczyli, ale zaczął ją traktować łagodniej, co zupełnie jej nie pasowało. Jak miała nauczyć się walczyć ze Śmierciożercami, skoro on nagle stał się taki delikatny?
Dni mijały jeden za drugim, a życie wpadło w pewien rytm. Nic się nie działo – żadnych ataków na uczniów, na mugoli, co ją cieszyło chociaż także niepokoiło, bo to wyglądało jak cisza przed burzą. A poza tym, żadnych nowych horkruksów też nie odnaleźli. Powoli przyzwyczajała się, że znowu na głowie miała tylko naukę, bibliotekę, funkcje prefekt naczelnej i treningi. Jedynie Moody dawał im w końcu wycisk. Nawet pochwalił za to, że nie dali się zabić w wiosce. No, może poza Hermioną, na którą nawrzeszczał za bycie idiotką. Jakby słyszała pewnego nietoperza.. Może się zgadali.
Z cierpiętniczą miną, opuszczali w końcu po dwóch godzinach salę eliksirów, gdy nagle Slughorn zawołał ich. Jęknęła w duchu – wiedziała już czego się spodziewać.
- Harry! Hermiona! – Krępy mężczyzna podszedł do nich z tym rozlazłym uśmiechem. – Proszę, to wasze zaproszenia. – Wręczył im dwie złote koperty, które całe błyszczały. Faktycznie, subtelne. – Liczę, że będziecie w sobotę!
- Tak, oczywiście. Dziękujemy panie profesorze. – Harry również się uśmiechnął, chociaż wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować, a Hermiona kiwnęła głową i razem wyszli.
- A już miałam nadzieję, że zapomniał..
- No.. ja też. To z kim pójdziesz?
Ze Snape'm.
- Z Nevill'em.
- Dobry pomysł, przyda mu się trochę rozrywki. Ron pewnie nie będzie chciał iść bez Luny. – Wzruszył ramionami. – Ja wezmę Ginny, może nie będzie tak tragicznie..
- Może.. – Powiedziała i roześmiali się oboje. – Jak tam twoja ręka? – Zapytała po chwili. Snape'owi zajęło trochę dni do doprowadzenia jego dłoni do stanu użytkowego.
- Już lepiej, chociaż mam wrażenie, że Snape specjalnie nie leczy jej jak trzeba.. – Warknął i zmrużył oczy. I znowu to samo.
- Harry! Przestań go wiecznie obwiniać! Na pewno robi co może, przecież nie kazałby ci tak cierpieć..
- Wierzysz to co mówisz Hermiona? Przecież ten facet mnie nienawidzi!
- Z wzajemnością Harry. – Spojrzała na niego z wyrzutem. – Jest okropny, ale spójrz ile on ryzykuje!
- A co on ma do stracenia? Nic!
Zabolało ją to. Faktycznie, Snape nie miał niczego ani nikogo, a jednak nadal walczył dla nich.
- Harry.. Nie ma nic do stracenia, a wciąż stoi po naszej stronie.
- Czemu ty go ciągle tak bronisz, co? To jest nienormalne! Przez niego zginął Syriusz! Ginie codziennie mnóstwo mugoli, bo on wymyśla takie plany, że nie jesteśmy w stanie działać przeciwko niemu!
- To, że Syriusz nie żyje, jest winą tylko i wyłącznie Bellatriks.. no może trochę też i naszą. A to co robi.. Przecież to właśnie jego zadanie. Naprawdę nie ufasz Dumbledore'owi? – No.. ona nie ufała, ale to raczej nie byłby dobry argument.
- On nie jest nieomylny! Jaką ma pewność, że Snape nas nie zdradzi?
Właśnie, to było dobre pytanie. Jakim cudem dyrektor trzymał go w garści? Chyba, że.. Och! Spojrzała zdziwiona na przyjaciela, a ona na nią.
- Harry, myślę, że on mógł.. złożyć wieczystą przysięgę!
Chłopak zamyślił się, ale po chwili pokręcił głową.
- Nie, na pewno nie. Przecież musiałby mieć jakiś powód ku temu, a kto normalny wpakowałby się w taką posadę?
- No normalny to raczej nikt, ale czy ja wiem czy on znowu taki normalny..
Roześmiali się oboje i nie ciągnęli dłużej tematu, który wprowadzał ich w bojowe nastroje, ale gdzieś z tyłu głowy wciąż zastanawiała się nad przysięgą, którą musiał złożyć Snape...

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin