[2] 12

5.1K 391 100
                                    

*KATHERINE'S POV*

Kiedy w końcu udaje mi się wszystkiego pozbyć, dokładnie myję zęby.

Spoglądam jeszcze w lustro, ale niestety nie mogę zobaczyć w nim kogoś, kogo bym chciała. Jestem cała czerwona, a pod czołem widzę trochę potu. Opłukuję twarz zimną wodą, mając nadzieję, że to jakoś pomoże.

Kiedy znowu podnoszę wzrok na swoje odbicie, przygryzam mocno wargę. Po chwili czuję metaliczny posmak krwi, co znaczy, iż ją sobie przegryzłam.

Jest dobrze, Katherine.

Próbuję stłumić w sobie poczucie winy i dla rozluźnienia liczę do 10.

Gdy w końcu wychodzę z łazienki, spotykam Devriesa, opierającego się o ścianę.

- A Ty czego tu szukasz? - marszczę czoło i krzyżuję ramiona na piersiach.

- Po prostu się martwię, okay?

- Nie rozśmieszaj mnie, Leondre. Byłam tylko skorzystać z łazienki.

- Na pewno? - pyta się, na co kiwam głową. Jednak on chwyta za mój nadgarstek i pokazuje na kostki moich dłoni oraz palców. - Znowu to zrobiłaś. Dlaczego?

Spoglądam w jego brązowe tęczówki, usiłując znaleźć w nich jakąkolwiek odpowiedź, bo sama jej nie znam. Nie wiem, co mną kierowało. W każdym razie, teraz żałuję.

- Wiesz... - zaczynam niepewnie i biorę głęboki wdech. - Chodźmy do mnie, bo tutaj ktoś może nas usłyszeć.

Prowadzę go do swojego pokoju, następnie zamykając drzwi za nami. Oboje zajmujemy miejsce na łóżku, tylko w odległości od siebie.

- Teraz mi powiesz? - patrzy na mnie wyczekująco.

- Zawsze kiedy byłam przy Tobie, to jakoś nie myślałam o tym, jak bardzo słaba jestem. Dopiero, gdy nie ma Cię przy mnie, to staję się bezbronna. Nie wiem, jak z tym walczyć, już nie wiem, kim tak naprawdę jestem... - tłumaczę, co chwilę poprawiając włosy, jakby to miało mnie w pewien sposób uspokoić.

- Czyli zostawiając Cię, równocześnie Cię zniszczyłem, tak? - podsumowuje, a ja nawet gdybym chciała, to nie umiem zaprzeczyć.

Miałam ten problem dużo wcześniej i na pewno nie był spowodowany zachowaniem Leondre. Dlaczego chcę mu wmówić inaczej?

- Słuchaj... - chcę coś powiedzieć, jednak mi przerywa.

- Nigdy nie chciałem Ci tego zrobić, Katie. Nigdy - powtarza dwa razy te samo słowo.

Niezły kłamca.

- Jasne, że nie miałeś tego na celu - przyznaję mu rację. - Przecież i tak nic dla Ciebie nie znaczyłam.

- I właśnie w tym Cię okłamałem.

- Raczej powiedziałeś samą prawdę. Była trochę bolesna, ale nadal nie było to kłamstwo.

Chłopak najwyraźniej nie wie, co powiedzieć. Możliwe, że wreszcie zrozumiał, jak łatwo jest kogoś zranić i trzeba wcześniej uważać na słowa.

- Katherine, tuż przed wyjazdem chciałem odsunąć Cię od siebie, żebyś mnie znienawidziła! - wzdycha. - Myślałem, że wtedy będziesz mniej cierpieć, bo wiedziałem, jak długo będzie trwał mój wyjazd. Naprawdę nie chciałem tam jechać, to było wbrew mojej woli, okay?

- Gdzie byłeś przez ten cały czas, kiedy Cię potrzebowałam? - mój głos drży, a ja coraz bardziej mam ochotę się rozpłakać.

- Kiedyś na pewno będę gotowy, aby Ci to powiedzieć - zapewnia i dodaje jeszcze - Jesteś w stanie mi wybaczyć? Może być tak, jak dawniej? Tęsknię za Tobą.

Ja też...

- Nie wiem, to jest za bardzo skomplikowane - chowam twarz w dłoniach.

Czuję, jak blondyn obejmuje mnie jedną ręką, ponieważ boi się mnie przytulić po tak długim czasie.

W tym momencie zdaję sobie sprawę, jak bardzo go teraz potrzebuję. Jeden głupi gest, a do mnie wraca tysiąc wspomnień. Nie chodzi o to, czy są dobre, czy złe. Liczy się to, że są, że on tutaj jest.

- Daj mi szansę, proszę... - odgarnia włosy, które opadły mi na twarz i przyciąga mnie bliżej siebie.

- Myślisz, że to wszystko tak łatwo da się naprawić? - pytam, chociaż oboje znamy odpowiedź.

- Naprawić nie, ale możemy spróbować od nowa.

- Co masz na myśli? - dziwię się.

Jak on to sobie wyobraża? Mam zapomnieć o tym, co przeszliśmy?

- Zobaczysz - śmieje się i podnosi się z łóżka. Potem staje naprzeciwko mnie, szeroko się uśmiechając.

Patrzę na niego ze zdziwieniem, ale on wygląda, jakby wiedział, co robi.

- Tak w ogóle, to jestem Leo - przedstawia się, a ja parskam śmiechem.

- Co Ty odpierdzielasz?

- Nie przeszkadzaj, przez Ciebie muszę zacząć od nowa - udaje obrażonego, chociaż kąciki jego ust wciąż są podniesione do góry.

- Okay, zaczynaj - macham niedbale ręką, dając mu znak.

- Tak w ogóle, to jestem Leo. Leondre Devries - kiedy wypowiada to po raz kolejny, to przypomina mi się, kiedy tak powiedział. - A Ty?

- Katherine Parker - mówię i podchodzę do niego.

- Chcesz spróbować tej przyjaźni od nowa?

Nic nie mówię, zamiast tego przytulając się do czekoladowookiego. Ten jest nieco zaskoczony, ale obejmuje mnie mocno i podnosi. Natomiast ja oplatam nogi wokół jego bioder.

- Cholera, brakowało mi tego - wyznaje.

Drugi rozdział dzisiaj, więc jestem miłosierna ok (po prostu mam dobry humor)

Pewnie nie wiecie, ale te ff powstało na bazie moich dwóch innych

Ktoś w ogóle pamięta "Trust me" albo "Life your life"? Obydwa usunęłam, aby połączyć je w "Okay"

okay | l.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz