Rozdział 35

3K 107 11
                                    

1,5 miesiąca później.

Słyszę dźwięk mojego telefonu.

Ktoś wysłał mi SMS - a.

Uchyliłam powoli powieki i od razu promienie słoneczne zaswieciły mi w oczy.

Na ślepo wymacałam telefon i jednym okiem przeczytałam wiadomość.

Była ona od Sary: Niezapomnianych walentynek.

O Boże.

Moja siostra odkąd pamiętam była romantyczka i uwielbiała to święto, a ja wręcz przeciwnie.

Uważałam, że to święto jest gupie i ze miłość powinno się okazywać przez cały rok, a nie tylko przez jeden dzień.

Odkładam telefon na miejsce i obracam się chcąc przytulić ramieniem Miliana, ale zamiast jego ciepłego ciała, poczułam tylko jakieś płatki.

Otwarłam oczy i ujrzałam, że całe moje łóżko jest pokryte błękitnym płatkami róż.

Co do...?

Milian.

Romantyk się znalazł, nie ma co.

Ponownie Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam godzinę.

6. 50.

Teraz mam ochotę zabić moja siostrę za to, że budzi mnie w środku nocy.

Ma szczęście, że teraz znajduje się na drugim końcu kraju.

Moja rodzina wyjechała do domu dwa dni po nowym roku, kiedy to stwierdzili, że na pewno mojemu życiu nie zagraża juz niebezpieczeństwo.

Ogólnie rzuciłam studia. Stwierdziłam, że i tak dość dużo opuściłam w tym roku i nie dałabym rady tego wszystkiego nadrobić.

Teraz mieszkam tutaj z naj wspanialszym facetem na ziemi.

Ale zastanawia mnie jedno.

Jest już po 6 a nie ma moich pokojówek, które codziennie punktualnie o 6.00 przychodzą tu pracować.

Stwierdziłam, że dzięki mojej siostrze i tak już nie zasne, wiec wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki.

Zauważyłam, że na ziemi leży pełno tych płatków i tworzą taka jakby ścieżkę, która znika za drzwiami.

Co on znowu wykombinował? 

- Milan? - Podniosłam na tyle w wysoko głos, żeby bez problemu mógł mnie usłyszeć w razie gdyby był za ścianą.

Odpowiedziała mi głucha cisza.

Podszedłam do jego drzwi i otworzyłam je bez pukania, ale go tam nie było.

Przebrałam szybko swoje spodenki od piżamy w moje ulubione jeansy i założyłam czarna bluzę Miliana, którą osobiście uwielbiam.

To tą bluzę miał na sobie w dniu, kiedy go poznałam.

Otworzyłam drzwi nie pewna co  zobaczę za nimi.

Pod nimi leżała róża. 

Błękitna oczywiście. 

Podnoszę ją i widzę karteczkę przyczepioną do niej.

Wierność

Tylko tyle było napisane.

Spojrzałam na korytarz i wiedzę kolejne płatki, które gdzieś prowadzą.

Za zakrętem widzę kolejną róże.

Przypadek Where stories live. Discover now