[3] 1

3.3K 276 90
                                    

*KATHERINE'S POV, DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ*

Słyszę muzykę z jednej z popularnych bajek tuż przy swoim uchu, przez co gwałtownie się budzę i podrywam z materaca, uderzając głową o sufit. Wypuszczam z ust wiązankę przekleństw, pocierając obolałe miejsce.

W tle rozpoznaję piosenkę z My Little Pony, dzięki czemu wiem, komu zawdzięczam tę pobudkę. Chociaż kto mógłby wpaść na pomysł, by dzwonić do mnie w środku nocy? Tylko Sasha.

Schodzę z łóżka, żeby następnie podejść do biurka, gdzie powinien leżeć mój telefon. Biorę go do ręki, przy okazji sprawdzając godzinę. Jest 10 rano, ale zważywszy na to, że mamy sobotę, to ta godzina zalicza się jeszcze do pory „nie budź mnie, jeśli chcesz zachować przednie jedynki". Ziewam, zasłaniając usta dłonią, a potem wchodzę w nieodebrane połączenia i oddzwaniam do przyjaciółki. Odbiera po pierwszym sygnale.

- Poradnia psychiatryczna. Słucham - próbuje udać piskliwy głos typowej sekretarki, co średnio jej wychodzi.

- Nie przypominam sobie, żebym dzwoniła do szkoły.

- Suche, skarbie - cmoka do słuchawki, a ja mimowolnie się uśmiecham, wyobrażając sobie jej minę.

- Czego chciałaś, suko? - pytam, oczywiście również żartując.

- Masz pół godziny na ogarnięcie się, bo wpadamy do ciebie z ekipą - informuje.

- Fajnie wiedzieć - przewracam oczyma. - Przynieście chociaż pizzę - dodaję po chwili.

- Wegetariańską, tak? - upewnia się, na co wzdycham.

Może to głupio zabrzmi, ale ostatni raz jadłam ją razem z Leo i nie mogłabym przełknąć ani kawałka. Była jedną z nielicznych potraw, których w czasie choroby nie potrafiłam sobie odmówić. Teraz się jej brzydzę ze względu na niego.

- Napisz do Louisa, bo ma rozpiskę od mojego dietetyka tych, które mogę jeść - proszę.

- Okay - przytakuje.

- Jeju, jesteś najlepsza - śmieję się i rozłączam.

Z widocznie lepszym humorem, podchodzę do szafy, skąd wybieram dość luźny zestaw. Idę z nim do łazienki, gdzie szybko wykonuję poranną rutynę. Przeglądam się jeszcze w lustrze znajdującym się w kącie pokoju. Muszę przyznać, że miłym zaskoczeniem dla mnie jest fakt, iż legginsy, które przed przeprowadzką do
Londynu dosłownie na mnie wisiały, teraz ładnie układają się wokół moich ud, zostawiając tylko trochę luzu. Niedługo powinny całkowicie być dobre i nie będę się wstydzić w nich gdziekolwiek wyjść.

Dla niektórych szczupła sylwetka jest czymś, o co warto walczyć bez względu na wszystko, ale w moim przypadku ciało było po prostu skrajnie wychudzone, a to nie wyglądało dobrze. 
Pragnęłam być chuda, tylko nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mogę zajść aż za daleko.

Powiem jedno - nigdy więcej.

Do moich uszu dociera dzwonek, więc wychodzę z pomieszczenia i zbiegam po schodach na korytarz. Jednak nie zdążam nawet dotknąć klamki, bo drzwi otwierają się same. Choć może to zabrzmi dziwnie, uderzają we mnie i przewracają na podłogę. Słyszę śmiech swoich przyjaciół. Wśród nich najbardziej wybija się charakterystyczny głos Louisa, który również upada, ale wprost na mnie.

Chichoczę, starając zrzucić z siebie szatyna, ale ten mi to utrudnia, ponieważ zaczyna mnie łaskotać.

- Uśmiech, proszę! - krzyczy Patrick, prawdopodobnie robiąc nam w tej chwili zdjęcie. Znając jego możliwości, za pięć minut będę mogła je obejrzeć na wszystkich mediach społecznościowych.

W końcu przyjaciel daje mi spokój i podaje dłoń, by pomóc mi wstać. Kiedy odwraca się do mnie tyłem, oplatam ręce wokół jego pleców, po czym na niego wskakuję. Ten chwyta moje nogi, żebym nie upadła.

- Hej, tak w ogóle - śmieję się, zdając sobie sprawę, że się z nimi nie przywitałam.

- A ja to co? - wypomina Sasha, podchodzę do mnie.

Całuję ją w policzek i to samo robię z Patrickiem.

- Mamy dla ciebie śniadanko, idiotko - przypomina o swojej obecności Louis.

- O, to świetnie - uśmiecham się szeroko i wyciągam ramiona w stronę kwadratowego kartonu, który trzyma brunetka.

- Nie tak szybko - chociaż nie mogę zobaczyć jak szczerzy się niebieskooki szatyn, to doskonale wiem, że właśnie to robi albo przynajmniej planuje coś głupiego.

Mimo tego, iż znamy się dopiero dwa miesiące, spokojnie mogę nazwać trójkę tych ludzi swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Byli ze mną wtedy, kiedy wydawało mi się, że mnie nie ma. Pokazali, że wciąż tutaj jestem, za co już zawsze będę im wdzięczna.

Gdy wydaje ci się, jakby to miał być już twój definitywny koniec, nagle zjawia się ktoś albo cała grupa, którzy udowodnią, iż to jest dopiero początek. Początek czegoś nowego, lepszego. Początek drugiej, dziesiątej lub nawet setnej wersji ciebie. Bo nieważne, ile razy upadłeś, tylko ile razy się podniosłeś.

Do wstania jest potrzebny ktoś, kto poda ci pomocną dłoń. Cóż, czasem ta dłoń jest cała usmarowana chipsami, ponieważ twój super przyjaciel kocha jeść i nic nie robić. Może też być skończonym leniem, który całymi dniami ogląda Netflix'a lub idiotą ciągnącym cię co weekend do klubu na „jednego" kończącego się pięcioma drinkami oraz ostrym kacem. To nie ma znaczenia, jaki jest. Liczy się jedynie to, czy jest.

Nie kocham ich za to, że zawsze wywołują u mnie ataki głupawki i wpakowują nas razem w niezłe problemy. Chociaż nie, ja właśnie za to ich kocham. Doceniam fakt, że po prostu tutaj są.

- Sasha, ja chcę zjeść pizzę! - upieram się jak małe dziecko, przy okazji uderzając piąstkami o plecy Louisa.

- Frajerka - komentuje Patrick, ale widząc moje spojrzenie, posyła mi całusa w powietrzu i odwraca się do swojej drugiej przyjaciółki, by odebrać jej moje upragnione jedzenie.

- I ty, Brutusie, przeciwko mnie? - dziewczyna teatralnie bije się w pierś i jęcząc, udaje, że upada.

Niestety razem z nią spada też karton, a blondyn z szatynem wydają z siebie zdumiony okrzyk. Akurat w ich towarzystwie nie zmarnuje się żaden fast food, więc ten drugi rzuca się na ratunek mojemu śniadaniu. Jednak zapomina o tym, że nadal powinien mnie trzymać, więc tracę równowagę. Upadam, po raz kolejny dzisiaj, na podłogę. Wszyscy wybuchają śmiechem, oprócz Louisa, który jest zbyt zajęty miłością swojego życia, czyli pizzą.

- Nie...na...widzę wa...was! - ledwo wyduszam to z siebie, bo we mnie też uderza głupawka.

Obiecałam, że dzisiaj będzie rozdział i jest :) W komentarzach możecie pisać swoje opinie i wrażenia dotyczące bohaterów, którzy dołączyli do tej książki 💞

Dla jasności:
blondyn o zielonych oczach - Patrick
szatyn o niebieskich oczach - Louis
brunetka o brązowych oczach - Sasha

okay | l.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz