33.

2.3K 92 2
                                    

Hogwart nie był tym samym miejscem co kiedyś. Wszystko się zmieniło. Teraz, gdy Hermiona siedziała na dziedzińcu w towarzystwie Rona i Harrego, nie mogła uwierzyć, że to wciąż ta sama szkoła, w której sześć lat temu pokonali trolla, zabili Bazyliszka i przeżyli nieskończoną ilość przygód. Nie, to miejsce było teraz pogrążone w smutku, przesiąknięte strachem i wiedzieli, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Hogwart żył i czuł tak samo jak oni. Hogwart tworzyli uczniowie, którzy stali się rodziną. Hogwart tworzyli nauczyciele i dyrektor, który „nie żył".- Jak myślicie, babcia Neville'a da sobie radę? – Zapytał w końcu Ron, przerywając ciszę między nimi. Harry westchnął, a Hermiona spuściła głowę. Wciąż czuła się winna śmierci przyjaciela, chociaż wiedziała, że nie była w stanie mu pomóc. Gryzło ją też sumienie, bo gdyby nie on to sama byłaby martwa, a tego Severus by nie zniósł.. I to ją bolało – cały świat poza nim przestał się liczyć.- Nie wiem. Najpierw jego rodzice, teraz on.. Będzie mi go brakowało, wiecie? – Harry uśmiechnął się lekko. – Pamiętacie jak w pierwszej klasie miał tą swoją przypominajkę? To był cały Neville.- Tak, albo ta jego Teodora..Cała trójka parsknęła śmiechem, ale w środku czuli wyżerający smutek. W końcu zamilkli.- Nie czuję się już tutaj jak w domu. – dodał Harry, a Hermiona spojrzała na niego i pokręciła głową.- Ja też nie. Przeraża mnie to jak.. wszystko się zmieniło. Spójrzcie na Hogwart, na nasze rodziny.. na nas. – Odwróciła wzrok. Dopiero teraz, gdy siedziała i podsumowywała swoje życie czuła jak wielką metamorfozę przeszła. Nigdy nie posądziłaby się o to, że przetrwa utratę rodziców, śmierć przyjaciół, odejście.. ukochanego. Ale jednak, pomimo cierpienia, rozpaczy, załamań – dała sobie radę. I tylko to tworzyło tą malutką nadzieję, że może jednak uda im się wygrać tę wojnę. Tylko jakie mieli jeszcze ofiary ponieść? Jaką cenę zapłacić?

Pierwsze tygodnie były trudne dla wszystkich. Na korytarzach nie było tak tłoczno, tak głośno i wesoło jak zawsze. Chociaż uczniowie starali się zachowywać normalnie to wszędzie można było dostrzec oznaki strachu. Chodzili w grupach, trzymali się siebie blisko, na każdy huk czy krzyk obrazu reagowali nerwowo.. Hermiona przyglądała się temu ze smutkiem. Niektórzy z nich dopiero rozpoczynali swoją przygodę z magią i niedane im było wejść z radością w ten świat. Późnym popołudniem, po wszystkich zajęciach zastukała do gabinetu dyrektora, a może tak w sumie to dyrektorki..- Dzień dobry Hermiono, co cię sprowadza? – Zapytała McGonagall, wpuszczając ją do środka. Wyglądała na zmęczoną i jakby postarzała się o kilka lat przez nawał obowiązków, który spoczął na jej barkach.- Chciałabym zobaczyć się z profesorem Dumbledore'm. Jest pewna rzecz, o którą muszę go zapytać.Przez chwilę nauczycielka wpatrywała się w nią jakby zastanawiając się czy to dobry pomysł, ale w końcu uśmiechnęła się lekko i wskazała na krzesło.- Usiądź sobie, niedługo ma przybyć.- Dobrze, dziękuję. – Odwzajemniła z trudem uśmiech i usiadła na miejscu. – Pani profesor, dobrze się pani czuje? – Zapytała z niepokojem, wpatrując się w kobietę, która zasiadła za biurkiem i ukryła twarz w dłoniach.Po kilku minutach spojrzała na Gryfonkę.- Wiesz Hermiono.. Ciężko powiedzieć, że czuję się dobrze, bo chyba nikt się tak nie czuje od dawna – westchnęła – ale dziękuję dziecko. Nauczanie i jednoczesne kierowanie szkołą nie należy do łatwych. Albus udziela mi instrukcji, ale wciąż.. Świat nie wie o jego udziale.- Rozumiem – skinęła głową w zamyśleniu – chociaż nie bardzo wiem co to ma nam dać. W końcu Voldemort dowie się i..- Hermiono – przerwała jej, wpatrując się twardo – to ma swoje wady jak i zalety. Oczywiście, że nieco trudniej jest funkcjonować, gdy Dumbledore oficjalnie nie żyje, ale weź pod uwagę, że Voldemort przestał się go bać i stał się..- ..nieuważny. Tak, wiem. Słyszałam to już aczkolwiek wciąż nie widzę sensu. Skoro Voldemort nie czuje się ograniczony to będzie tylko gorzej. McGonagall przyglądała się jej chwilę, ale w końcu uśmiechnęła się lekko.- Czasu nie cofniemy Hermiono. Wiem, że zapłaciłaś bardzo wysoką cenę za ten spisek, ale..- Pani profesor, naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Było minęło i nie sądzę, że jest sens do tego wracać.I tak właśnie było. Wybaczyła im wszystkim, a głównie Severusowi, który choć wciąż był tym samym nietoperzem, który gnębił ich na obronie, który był opryskliwy i wredny, stał się też niezwykle czuły i chociaż okazywał to na swój własny sposób, to wiedziała, że drży o nią za każdym razem, gdy szedł na kolejne spotkanie. Zresztą - wcale nie pozostawała mu dłużna.Żadna z nich nie odezwała się już więc w milczeniu oczekiwały na Dumbledore'a. Hermiona rozejrzała się po gabinecie. Nic się tutaj nie zmieniło. Rozległ się trzask w kominku i obie odwróciły głowę w stronę płomieni, z których wyszedł dyrektor.- Och, dzień dobry. Nie spodziewałem się tutaj panny Granger. Cóż cię do mnie sprowadza? – Zapytał z przenikliwym uśmiechem, jakby czekał aż zapyta o pozwolenie na oddychanie. Gryfonka wstała z miejsca i wyciągnęła książkę, która miała wyrwane strony.- W ubiegłym roku znalazłam ją w bibliotece – podała mu wolumin – i całe wakacje ją analizowałam. Nie ma tam nic szczególnego, poza stronami, które napominają o horkruksach. Jednak kolejne strony są wyrwane. Nie wiem czy to coś znaczy, ale wydaje mi się, że mogło być tam coś ważnego..- Coś co Voldemort chciał zatuszować? – dokończył za nią, przyglądając się z zainteresowaniem książce.- Tak właśnie. Byłam na ulicy Pokontnej żeby znaleźć inny egzemplarz.. No ale chyba nie muszę mówić, że tam wszystko jest w opłakanym stanie. Stąd pytanie do pana, profesorze, czy nie ma pan przypadkiem..- Nie mam, ale znajdę. – Odpowiedział, wpatrując się w przedmiot. W końcu spojrzał na nią. – Cieszę się, że wciąż jesteś z nami Hermiono i oczywiście jak tylko odnajdę dodatkowy egzemplarz to cię o nim powiadomię.- Dobrze, dziękuję pranie profesorze. Pójdę już.- W porządku. Jutro odbędzie się spotkanie Zakonu o dwudziestej, powiadom proszę przyjaciół.- Naturalnie. – Uśmiechnęła się lekko i podeszła do drzwi, które w tym samym momencie otworzyły się gwałtownie. Wpadła na Severusa, a on podtrzymał ją by nie upadła. Rzucił jej krótkie spojrzenie i chociaż byli w gabinecie dyrektora, nie puścił jej.- Severusie? Stało się coś? – Zapytał Dumbledore, patrząc znacząco na jego dłonie na ramionach dziewczyny.- Możesz mi powiedzieć co ma na celu przesłuchiwanie Dracona? – Hermiona spoglądała to na Sev'a to na Dumbledore'a, który przyglądał się im w zamyśleniu. O czym on mówił do cholery?- Wydaje mi się, że nie muszę się przed tobą tłumaczyć Severusie.- Doprawdy? Bo myślałem, że współpracujemy WSZYSCY tym czasem okazuje się, że są pewne rzeczy, o których nie wie nikt poza tobą.McGonagall również wyglądała na zaskoczoną. Wstała z krzesła i podeszła do dyrektora.- Albusie? To prawda?Powoli skinął głową, ale pewność siebie nie opadła z niego.- Tak. Pan Malfoy przekazał nam dość znaczące informacje o swojej rodzinie.- Będąc pod wpływem Veritaserum! – Warknął Snape, a Hermiona poruszyła się niespokojnie, czując jak zaciska dłonie na jej ramionach.- Albusie! – Fuknęła McGonagall i podeszła do nich. – To jest uczeń! Gwarantowałeś mu bezpieczeństwo a tymcza..- Tymczasem wciąż jest synem Lucjusza Malfoy'a i śmierciożercą. – Zgromił ich spojrzeniem. – Nie zapominajcie o tym jak i również o tym, że nie życzę sobie aby moje decyzje były kwestionowane. Jego głos nie brzmiał już przyjaźnie. Hermiona miała ochotę skulić się w sobie, ale obecność Severusa skutecznie ją przed tym chroniła.Jak on mógł? Jak mógł tak ich wszystkich wykorzystywać? Miał chronić Draco, a poza tym co pożytecznego mógł powiedzieć, skoro to Snape robił za szpiega?!- Albusie zostaw go w spokoju. I to już nie jest prośba. – Zerknęła w stronę Severusa. Nie mogła powstrzymać się od drżenia, słysząc przeraźliwy chłód w jego głosie. Trochę ją zabolało, że tak stawał w obronie chłopaka, bo o nią nigdy tak nie walczył.. Stop! Nie myśl w ten sposób!- Severusie dobrze ci radzę – opanuj swoją złość i nie zapominaj, że wciąż jesteś zobligowany do bycia szpiegiem. – Dumbledore teraz wpatrywał się w Hermionę w taki sposób, jakby to ona była winna wszystkiemu złu. Ale mężczyzna za nią napiął się cały, chociaż roześmiał się gorzko.- Och, nie zapominam. Zaufaj mi.Odwrócił się i wyszedł przez otwarte drzwi, a Hermiona wypadła za nim. - Zaczekaj! – Zawołała, gdy był już na korytarzu. Och miała gdzieś tych wszystkich uczniów, którzy jeszcze się krzątali o tej godzinie.- Nie tutaj. – Syknął tylko i odszedł, a ona westchnęła i oparła się o ścianę. Co za człowiek, no naprawdę..

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Where stories live. Discover now