40.

267 23 4
                                    

Siedziałam na fotelu jakiegoś auta, obok mnie siedziała Ivy. Starałam się to wszystko przeanalizować, ale wydarzenia z ostatniej godziny były niewyraźne. Jedyne co pamiętałam, to że znajdowałam się w jakiejś piwnicy, usłyszałam huk i to wszystko co pamiętam.

— Gdzie jestem? — zapytałam Ivy, ale ona milczała, wyglądała na przybitą. Chciałam zapytać ponownie, lecz zamilkłam. Uznałam, że tak będzie lepiej.

— Harley, to nie jest takie proste jak ci się zdaje. — powiedziała Ivy. Nie zrozumiałam o co jej chodziło, właściwie to już nic nie rozumiałam.

— Co nie jest takie proste? — Powoli traciłam cierpliwość do tego wszystkiego, a Ivy milczała. — Pytam się o coś!

— Joker chciał się ciebie pozbyć — Ivy była zdenerwowana, zacisnęła pięść. — On chciał cię zabić, choć bardziej mu zależało żebyś ty sama to zrobiła.

— Dlaczego? — starałam się zachować jak największy spokój.

— Jesteś dla niego ciężarem.

— Zatrzymaj ten samochód — warknęłam, do gościa prowadzącego auto. — Głuchy jesteś?

Mężczyzna zatrzymał pojazd, odpięłam pas. Po czym otworzyłam drzwi samochodu i wyszłam.

— Gdzie idziesz? — Ivy zdziwiła się.

— Zemścić się — parsknęłam i odeszłam.

Zeszłam na pobocze, a samochód odjechał. Zostałam sama, na środku drogi. Szłam przed siebie tak długo, aż ujrzałam jakieś budynki. Były dosyć wysokie, więc uznałam, że to musi być jakieś duże miasto. Nie myliłam się, to było Gotham. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak cieszyć na widok tego miasta. Rozentuzjazmowaną pobiegłam dalej, byłam na obrzeżach miasta. Moim głównym celem było dostanie się ma Manhattan, by załatwić kilka bieżących spraw.

Szłam już od dwóch godzin, nogi bolały mnie niemiłosiernie. Lecz wiedziałam, że inaczej nie osiągnę swojego celu. Jak to mówią, cel uświęca środki. Odetchnęłam z ulgą na widok mostu, prowadzącego na wyspę. Przyśpieszyłam kroku. Wiedziałam, że mój cel jest niedaleko.

__

Dotarłam pod wskazany adres, weszłam do windy i wcisnęłam przycisk z numerem ostatniego piętra. W windzie było lustro, więc zdałam sobie sprawę jak fatalnie wyglądam. Miałam rozmazany makijaż, a jeansy, które miałam na sobie były ubrudzone tynkiem. Bluzka była pognieciona, tak samo jak jeansowa kurtka. Miałam rozczochrane włosy, wykluczając to, że farba z końcówek dawno się wypłukała. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi windy, wysiadłam.

Korytarz był elegancko urządzony, marmur pokrywał podłogę i ściany, a w kącie stała jakaś roślina. Na korytarzu były tylko jedne drzwi, więc nie miałam dylematu do których zapukać. W powietrzu unosił się słodki zapach, który strasznie mnie irytował. W końcu zapukałam w drzwi wykonane z egzotycznego drewna. Nie słyszałam żadnych kroków, więc zapukałam ponownie.

— Kto tam? — usłyszałam znany mi głos.

— Tu Harley Quinn i przyda mi się twoja pomoc.

_____
Witam, po dłuższej nieobecności. Moja wena wróciła z zakupów. Nie wiem na jak długo, ale liczę, że na jak najdłużej, więc jeśli chcecie więcej to zostawcie ⭐️ lub komentarz, a gwarantuje wam, że nie pożałujecie. <3

You change me | Harley Quinn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz