Mei

345 56 3
                                    

Namjoon pov.

Marzec 2017

- Namjoon-ah! Jesteśmy na miejscu!- poczułem jak ktoś wydziera mi się do ucha. To mogła być tylko jedna osoba.

- Hyung, błagam przestań drzeć się mi do ucha...- jęknąłem i Schowałem słuchawki do torby.

- Aigoo, już nie będę! – roześmiał się Jin i poklepał mnie po plecach.

Wyszliśmy z samolotu, a po twarzy piekło mnie mroźne powietrze. Mimo wiosny, jak na złość w całej Japonii dzień wcześniej prószył śnieg. Ruszyłem do wyjścia do strefy, skąd dobiegały już piski fanek. Uśmiechnąłem się. Skłamałbym jeśli powiedziałbym, że mi się to nie podobało. Kochałem pracować nad muzyką, komponować, pisać teksty, ale no widząc, że moja praca jest doceniana, jakoś lżej mi się znosiło zmęczenie trasami i treningami.

Przed całą ekipą stanął menadżer. Jak zwykle pytał czy wszystko mamy, czy wziąłem paszport (to przestało być śmieszne, kiedy zgubiłem go czwarty raz... Na szczęście się odnalazł, ale tyle nerwów to nie miałem od egzaminów...). Odwróciłem się do chłopaków.

- To co, gotowi na spotkanie z Army? Jimin błagam patrz pod nogi, bo nie chcę cię znowu zbierać, okej?

- Tak jest liderze!- uśmiechnął się chłopak, salutując.

Spojrzałem po grupie. Reszta ziewała i starała się mentalnie doprowadzić do porządku.

Po chwili założyłem ciemne okulary i wyszedłem za menedżerem. Moje uszy uderzył donośny pisk, flesze które raziły mimo ciemnych okularów oślepiały na moment. Podniosłem głowę i pomachałem zebranym, co wywołało jeszcze większy harmider. Spojrzałem na Hoseoka i w sercu zazdrościłem mu stoperów do uszu. Jak kochałem naszych fanów, tak piszczące i krzyczące powitania na lotnisku nie należały do ulubionych elementów bycia idolem.

Ruszyłem przed siebie, jak najszybciej chcąc się ukryć w cichutkim, ciemnym vanie.

Wchodząc do samochodu odwróciłem głowę w prawo i ujrzałem drobną Japonkę w tradycyjnym stroju. Dziewczyna spojrzała na mnie i delikatnie się skłoniła. Kiwnąłem głową i wszedłem do pojazdu.

- O jeny... – obok usiadł Hoseok.- Marzę o porządnym fast foodzie... Namjoon-ah, chodźmy, co?

- Najpierw jedziemy do hotelu.- uprzedził mnie menadżer.- Macie dzisiaj dwa wywiady i musicie się ogarnąć. Wtedy możecie się przejść. Stoi?

Wgłębi dało się słyszeć pomruki oznaczające zgodę.

Kiedy tylko rozdano nam pokoje rzuciłem na podłogę torbę i sam położyłem się na łóżku. Przymknąłem oczy i natychmiast do głowy przyszła mi ta Japonka z lotniska. Ciekawe skąd mnie znała...

- Ale żeś dowalił...- mruknąłem i zebrałem się do ogarniania. – No nie wiem, skąd cię mogła znać.... Na pewno nie jesteś rozpoznawalny w Japonii, na pewno...

Kiedy opuściliśmy stację telewizyjną, gdzie mieliśmy drugi wywiad, jedyne o czym myśleliśmy to jedzenie. Jaki był problem?

Jeśli ktoś myśli, że faceci są zdecydowani, proponuję wybrać się z nami na obiad. Nie miałem ochoty na sushi czy coś tego typu. Marzył mi się cudnie wypieczony kawał mięsa.

Jimin nie chciał o tym słyszeć, bo stwierdził, że trzyma wagę, Jungkook miał swoje pudełka z proteinami bo „abs sam się nie zrobi", Yoongi i Hoseok kupili piwo i kurczaka, stwierdzając, że mają zamiar na chwilkę otworzyć Sope Market na Vlivie, Jin był zajęty wtedy pisaniem z Seol- poznali się dwa miesiące wcześniej i od tego momentu miałem wrażenie, że on z telefonem to chyba już chodzi się myć. Po wysłuchaniu wszystkich wymówek usłyszałem cichy głos.

Skośnooka bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz