31 ✔️

6.8K 445 70
                                    

     Przewracam oczyma, kiedy przez okno swojego pokoju zauważam Jessicę z butelką wina. Nauczyłam się już, by nie zadawać w jej obecności za wiele pytań, bo za każdym razem zaskakuje mnie czymś innym. Dlatego nic nie mówię, kiedy przepuszczam ją w drzwiach, a ona tanecznym krokiem idzie do salonu.

     - Nie potrzebujemy facetów - stwierdza, napełniając mój kieliszek. Posyłam jej niepewne spojrzenie, więc dodaje - Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego każdy twój chłopak zachowywał się tak, jakby potrzebował terapeuty?

     - Nie było ich wielu - wtrącam, choć muszę przyznać jej rację. - Właściwie był tylko jeden.

     - Dobrze, że nie lubię mężczyzn - wzdycha, a ja posyłam jej pytające spojrzenie, mimo że wiem, co ma na myśli.

Już od jakiegoś czasu mogłam się domyślić, że woli dziewczyny. Jednak nigdy na siłę nie poruszałam tego tematu, bo nie uważam, by to cokolwiek zmieniało. Wciąż jest takim samym człowiekiem, niezależnie, kto jej się podoba.

- Tego ci zazdroszczę. Nie pakowałabym się za każdym razem w takie gówno.

Chcę powiedzieć coś jeszcze, ale przerywa mi dzwonek. Podnoszę się z kanapy, lecz Jess okazuje się szybsza. Podbiega do drzwi. Jednak, gdy tylko je otwiera, równie szybko zamyka z powrotem. Na twarzy ma wymalowane zdenerwowanie.

- Kto to?

- Spokojnie, nie wpuszczę go - zapewnia, widząc moją reakcję. Pewnie wie, że już się domyślam, kto to, ale i tak mówi - Leo.

- Może chce powiedzieć coś ważnego.

- Miał już swoją szansę i ją zmarnował. To jego problem, nie twój.

Chcę zaprotestować, ale zdaję sobie sprawę z tego, że ma cholerną rację. Nie muszę być odpowiedzialna za jego wyrzuty sumienia po tym wszystkim, co się stało. I nie chodzi mi tylko o sam fakt, że mnie uderzył. To był bardziej akt czystego poniżenia, bo doskonale wiedział, jak wyglądała moja ostatnia relacja. Mim to, nadal mnie upokorzył w najgorszy możliwy sposób, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Może sądził, że ich nie będzie, skoro i tak mam słabą wolę. Jednak tym razem się pomylił, bo nie chcę dalej być ofiarą.

- KATIE! - słyszę, jak dobija się do drzwi. - WIEM, ŻE TAM JESTEŚ!

- Dzwonimy na policję? - pyta Jessica, pół żartem, pół serio. W odpowiedzi tylko wywracam oczyma. - Nieważne. Podaj mi wino, bo nie zniosę tych wrzasków na trzeźwo.

- Jest bezalkoholowe - przypominam i zaraz dodaję na wszelki wypadek - Wiesz, że wcale nie musisz opierać się o drzwi? I tak ich nie wyważy.

- Tak jest bardziej dramatycznie.

    Uśmiech szybko schodzi z mojej twarzy, kiedy przychodzi mi powiadomienie o nowej wiadomości.

Leo:
Porozmawiajmy

     - Jest zdesperowany - komentuje Jessica, zaglądając mi przez ramię. Nie pytam, jakim cudem udało jej się tu teleportować.

     - Co mam mu odpisać?

     - Nie odpisuj. Najwyraźniej jest większym kretynem, niż sądziłam, jeśli dalej nie chce odpuścić.

Leo:
Proszę

Leo:
Wiem, że tam jesteś

     - Właściwie, czemu mu tak bardzo zależy? - pytam, autentycznie ciekawa odpowiedzi. - Ma własną dziewczynę.

     - Może wreszcie zrozumiał, że jesteście sobie przeznaczeni - mruga do mnie.

     - Wcześniej mówiłaś-

     - To, że jesteście sobie przeznaczeni, nie znaczy wcale, że musicie skończyć razem. Wasza dwójka jest toksyczna. Kiedyś was to wykończy.

okay | l.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz