Na starej fotografii

437 66 24
                                    

Mimo wcześniejszego hałasu na piętrze nic się nie wydarzyło. Rozsądek podpowiadał mi, że powinniśmy się stąd wynosić, ale... No kurczę! W razie czego moglibyśmy szybko uciec. A przynajmniej miałam taką nadzieję...

- Nabi... To najwyraźniej nie jest już restauracja... Chodźmy stąd...- oppa nie dawał za wygraną.

- Pozwól mi chociaż popatrzeć... – wyszeptałam i rozglądnęłam się po obszernym pomieszczeniu. Delikatne światło, które wpadało przez brudne szyby pozwalało dostrzec kilka niskich stolików i poduszek, które przez warstwę kurzy wszystkie były szare. Poczułam jak chłopak chwyta mnie za ramiona i próbuje wypchnąć z domku.

- Kto tu jest?- na dźwięk zachrypniętego głosu, oboje wrzasnęliśmy i przywarliśmy plecami do ściany, próbując dostrzec pytającego. Tae szybko mnie wyminął i osłonił mnie. Wyglądałam ciekawsko zza ukochanego.

- M-my przepraszamy... Widzieliśmy szyld i myśleliśmy, że można tu coś zjeść... – powiedział szybko chłopak.- A-Ale widzimy, że chyba już nieczynne, więc nie będziemy przeszkadzać.

- Czynne. Trochę zakurzone wszystko, więc chodźcie na piętro.- z cienia wyłonił się chudy staruszek z ostrymi rysami twarzy i orlim nosem, z których co chwila zsuwały się okulary. – No chodźcie!

Spojrzeliśmy po sobie i ruszyliśmy na mężczyzną. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się wszystkiemu. Na ścianach wisiały piękne ryciny, a w korytarzu sterczały upiornie żeberka od ścianek w których kiedyś tkwił papier. Cały dom zdawał się być pogrążony w głębokim śnie. Potykając się na cienkich schodach w końcu wdrapaliśmy się na piętro. Patrząc po wystroju, były to już prywatne pokoje właściciela. Dziadzio zrzucił pled z ramion na poduszki. Pogłaskał siedzącego na regale kota, który przypatrywał się nam złotymi ślepkami.

- Siadajcie. – odparł kładąc przed nami czarki i gliniany dzbanek nakryty materiałem. – Co chcecie do jedzenia?

- Zdamy się na Pana.- odpowiedziała niepewnie. Mężczyzna szalenie mnie intrygował, ale i niepokoił. Bo jaki staruszek mieszka sam w takim domu, wciśniętego między fast foody. Spojrzałam na oppę pytająco. Chłopak jednak był zajęty podziwianiem obrazów na ścianach. Sama rozglądnęłam się po pokoju. Moje oczy przykuła ramka z mocno zniszczonym zdjęciem. Chciałam podejść bliżej, jednak z kuchni wrócił staruszek z tacą.

- Wybaczcie szorstkie przywitanie, ale ostatnimi czasy kręci się tu mnóstwo szumowin. Chcą odkupić dom na kolejną restaurację. – dziadek z westchnieniem usiadł obok nas. – A wy po co tu przyszliście?

- Ajussi, skąd wiedziałeś, że nie przyszliśmy kupić domu?- zapytałam, na co mężczyzna się uśmiechnął.

- Żaden z inwestorów nie łazi na spotkania biznesowe ubrany jak wy, poza tym jesteście za młodzi. A ty to nie z Korei, prawda?

- Nie, pochodzę z Polski ajussi.- odarłam lekko się uśmiechając.

- Coś mi mówi ta nazwa... No nie ważne.- mężczyzna machnął ręką. – Ale dobrze że przyszliście, bo dawno nie miałem klientów.

- Czyli to pana restauracja?- zapytał Tae, wpakowując sobie kolejną kluskę do ust.

- Ano moja. Tylko przez tych... No w każdym razie nie miałem klientów od dawna. A nie chcecie noclegu czy coś?

- Dziękujemy, zatrzymaliśmy się w hotelu. A dlaczego na dole jest tak ciemno?- zapytałam.

- Bo nie ma kto tego posprzątać. Ja już jestem za stary na bieganie z mopem, a i rzadko wychodzę, więc jakoś tak się szaro tam zrobiło...- dziadek wzruszył ramionami. – A panienka co tyle pytań zadaje i  tak zagląda ciągle na to zdjęcie? Chcesz zobaczyć?

Skośnooka bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz