LEONDRE
Obserwuję śpiącą Katherine i stwierdzam, że jeśli nie odwrócę wzroku, to faktycznie tego pożałuję.
Po wyjściu z galerii zaproponowałem, abyśmy poszli do mnie, na co dziewczyna jakimś cudem się zgodziła. Najpierw oglądaliśmy powtórkę jakiegoś teleturnieju, który uwielbia, a gdy wyszedłem z pokoju na dosłownie pięć minut, by zrobić nam herbatę, ona już spała.
Odgarniam pasmo włosów, które weszło jej na twarz i uśmiecham się do niej, szepcząc cos niezrozumiałego. Niestety przerywa mi sygnał przychodzącego połączenia, więc sięgam po swój telefon, który leży na stole.
- Hej, Stephanie - witam się z dziewczyną.
Na moment uderzają we mnie wyrzuty sumienia, jednak znikają tak szybko, jak tylko spoglądam na śpiącą Katherine.
- Coś się stało, że dzwonisz? - pytam, choć nie jestem zainteresowany rozmową z nią.
- Chciałam pogadać ze swoim chłopakiem. To nie jest zabronione.
Przewracam oczyma i w duchu cieszę się, że nie może tego zobaczyć. Najchętniej bym się rozłączył, ale nie pozwala mi na to obecna sytuacja.
- Oczywiście, że możesz, kochanie - przechodzę na łagodniejszy ton, ponieważ mimo wszystko nie chcę zrobić jej przykrości, a ona zadziwiająco łatwo się denerwuje.
- Dzwoniłam wcześniej, ale nie odebrałeś.
- Nie zdążyłem.
- Dzwoniłam trzy razy.
Wiem, że właśnie mnie przyłapała, lecz, zamiast się przyznać, postanawiam rozegrać to inaczej, bo za wszelką cenę nie może dowiedzieć się, gdzie tak naprawdę byłem.
- Pojechałem do Charliego. Nagrywaliśmy nowy cover.
- Będę mogła usłyszeć go przedpremierowo? - śmieje się cicho, a ja mimowolnie się uśmiecham.
- Tak, usłyszysz go jako pierwsza - obiecuję.
Stephanie zaczyna o czymś mi opowiadać, jednak wyłączam się ze słuchania i spoglądam ponownie na Katherine, która zdążyła przewrócić się na drugi bok. Czuję się jak oszust, jednocześnie na nią patrząc i rozmawiając z własną dziewczyną.
- Abby uważa, że powinnam z tobą zerwać dla własnego dobra - wyrywa mnie z zamyślenia. - Ale to suka. Nie wie co mówi.
- Zgadzam się - wymyślam byle jaką odpowiedź, licząc na to, że trafiłem dobrze.
- Z nią czy ze mną?
Marszczę brwi i zakrywam głośnik telefonu, kiedy Katherine zaczyna mruczeć coś pod nosem. Wstaję z łóżka i podchodzę pod parapet, na którym siadam.
- A co mówiłaś? - wyciągam papierosa z paczki i zaczynam obracać go w palcach. - Coś nam przerwało.
Lub ktoś, ale o tym przecież nie musi wiedzieć.
- Nie widzisz tych maślanych oczek tej całej Kathriny?
- Katherine.
- Wszystko jedno - stwierdza, a ja spoglądam na sufit i wkładam fajkę między zęby. Szukam wzrokiem zapalniczki, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć. W końcu poddaję się i wyrzucam papierosa za okno. I tak nie miałem ochoty zapalić. - Nie wydaje ci się to śmieszne?
- Śmieszne? - powtarzam po niej.
- Albo żałosne.
- Mam wrażenie, że mi nie ufasz.
- Trudno ci zaufać, kiedy zadajesz się z kimś takim, a mnie poświęcasz coraz mniej czasu.
- Byliśmy ostatnio w kinie.
- Nie, przełożyłeś to.
- Serio? - pytam, autentycznie zaskoczony, jednak po jakimś czasie przypominam sobie, że poszedłem wtedy do skateparku, gdzie znalazła mnie Katherine. - Och.
- Cokolwiek, Leo - wzdycha. - Po prostu zacznij poświęcać mi swój wolny czas. Albo przestań się z nią spotykać.
Spoglądam na leżącą na moim łóżku dziewczynę. Przysięgam, że w tym momencie czuję się, jakbym zdradzał naszą przyjaźń i przekreślał wszystko to, co wspólnie przeżyliśmy.
- Przemyślę to i odezwę się później - nie czekając na odpowiedź, rozłączam się.
KATHERINE
Gdy otwieram oczy, mogę stwierdzić, że na pewno nie jestem u siebie. Przeciągam się, przy okazji rozglądając po pokoju i zastanawiając, czy kiedyś już tu byłam.
Nie muszę czekać na odpowiedź, bo w zasięgu wzroku pojawia się Leondre. Odsuwam od siebie koc i siadam na materacu.
- Obudziłaś się - uśmiecha się w moją stronę, a ja mogę odetchnąć z ulgą, bo nie porwał mnie i nie sprzedał moich organów za granicę.
- Zaraz. Gapiłeś się na mnie, gdy spałam? - zadaję pytanie, które okazuje się być strzałem w dziesiątkę, bo chłopak spuszcza wzrok na podłogę.
Przez chwilę panuje między nami naprawdę niezręczna cisza, a ja nie wiem, co powinnam zrobić. Czuję nagłą potrzebę wyjścia stąd.
- Pójdę już - wkładam ręce do kieszeni spodni. - Dzięki za nocleg.
Nie czekając na to, aż cokolwiek powie, po prostu wychodzę z pokoju i idę do przedpokoju, gdzie zostawiłam buty. Wkładam je na nogi i gdy już mam je wiązać, blondyn się odzywa:
- Mogę Cię odprowadzić? - spogląda mi w oczy, przez co głupio mi odmówić. - Proszę.
- Jak chcesz - poprawiam sznurówki i wstaję z podłogi.
Do końca drogi do mojego domu nie odzywamy się do siebie, a atmosfera między nami jest ciężka. Z niewiadomych dla mnie powodów postanawiam to zmienić, jakby od tego zależało również moje samopoczucie przez resztę dnia.
- Możliwe, że już nie jestem zła.
- Możliwe?
- Nie wiem, a jestem? - droczę się z nim. Kątem oka widzę, że przygryza wargę i przyspiesza kroku. - Hej, zaczekaj!
W pewnym momencie się zatrzymuje, a ja wpadam na jego plecy. Odwraca się przodem do mnie i posyła mi szeroki uśmiech. Cofam się o krok, trochę tym przytłoczona. Gdy tylko to widzi, łapie mnie za dłoń i spogląda mi w oczy.
- Spokojnie.
- Jestem spokojna.
- Nic ci nie zrobię. Przysięgam.
- Wiem, ja tylko... - urywam, wiedząc, że to, co zamierzam powiedzieć, nie ma sensu.
Nie mogę cały czas żyć strachem, że za każdym razem, gdy jest zbyt blisko, to chce mnie uderzyć. Dlatego nie mówię już nic i przez resztę drogi milczymy.
CZYTASZ
okay | l.d.
Fanfiction„Myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego nie było to, że straciłam jego. Było nią to, że straciłam siebie." written by xcallmesunny, 2017/2018 (obecnie poprawiane)