– Boskie – oznajmiłem po przełknięciu. – Troszeczkę za rzadki sos, jak na mój gust, ale oprócz tego super!
– Uh... okej, więc cieszę się. – Louis uśmiechnął się do mnie, również zabierając się za swoją porcję.
– Czyli była tu Lottie? – uniosłem brew.
– Mhm. Obgadaliśmy chyba całe miasto – pokręcił głową, nalewając mi soku, który stał na stole. – Nie wiedziałem, że brakuje mi takich wieczorów sam na sam z moją siostrą, dopóki to się nie stało.
– Już ja mogę się domyśleć, kto był głównym tematem waszych rozmów – przegryzłem dolną wargę. Louis parsknął śmiechem, opierając łokieć na stole i zakrył połowę twarzy dłonią. Chwilę nie ruszaliśmy się, wgapiając w siebie swoje błyskotliwe oczy.
W końcu go zagaiłem.
– Zdradź mi tę tajemnicę, Lou – oblizał swoje usta, nasłuchując – jak robisz to, że zanim wyszedłem z domu byłeś seksownym, greckiem bogiem seksu i te wszystkie inne rzeczy, a gdy wróciłem jesteś taki słodki, uroczy i delikatny?
Wzruszył ramionami. – Sam nie wiem – uśmiechnął się lekko.
– Znów to robisz! Jesteś uroczym, malutkim kotkiem, gdy jeszcze dwie godziny temu kazałeś mi być głośniej, gdy dochodziliśmy!
– Jestem po prostu... – urwał, liberując nad doborem słów – taki dość zamyślony.
– Więc o czym tak myślisz? – wytarłem opuszkiem kciuka sos, którym ubrudziłem moje usta. Nie odrywając od niego dociekliwego spojrzenia, sięgnąłem po szklankę z pomarańczowym napojem.
– O tobie, Raisin i o mnie oczywiście. Nawet o psie. O naszej przyszłości.
– Przyszłości? – zmarszczyłem brwi, chowając swoją rękę pod stołem, gdy rękaw lekko ześlizgnął się ukazując kawałek folii.
– No tak – pokiwał głową. – Widzę siebie kiedyś z tobą i dziećmi i po prostu zastanawiałam się, jak to będzie wyglądać...
– Oh... czyli na takie myśli cię wzięło, kochanie – zachichotałem w serwetkę. – No więc, jak to będzie wyglądać? Będziemy w tym domu, chociaż nie... – zatrzymałem się, unosząc palec wskazujący do góry. – Jeśli chcemy więcej dzieci to ten jest chyba za mały. Będą małe rozbrykane dzieciaczki, nasz piesek i nasza dwójka.
– A jaki ślub ci się marzy? – spytał, a ja o mało nie zakrztusiłem się jedzeniem.
– Eh-m... skromny. Tylko najważniejsze osoby, nie chcę nic wielkiego.
– To dobrze, bo ja mam podobne wyobrażenie – bacznie przyglądałem się jego mimice, gdy na dłuższy czas zagryzał dolną wargę, patrząc się na moją lewą dłoń, zupełnie tak, jakby wyobrażał sobie na niej obrączkę.
– Ale za to pierścionek zaręczynowy to musi być coś! – wybałuszyłem oczy z ekscytacji... – To znaczy, nie chcę jakiegoś gigantycznego diamentu, nic z tych rzeczy, chodzi mi o to... jak dobrze wiesz noszę dużo pierścieni, ale ten jeden musi się wyróżniać. Bardzo podoba mi się białe złoto... Kocham męskie sygnety, grawerowane lub... z takimi wąskimi kamyczkami – westchnąłem z rozmarzeniem.
– Powinienem teraz wyjąć notatnik i zapisywać? – zrobił śmieszną minę, nachylając się nade mną.
– Masz jeszcze dużo czasu, Loubear. Z niczym się nie spieszymy, racja? Może oprócz tego, że mamy już dziecko – zaśmiałem się delikatnie.
– Już dawno przeskoczyliśmy pewien poziom – parsknął. – Zwłaszcza, że przecież seks dopiero po ślubie.
– Oh, no tak, oczywiście! Najlepiej to już w ogóle zatrzymać cnotę do ukończenia trzydziestki – powiedziałem sarkastycznie.
YOU ARE READING
Raisin • Larry Stylinson
Fanfictionwspółpraca z @MommyCyrus - mpreg!! okładka oraz zwiastun wykonała @Darrrow
55. Boże, ty się cały trzęsiesz, Harry
Start from the beginning