[2] 16

4.7K 482 104
                                    

*KATHERINE'S POV*

Po kilkunastu minutach stoję pod domem Leondre, trzymając za rękę Charliego. Spoglądam na chłopaka, a ten zauważa, że coś jest nie tak i podnosi jeden kącik moich ust palcem wskazującym.

- Połowę uśmiechu już masz - stwierdza całkiem poważnie, na co unoszę też drugi kącik.

- I jak wyglądam? - pytam, szczerząc się najszerzej jak potrafię.

- Tak jak zawsze - zapewnia.

- Czyli twierdzisz, że nie powinnam się uśmiechać, bo to i tak nie pomoże? Moja twarz jest wystarczająco brzydka? - żartuję, a ten przewraca oczyma.

Uwielbiam się z nim drażnić, naprawdę.

- Jesteś urocza, kiedy się tak złościsz - całuje mnie w policzek.

Czuję, jak się rumienię, więc pewnie przypominam w tej chwili wielkiego pomidora. Jeśli mam być szczera, nie obchodzi mnie to, bo liczy się teraz tylko niebieskooki.

Ten jeszcze przez moment wpatruje się w moje oczy. Potem naciska dzwonek do drzwi.

Natomiast ja nie mogę się powstrzymać i przywieram do jego ust. Ten kładzie rękę za tył mojej głowy, jednocześnie pogłębiając pocałunek. Zamykam powieki, pozwalając oddać się Charliemu. Chłopak przejeżdża językiem po mojej wardze, następnie przygryzając ją. Opieram dłonie na jego biodrach, a ten robi to samo ze mną, tylko trochę niżej. Odrywam się na chwilę od jego ust, aby zaczerpnąć powietrza i znowu z przyjemnością się w nie wtopić. Chociaż całowaliśmy się wiele razy, teraz jest to coś zupełnie innego. Lenehan mnie pociąga jeszcze bardziej i chyba doskonale zdaje sobie z tego sprawę, bo ściska palce na moich pośladkach. Opieram się o jego krocze, lekko poruszając biodrami.

Nie przestajemy nawet, gdy otwierają się drzwi.

- Hej, słucha... - Leo zastyga w miejscu, na co odsuwam się od blondyna i spoglądam na przyjaciela. - Przeszkodziłem wam, tak?

Nic nie odpowiadam i chcę jedynie zapaść się pod ziemię. Jednak mój chłopak wcale nie wydaje się zażenowany sytuacją, bo przyciąga mnie do siebie i z pewnością w głosie mówi:

- Tak jakby, ale przynajmniej dostałeś lekcję całowania - nie wierzę, że to powiedział. Po prostu nie... - Wypróbuj na Ellie.

- Och, dzięki - wzrusza ramionami Devries.

Wygląda, jakby właśnie uderzono w jego czuły punkt, co tak właściwie jest prawdą. Musi się teraz okropnie czuć.

- Wejdziecie do środka? - proponuje, a ja zdobywam się na najbardziej przepraszające spojrzenie w jego stronę.

- Chętnie - niebieskooki złącza nasze palce i prowadzi mnie do środka, przepuszczając w drzwiach.

- Mogłeś sobie oszczędzić tego komentarza... - szepczę.

- O czym Ty mówisz? - udaje zdziwienie. - Dobrze wiesz, że mu się należało.

- To nie jego wina, Charlie.

- Bronisz go?

- Nie, ja tylko...

- Przepraszam, nie mam zamiaru się kłócić - odpuszcza, za co jestem mu wdzięczna. Nie chcę, aby atmosfera między nami się popsuła. - Wiem, że martwisz się o jego uczucia.

- W porządku. Ty i tak zawsze będziesz numerem jeden na mojej liście - zapewniam.

- Jaki jest numer dwa?

- Nie ma go, to jednoosobowa lista - śmieję się.

Wciąż czuję na sobie wzrok czekoladowookiego, który nie daje mi spokoju i nie mogę od niego uciec. Dlatego przepraszam ich na chwilę, aby pójść do łazienki.

Widząc swoje odbicie w lustrze, nie mogę uwierzyć, że ja to ja.

Mam siebie dość.

Kocham tylko jednego chłopaka, więc zdanie drugiego nie powinno mnie obchodzić. Nie powinnam tak się czuć, jeśli nie chcę zranić Charliego. Przecież to on ma być tym jedynym, prawda? To jego wybrałam.

Biorę głęboki oddech i wypuszczam powoli powietrze. Uśmiecham się pod nosem, próbując dodać sobie pewności siebie. Jednak to nie działa, bo wciąż nie potrafię pozbyć się nieprzyjemnego uczucia w sercu.

- Nienawiść, Katherine - mówię. - To jest to, co powinnaś do niego czuć. Zostawił Cię z wielkim znakiem zapytania. A, i oczywiście nadal nie dał Ci odpowiedzi.

Wzdycham, pochylając się nad umywalką.

- Przykro mi, Katie. Mnie nigdy nie zależało - mówi to bez żadnych emocji, co łamie mi serce.

- Mimo to, ja Cię kocham...

Tyle miesięcy czekałam na moment, w którym mu o tym powiem. Szkoda, iż nie wiedziałam, że przez nieodwzajemnione uczucie aż tak bardzo się cierpi.

Chłopak milczy, a ja mam ochotę po prostu zniknąć. Zerkam na zegarek i orientuję się, która jest godzina.

Cóż, moją 11:11 na pewno nie będzie on.

- Przepraszam, Katie - wstaje z ławki, ignorując moje poprzednie słowa. - Naprawdę nie chciałem Cię zranić... - wymusza uśmiech i odchodzi.

- Leo! - krzyczę za nim, ale ten się nie odwraca. - Leondre, do cholery!

Chociaż po moich policzkach lecą łzy, ja ich nie ocieram. Obserwuję oddalającego się chłopaka, ze świadomością, że już nic nie mogę zrobić.

- Potrzebuję Cię, kurwa... - szepczę.

Nie chciał mnie, to było pewne. Teraz nie wiem, jak wyglądało to z jego perspektywy i być może nigdy się nie dowiem.

Słyszę pukanie do drzwi, więc odkrzykuję, że rozmazał mi się tusz i muszę go poprawić.

- Jak będziesz gotowa, to przyjdź do pokoju Leo! - prosi Charlie. - Ellie już jest.

Okay, czyli nigdy stąd nie wyjdę.

- Taa, postaram się pospieszyć.

15☆→ zaczynam pisać kolejny rozdział i dodaję go dzisiaj

Wiem, że dacie radę 😏

okay | l.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz