*Święta nachodziły wielkimi krokami i chociaż Hermiona cieszyła się z tego powodu, bo miały być piękniejsze niż kiedykolwiek, to jednocześnie drżała na myśl o zbliżającym się styczniu.

Miała opracowany już plan wyprowadzenia uczniów do lochów, znała doskonale zaklęcia chroniące, które wypróbowała setki razy, ale na tym kończyła się jej pewność. Moody dawał im wycisk jak nigdy na treningach i nawet Malfoy zaczął brać w nich udział. McGonagall zorganizowała również klub pojedynków dla uczniów starszych klas, którzy mogliby wziąć udział w walce. Nie pałała radością na myśl, że wepchnie ich w paszczę lwa, ale to było lepsze niż pozostawienie ich bezbronnych. Przez cały rok Snape i tak nieźle wyszkolił nawet tych beznadziejnych uczniów.Mimo wszystkich przygotowań i tego, że zapowiadało się na całkiem udaną bitwę, Zakon drżał. Harry stał się drażliwy bardziej niż zwykle, Ginny obgryzła już wszystkie paznokcie prawie że do krwi, a Ron przykleił się do Luny jeszcze mocniej, chociaż to wydawało się niemożliwe.

Dzień przed przerwą świąteczną siedzieli wspólnie przy stole, ale żadne z nich nie było specjalnie głodne. Grzebali widelcami w talerzach, co chwila rozglądając się w poszukiwaniu zagrożenia.

- To będą dziwne święta – powiedziała w końcu Ginny, odkładając zrezygnowana widelec i zaczesała włosy za ucho. – Nie wiem jak mamy jeść przy stole, cieszyć się z prezentów wiedząc, że kilku dni dzieli nas od...- ... od wygranej Ginny. – Dokończyła za nią Hermiona, uśmiechając się lekko. Chociaż sama się bała, miała już dosyć tych ciągłych smętnych min, smutku i strachu, który ich ogarniał. Potrzebne im było trochę radości i właśnie Gwiazdka wydawała się być idealnym czasem na to.- Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną? – Zapytał żartobliwie Ron, zdobywając się krzywy uśmiech.- Nic, po prostu musimy w to wierzyć. Co nam innego pozostaje? Mamy plan, naprawdę dobry plan. Poza tym myślę, że to może się udać. – Wzruszyła ramionami, a przyjaciele pokiwali głowami.- Pewnie masz trochę racji... Ale wiecie, boję się, że nie będę w stanie pokonać Voldemort'a. – Powiedział cicho Harry, wzdychając przy tym.- Dasz radę stary, gdyby tak nie było to Dumbledore by cię tak nie wystawiał! - Pewnie nie. Powiedział, że będzie tam ze mną.- Jak my wszyscy Harry. – Ginny uśmiechnęła się i ujęła jego dłoń.Hermiona przyglądała się temu z radością, bo znowu byli grupą nastolatków, która wspierała się wzajemnie. Brakowało jej śmiechu, żartów i wszystkiego co zostało im odebrane przez tę wojnę.- Myślicie, że bliźniacy znowu odstawią szopkę jak rok temu w sylwestra? – zapytał Ron, zabierając się w końcu za jedzenie.Hermiona zmieszana odwróciła wzrok, a Ginny parsknęła śmiechem.- Właśnie Miona, gdzieś ty się podziewała w ubiegłym roku? – Harry spojrzał na nią, unosząc brew, a ona westchnęła i wzruszyła ramionami.- Byłam z Severusem. – Odpowiedziała cicho, a Ron zakrztusił się jedzeniem i Harry musiał go porządnie klepnąć.- Co takiego?! – Krzyknął kiedy w końcu był zdolny do mówienia. – Już wtedy?! Na gacie Merlina, nie sądziłem, że tak szybko...Hermiona spiorunowała go wzrokiem, a Ginny zachichotała u jej boku.- Leżał w skrzydle szpitalnym. Po prostu siedziałam z nim. - Ta... Dobra chyba nie chcemy poznawać szczegółów. – Rzucił Harry, zdobywając się na lekki uśmiech, ale po chwili cała czwórka parsknęła śmiechem, zwracając na siebie uwagę innych uczniów.- Wiecie, przez ostatnie dwa lata nieźle się pokiełbasiło. - Świetne porównanie Ron – Ginny przewróciła oczami, ale wciąż się uśmiechając spojrzała na Harrego. – Może i spotkało nas dużo złego, ale dobrego też, no nie?Hermiona zerknęła na stół, przy którym siedział Severus, obserwując ich z naburmuszoną miną i nie mogła nie przyznać racji przyjaciółce. Tak, zdarzyło się zdecydowanie więcej dobrego niż kiedykolwiek tego pragnęła i nawet jeśli miała niedługo zginać, to była szczęśliwa jak nigdy wcześniej.

*- Hermiona, idziesz już? – zawołała Ginny, wchodząc do komnat przyjaciółki. – Hermiona? – Dziewczyna cofnęła się i weszła do sypialni, ale ta wciąż się pakowała.

Tam gdzie miłość się zaczyna, wszystko inne się kończy...Where stories live. Discover now