Nowa droga

1.6K 100 26
                                    


2 lata wcześniej...

Samolot wylądował. Powoli ruszyłam po odbiór bagażu. Chwilę później stałam już na międzynarodowym lotnisku w Incheon z trzęsącymi się nogami. To był mój pierwszy lot samolotem, dodatkowo do innego kraju, gdzie miałam podjąć pracę przy Ambasadzie Rzeczypospolitej. Oczywiście kiedy tylko dowiedziałam się że zostałam przyjęta jako opiekun historyczny wystaw, do Centrum Kultury Polskiej w Seulu, skakałam z radości! Bo jak się nie cieszyć kiedy marzenie życia i pracy w Korei Południowej jeszcze z czasów liceum wreszcie się spełnia? Byłam taka szczęśliwa!

Mina mi zrzedła kiedy tylko postawiłam nogę na koreańskiej ziemi. Bo niby znałam język (nie był to poziom native speakera, ale też nie poziom podstawówki), interesowałam się wiele lat kulturą koreańską, mogłam obudzona o północy wyrecytować historię Korei, ale... Co innego o tym czytać, a co innego znaleźć się w tłumie, samą, próbującą wychwycić wzrokiem osobę wysłaną po ciebie z Ambasady. Powoli nabrałam powietrza, aby się uspokoić „Kasia, spokojnie.... Przeżyłaś studia... Lotnisko nie powinno być dla Ciebie problemem" powtarzałam i ruszyłam przed siebie rozglądając się na boki. Po chwili dostrzegłam wysokiego pana (przy moich 160 cm wszyscy są wysocy... ) który trzymał kartonik z moim nazwiskiem. Uśmiechnęłam się lekko do siebie i ruszyłam zaraz w tamtą stronę.
- Pani Katarzyna....?- zapytał, a ja kiwnęłam głową. Mężczyzna się uśmiechnął i po chwili dodał- Moje nazwisko Kruk. Miałem Panią odebrać z lotniska- powiedział pokazując swoją kartę identyfikacyjną.-Cieszę się, że bezpiecznie Pani do nas dotarła. Zapraszam do samochodu. Zawieziemy panią do przydzielonego mieszkania.

Po chwili jechaliśmy już pięknym, czarnym samochodem, a mój opiekun kontynuował przekazywanie mi istotnych wiadomości. Dostałam teczkę z potrzebnymi dokumentami, adresami lekarzy itd. Oraz „kieszonkowe" jeśli tak można to nazwać na pierwszy miesiąc życia.

-Ma pani tydzień wolnego, aby się odnaleźć w Seulu i od przyszłego poniedziałku, tu jest adres Muzeum, zaczyna pani pracę- dodał wskazując na kartce adres numer dwa. Kiwałam ciągle głową na znak, że rozumiem i starałam się wszystko zapamiętać.

Kilka minut samochód zatrzymał się a jak stanęłam przed ogromnym, eleganckim blokiem. Nie było to Gangnam, ale ogrom budynku sprawił, że stanęłam przed nim z otwartymi ustami. Mężczyzna wyciągnął moją walizkę i pożegnał się. Samochód szybko odjechał a jak nadal stałam jak wryta przed budynkiem. Zerknęłam na kartkę gdzie miałam zapisane, które mieszkanie jest moje. 20 piętro... mieszkanie 2017. Chwyciłam za walizkę i ruszyłam do windy.

Kolejny szok? Mieszkanie. Było średniej wielkości, ale urządzone elegancko, gustownie. Zdjęłam buty i powoli przespacerowałam się po kolejnych pomieszczeniach. Salon, kuchnia (nawet lodówka była zaopatrzona!), łazienka i sypialnia. Standardowo. Usiadłam na skraju łóżka i rozglądnęłam się po pokoju. Wszędzie panowała cisza.

„Nareszcie tu jestem. Po tylu latach... Tylu kłodach rzuconych pod nogi... Nareszcie tu jestem" pomyślałam uśmiechając się od ucha do ucha. Szybko poszłam się wykąpać i po chwili owinięta w ręcznik przeglądałam moją walizkę w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Oczywiście, mimo całej walizy ubrań nie miałam się w co ubrać. W końcu wybrałam zwykłe granatowe rurki, t-shirt, prezent od siostry z napisem „Do You Know Annyeonghaseyo?" (tak, fanka BTS), a na nogi włożyłam moje ukochane sportowe buty. Do plecaka wrzuciłam mapę Seulu, wodę, kanapki i dokumenty. Szybko spięłam włosy, które sięgały za pas, w kucyk i poprawiłam okulary na nosie. Wiecznie obiecywałam sobie zainwestować w soczewki, ale zawsze coś wypadało. No trudno. Do portfela włożyłam parę tysięcy Wonów i kod do otwarcia drzwi. W między czasie zadzwoniłam do rodziny:

Skośnooka bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz