2 ✉

62.6K 2.9K 211
                                    

Opadłam na krzesło i spojrzałam bez entuzjazmu na swój talerz z obiadem. Stołówkowe żarcie pozostawiało wiele do życzenia, ale jak wszyscy, byłam na nie skazana. Dzisiejsza specjalność: wodnisty gulasz, niedogotowany ryż i marchewka z groszkiem. Mmm... Pyszności.

Nieznany numer: Jesteś piękna, kiedy marszczysz nos ☺

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i uniosłam brew w dezorientacji.

Ja: Chyba pomyliłeś/ pomyliłaś mnie z kimś innym. Sprawdź jeszcze raz numer.

Rozejrzałam się dyskretnie po sali.

Nieznany numer: Nie ma takiej opcji, Ally ☺
Nieznany numer: Właściwie to powinienem życzyć Ci smacznego. Taki ze mnie idiota :/
Ja: To jakiś żart?
Ja: Kupiłeś sobie nowy starter Clark i robisz sobie ze mnie idiotkę? Nie żyjesz!
Nieznany numer: Serio myślisz, że ja to Fabian? Obrażasz mnie -.-
Nieznany numer: Nie jestem nim.
Ja: Więc kim jesteś?
Ja: Robienie sobie idiotycznych żartów z ludzi to dziecinada.
Nieznany numer: Nie mogę powiedzieć kim jestem. W tym tkwi cała zabawa z anonimowością, huh?
Ja: Może sobie darujesz, huh? Nie zamierzam rozmawiać z kimś, kto robi sobie ze mnie żarty. Pewnie masz niezły ubaw.
Nieznany numer: Nie żartuję sobie z Ciebie, Ally. Nie myśl o mnie źle, po prostu chciałbym Cię poznać ☺
Nieznany numer: Cholera, źle zacząłem :/ Możemy wrócić do początku?
Nieznany numer: Jesteś piękna. xx
Ja: Albo to żart albo masz coś z głową.
Nieznany numer: W głowie mam tylko Ciebie ♥
Ja: Kim jesteś?
Ja: Ughhh... Przestań.
Nieznany numer: Nie mogę Ci powiedzieć. Nie teraz.
Nieznany numer: Aż tak Cię irytuje, że ktoś chce Cię poznać?
Ja: Tak. Jeżeli chcesz mnie poznać to podejdź, ta zabawa jest dziecinna.
Nieznany numer: Wolę z daleka patrzeć z jakim obrzydzeniem wyławiasz groszek z marchewki. Wyglądasz na wkurzoną. To moja wina?
Ja: Duh, raczej. Przerażasz mnie.
Ja: Dobra, koniec tego. Nie trać kasy na wiadomości, nie mam zamiaru odpisywać.
Nieznany numer: Nie bój się mnie. Jestem tylko nieśmiałym chłopakiem, który z daleka podziwia Twoje zachwycające piękno.
Ja: Świr.
Nieznany numer: Na Twoim punkcie. xx

~~ * ~~

- Jakiś debil pisał do mnie na stołówce - warknęłam, kładąc się na ławce.
- Jak to pisał na stołówce? - Fabian popatrzył na mnie dziwnie. - W sensie, że pisał coś o tobie na ścianie?
- Huh. Zapomniałam. Jesteś idiotą - wymruczałam, starając się uniknąć zauważenia przez trenera, który prowadził "Wychowanie Seksualne". Jak bardzo w stylu "durnej komedii" to brzmi?
- Dobra, Ramirez - Fabian przybrał taką samą pozycję jak ja. - Kto do ciebie pisał?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
- Co pisał? - Fabian uniósł na chwilę głowę, by spojrzeć na wielki napis tworzony na tablicy przez nauczyciela, a głosił on " prezerwatywy". - Chryste, mamy po siedemnaście lat. Wiemy co to kondomy - dodał.
- Pff... Masz na myśli gumkę, którą  trzy lata nosisz w portfelu? - prychnęłam z sarkazmem. - Wiesz, że jeżeli faktycznie chciałbyś uprawiać seks to na gówno ci ona? Jest przeterminowana.
Usłyszałam śmiech za plecami i wychyliłam się lekko, dostrzegając siedzącą za mną dwójkę. Serio?! Nie miałam pojęcia, że w ogóle pojawili się na lekcji, a oni faktycznie siedzieli za nami. Harry i Blaze.
- Punkt dla ciebie, Ally - powiedział Styles, kiedy zgromiłam go wzrokiem.
- Cokolwiek - mruknęłam.
- PMS? - zapytał Harry.
- SKS - odparłam, a Fabian popatrzył na mnie pytająco.
- SKS? - poczułam ukłucie długopisu na łopatce i podskoczyłam.
- RAMIREZ! STYLES! - zagrzmiał głos trenera, a cała klasa jak na zawołanie odwróciła się żeby nas widzieć. - WIECIE, ŻE JEST LEKCJA? ROZMAWIACIE NA TEMAT LEKCJI, HUH?!
- Eee... - zająknęłam się.
- Tak jest, trenerze - odparł Harry.
- STYLES! TO JAKI JEST TEMAT, HUH?! - nie wiem, czy ten facet urodził się z tak donośnym głosem, czy z wyboru się wydzierał. Zaczęłam współczuć jego żonie.
- Antykoncepcja, trenerze - zameldował Harry.
- I CO O NIEJ GADALIŚCIE, HĘ?!
- Że prezerwatywy są niewygodne - cała klasa zaczęła chichotać. - To jakby lizać loda przez papierek. Wie pan co mam na myśli, trenerze - Harry uśmiechnął się łobuzersko.
- MYŚLISZ, ŻE JESTEŚ CWANY, STYLES?! OBOJE DO MNIE! - o nie... Podniosłam się z miejsca i jak na ścięcie ruszyłam w stronę biurka, czując za sobą obecność tego kretyna. Jak ja go nienawidzę! Jak na złość jestem na niego skazana od siedmiu lat...
- MASZ! - trener wepchnął mi w dłoń srebrną paczuszkę, a Harry'emu podał banana. - ZAPREZENTUJECIE JAK TO ZAKŁADAĆ! UCZCIE SIĘ! - wrzasnął do reszty klasy.
Harry posłał mi rozbawione spojrzenie, kiedy ja chciałam go udusić gołymi rękami. Wyciągnęłam prezerwatywę z opakowania i niestety... Musiałam umieścić ją na bananie Harry'ego, którego specjalnie trzymał w strategicznym miejscu. Postanowiłam nie patrzeć na jego twarz, chociaż czułam na sobie zielone tęczówki. Wiedziałam, że klasa zwija się ze śmiechu. Sama bym tak zareagowała, ale w tej chwili miałam ochotę rozpłynąć się w powietrzu.
Próbowałam jak najszybciej zakończyć zadanie, ale oczywiście gumka musiała pęknąć.
- Ups - rzucił Harry. - Chyba właśnie zaciążyliśmy.
Sala ryknęła śmiechem, a trener próbował ją bezskutecznie uspokoić. Spojrzałam na Styles'a ze złością, ten jego uśmieszek był irytujący jak cholera.
- SPOKÓJ! - trener spojrzał na naszą dwójkę. - WYNOŚCIE SIĘ OBOJE!
- Za co?! - byłam oburzona. - Nic nie zrobiłam!
- WYJDŹ, RAMIREZ! TO ALBO WYSTAWIĘ CI NAGANĘ! - ten człowiek był walnięty, ugh.
Wróciłam do ławki i posłałam Fabian'owi spojrzenie w stylu " co za dupek", a następnie zabrałam swoją torbę i opuściłam pomieszczenie. Chwilę później drzwi ponownie się otworzyły i na korytarz wyległ Harry.
- Czekaj, Ally!
Ehhh, westchnęłam.
- Czego chcesz? - zapytałam, nie patrząc na niego.
- Nie bądź zła - nie mogłam uwierzyć, że słyszę rozbawienie w jego głosie. - To było dobre.
- To było żałosne - poprawiłam.
- Daj spokój, wyluzuj.
- Jestem wyluzowana. Po prostu mnie irytujesz - oznajmiłam, idąc przed siebie.
- Co ja ci robię? - Harry popatrzył na mnie z niezrozumieniem.
- Jesteś sobą - wzruszyłam ramionami. - To wystarczy.
- Kiedyś to lubiłaś - odgryzł się.
- Pff... Kiedyś nie byłeś dupkiem - prychnęłam, to stanowczo nie był mój dzień. Najpierw ten stalker, a teraz Styles. Wspaniale!
- Nigdy nie byłem nim dla ciebie - bronił się chłopak. - Okay... W większości czasu.
- Po co ze mną rozmawiasz? Nie musisz iść zapalić, naćpać się czy poszukać swoich uroczych kolegów żebyście mogli stać na parkingu i gwizdać na dziewczyny z pierwszego roku?
- Wolę patrzeć na twój zgrabny tyłek. Teraz jest całkiem dobry, nie tak płaski jak kiedyś - wyszczerzył się. - I nie masz tej klatki na zębach? Huh, brawo Ramirez! Zaczynasz wyglądać jak laska!
- Dzięki - mruknęłam. - Nie masz pojęcia jak wielce mam w dupie twoje zdanie, Styles.
- Nie tylko to mogę ci tam wsadzić - przez sekundę myślałam, że on jednak potrafi nie być totalnym dupkiem. Niestety przeliczyłam się. Taki właśnie był Harry Styles, potrafił dowalić komuś niewybrednym komentarzem i miał gdzieś jak bardzo to rani. Już byłam na to odporna przez tyle lat użerania się z nim i jego kolegami.
- Wal się - pokazałam mu środkowy palec i skręciłam do damskiej toalety z nadzieją, że tam nie wejdzie.



SKS - Starość Kurwa Starość


U've got message ✉ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz